Widziałem, jak spada na dno. Jej przyjaciele byli dla niej bardzo ważni, a ja rozpierdoliłem jej relacje z nimi... Lecz tak musiało się stać. Moje spotkanie z ojcem, które odbyło się kilka dni temu uświadomiło mi, że tak musiało być. Ale teraz przenieśmy się kilka dni wstecz...
Siedziałem na łóżku patrząc na Theo, Blaise’a i Draco. Szykowali się na wyjście do Hogsmeade Pod Trzy Miotły z Pansy i kimś jeszcze. Nie odzywali się do mnie po tym jak zobaczyli mnie w łóżku Shelley. Położyłem się na łóżku kręcąc między palcami różdżką, kiedy poczułem pieczący ból na lewym przedramieniu. W pośpiechu ruszyłem ku wyjściu z dormitorium, a później zamku. Gdy znajdowałem się już w zakazanym lesie deportowałem się do Malfoy Manor, szedłem szybko przez dwór aż dotarłem do wielkich wrót wielkiego domu Malfoy’ów. Zapukałem, po chwili otworzyła drzwi Narcyza wpuszczając mnie od razu.
– Witaj Mattheo – przywitała się, a ja tylko skinąłem głową i ruszyłem do gabinetu Lucjusza, który przejął mój ojciec. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka. Zobaczyłem ojca siedzącego przy biurku, zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do fotela naprzeciwko niego, usiadłem.
– Witaj, ojcze.
– Witaj, witaj. – Podniósł wzrok na mnie spod papierów.
– Wzywałeś mnie – oznajmiłem cały czas przyglądając się jego ruchom.
– Owszem... Chodzi o pewną dziewczynę z twojego domu w Hogwarcie... – zaczął przeglądając jakieś papiery. Wyjął jakieś kartki i pokazał mi je. Oczy prawie mi wyszły z orbit, kiedy zobaczyłem o kim jest mowa. Na papierach były wszystkie dane o Shelley pierdolonej Valerii Shelley. Spojrzałem na ojca niezrozumiale.
– Spójrz na datę zgonu jej rodziców i przypomnij sobie, kiedy zniknęła twoja głupia matka – warknął szukając jeszcze czegoś.
Przewinąłem kilka kartek aż natrafiłem na informacje o rodzicach Shelley. Zginęli 26 marca 1986 roku... A tego dnia moja matka nie wiadomo, dlaczego zniknęła tak samo jak jeden z jej podręcznych noży...
– Kurwa! – krzyknąłem łącząc fakty. Dziewczyna, która robiła na mnie dosyć spore wrażenie i prowokowała tym, abym dowiadywał się coraz więcej informacji o niej, moja matka zamordowała rodziców.
– Słownictwo – warknął ojciec.
– Ta dziewczyna musi przejść na naszą stronę dobrowolnie. – Podkreślił ostatnie słowo.
– I to jest zadanie dla mnie? – zapytałem.
– Tak... jak już to się stanie porozmawiam z nią na osobności, bo mam wobec niej plany – wyjaśnił przez co przełknąłem głośno ślinę.
– To wszystko? – zapytałem, chcąc już wyjść.
– Nie. – powiedział ostrzej. – Musisz nawiązać nią silną relacje.
– Coś w stylu związku? – zapytałem.
– Tak! Właśnie tak! – krzyknął odwracając się w moją stronę.
– Jak mam to zrobić? Wychowywałeś mnie na potwora bez uczuć!
– Uda ci się. Przy niej ci się uda. Ona jest kluczem do... nie ważne... Teraz wyjdź i realizuj plan! – krzyczał podniecony.
Teraz rozmyślam jak się do niej zbliżyć. Od ostatniego razu, kiedy ją pocałowałem nie odzywała się do mnie do teraz. Siedziałem na fotelu w jej dormitorium i czekałem aż się zjawi. W między czasie przejrzałem jej małą biblioteczkę, która wyglądała zaskakująco ciekawie. Dziewczyna weszła do dormitorium po cichu, włosy opadały jej na twarz, kiedy tylko mnie zobaczyła podskoczyła ze strachu. Związała włosy w luźnego koka i spojrzała na mnie zmęczona.
– Co tutaj robisz, Riddle? – zapytała obojętnie.
– Idziemy się zabawić? – zapytałem widząc jak jej zaciekawienie rośnie. – Na imprezę taką jak wtedy tylko teraz razem.
