Chapter Twenty: Water Accident & Nice Views

589 80 16
                                    

Wysiadając z pociągu Nicholas rozejrzał się po okolicy. Huh, nigdy tutaj nie był. Jechali jakąś dobrą godzinę więc w sumie nie dziwił się bo daleko od swojego domu to on się nie zapuszczał, szczególnie tak aby zwiedzać całą Florydę. No i nawet nie miał do tej pory czasu, bo a to praca, a to żona, a to dziecko. No i tak toczyło się jego życie w kółko.

Dopóki nie poznał Karla. 

Co prawda na początku zmienił jego życie na gorsze i zrujnował wszystko co tylko mógł po drodze, jednak teraz gdy tak na to patrzył, jego życie się z lekka poprawiło. To znaczy... Nie była to jakaś drastyczna zmiana jednak zauważył, iż odwraca to przynajmniej jego natrętne myśli które w ostatnim czasie pojawiały się coraz częściej.

Jednak wracając do miejsca w którym się znajdowali. Było to na obrzeżach miasta, a naokoło nich znajdowała się woda. 

Wtem Karl zerwał się do biegu w stronę barierek dzielących chodnik od głębokiego oceanu Atlantyckiego a Nick aż z szoku otworzył szerzej oczy. Cholera co on wyprawia? Czy on chce wskoczyć do jebanej wody? 

Zaczął biec za nim przerażony jak nigdy, że ten zrobi sobie krzywdę, a co gorsza przy okazji mu tam zdechnie.

Karl! HEJ! Zatrzymaj się! Nie skacz do wody ty idioto, co ty-... – Urwał widząc jak ten się zatrzymuje i chwyta mocno barierki w swoje dłonie, zaciskając na nich ręce.

Dobiegł do niego dosłownie pare sekund później i wtem karmelowłosy odwrócił twarz w jego stronę z tak cudnym uśmiechem jakiego jeszcze nigdy nie widział. Przymykając lekko oczy, jego kąciki ust się unosiły, tworząc jedną z piękniejszych min jaką kiedykolwiek Bruce widział. 

Na jego twarz wkradł się nawet delikatny rumieniec jednak po tym odwrócił szybko głowę zakrywając twarz ręką ze wstydu. On serio myślał że wskoczy do wody... 

Boże, jesteś pieprzonym debilem... – Syknął jadowicie w jego stronę. 

Karl tylko zaczął się śmiać z niego najpewniej zauważając jaką to on miał minę w tym momencie i jak bardzo się zawstydził. 

Sapnap posłał mu zdenerwowane spojrzenie i odwrócił się do niego tyłem gapiąc się w chodnik. Jego serce łomotało i sam nie wiedział czy to przez jasnowłosego chłopaka, jego uśmiech i sam w sobie śmiech tak cudny i piękny, czy po prostu zmęczył się biegiem. 

Jestem tu pierwszy raz. – Usłyszał po chwili za sobą.

Huh? To skąd wiedziałeś jak tu dojechać? – Zapytał zdziwiony. 

Nie wiedziałem. Jednak czyż nie jest tu pięknie? – Odpowiedział pytaniem na pytanie. 

No... – Mężczyzna zerknął na wodę. 

Właściwie to na prawdę był to cudowny widok. Woda się mieniła w powoli zachodzącym już słońcu i szumiała uderzając falami we wszystko, co miała swojej na drodze. 

Rzeczywiście ładnie... – Dodał po chwili namysłu wracając wzrokiem do chłopaka.

Wiesz... Na prawdę cieszę się że jesteś. – Odparł bez kontekstu.

Jego włosy były rozwiane ukazując w końcu lśniące, brązowe oczy zwykle okryte puchatymi kosmykami. W świetle słońca Karl wyglądał jak żywy anioł. Nicholas wręcz mógł by przysiąc, że na jego plecach znajdują się białe, pierzaste skrzydła. 

Gdy dotarły do niego słowa chłopaka lekko się wzruszył. Tak dawno nie słyszał tak prostych, a jednak tak ważnych słów skierowanych w jego stronę. O ile w ogóle je kiedykolwiek słyszał. Bo cóż... Nathalie go raczej komplementami nie obsypywała, choć sama ich wymagała. 

Ja też się cieszę. 

________
Słów: 554

Two Sides || KarlnapWhere stories live. Discover now