– Co dokładnie proponujesz? – zapytała unosząc jedna brew do góry. Położyła się na łóżku na plecach i przyglądała sufitowi. Położyłem się obok niej.
– Będziemy tańczyć, pić, ćpać w jakimś mugolskim klubie w Las Vegas – wymieniłem spoglądając kątem oka na ciemnowłosą.
– Gdzie?! – Podniosła się zdziwiona.
– W Las Vegas.
– Merlinie zawsze chciałam tam jechać! – krzyknęła. Uśmiechnąłem się na jej reakcje.
– Nadal jesteś zła o to, że rozwaliłem ci relacje z przyjaciółmi? – zapytałem przymykając nieco oczy.
– To nie tak, że rozwaliłeś mi relacje z bliskimi mi osobami, bo te relacje i tak były już na wykończeniu – stwierdziła. – Ale jednak nadal są dla mnie ważni. I nie, nie jestem zła.
– No to szykuj się, spakuj coś na przebranie i ruszamy. – Wstałem z łóżka.
– Teraz?!
– Widzisz lepszy moment? – zapytałem zerkając na nią. Uśmiechnęła się i wyjęła małą walizkę.
– Na ile znikamy? – zapytała.
– Na tydzień, może więcej – stwierdziłem biorąc jedną z jej książek i otworzyłem ją tam, gdzie znajdowała się zakładka. Przeczytałem pierwsze zdanie i spojrzałem zdziwiony na dziewczynę.
– Podnieca cię takie coś? – zapytałem machając jej przed oczami jakimś porno na papierze. Spojrzała na mnie i jej oczy prawie wyszły z orbit. Wybuchła śmiechem.
– Może.
– Jak?
– Przeczytaj trochę to się dowiesz - poradziła kierując się w stronę łazienki.
***
– Nie idziesz tańczyć? – zapytałem patrząc na dziewczynę obok mnie, która powoli sączyła swojego drinka przyglądając się osobom tańczącym. To już drugi dzień, kiedy jesteśmy jesteśmy Las Vegas.
– Patrzę czy ktoś z nich jest na tyle odważny, żeby do mnie podejść – westchnęła. – Ale chyba za bardzo się ciebie boją.
– Mnie? – Zaśmiałem się. – Niby dlaczego?
– Spójrzmy prawdzie w oczy – stwierdziła. – Wyglądasz na niebezpiecznego człowieka w tym co masz na sobie, a przy tym jesteś w chuj pociągający, dlatego łasi się przy tobie tyle dziwek.
– Pociągam cię?
– Tego nikt nie powiedział. – Wstała i ruszyła na parkiet.
Obserwowałem dokładnie, każdy jej ruch. Siedziałem sącząc whisky ze szklanki. Po chwili jakiś ciemnowłosy chłopak podszedł do niej od tyłu i ułożył swoje dłonie na jej talii. Ona ułożyła swoje na jego karku i wiła się w rytm muzyki ocierając tyłkiem o jego krocze. Patrzyłem na nich zaciskając mocno rękę na szklance. Po chwili pękła kaleczyć przy tym moją dłoń. Jej wzrok akurat skierował się w moją stronę , ale nie zwróciła zbytniej uwagi na to co się stało. Odwróciłem się w stronę baru, gdzie mężczyzna trzymał już w ręku chusteczkę.
– Twoja? – zapytał spoglądając za mnie. Odwróciłem się do tyłu widząc Shelley na środku parkiety z dwoma mężczyznami.
– Jeszcze nie – warknąłem kierując wzrok na dłoń.
– Niezła jest – stwierdził.
– Spróbujesz ją dotknąć, a gwarantuje ci zgon – syknęłam przez zaciśnięte zęby na co podniósł ręce do góry w obronie.
Odwróciłem się z powrotem w stronę parkietu, gdzie nie było już ani Shelley, ani facetów z którymi tańczyła.
– Kurwa – powiedziałem pod nosem.
Wstałem I zacząłem jej szukać. Przeszedłem przez wszystkie łazienki, pokoje, zakamarki i gabinetu do których trudno było się dostać. Po prostu zniknęła.
CZYTASZ
Uninvited Witch
FanfictionHistoria z życia Valerii Shelley, która w wieku sześciu lat straciła rodziców, a opiekę nad nią przejęli Państwo Weasley'owie - Molly matka chrzestna. Dziewczyna uzależniona od używek. Zbyt wiele tajemnic kryje się za morderstwem jej rodziców. Przez...