#8 ' Moje kochanie. '

186 14 1
                                    

    – Moja piękna, piękna Jennifer. – Stwierdził zaraz po zobaczeniu mnie. – Nigdy nie widziałem cudowniejszej kobiety.

    Opierał się o maskę swojego samochodu i patrzył, spoglądając na całe moje ciało od góry do dołu. Oczywiste było to, że zatrzymał się wzrokiem przy szyi. Wydawał się tym strasznie speszony, ale nie było to nic złego, bo powinien odpowiadać za swoje czyny i choć zakrywałam wszystko podkładem, to delikatny ślad był widoczny.

     – Czym ja, że sobie zasłużyłem na twoją osobę? – Zapytał, otwierając przede mną drzwi od swojego auta.

    Zasiadłam na miejscu pasażera, wczuwając się w zapach skóry, który królował na całej szerokości samochodu. Było to drogie auto, które z pewnością zafundowali mu rodzice, ale szczerze nie przeszkadzało mi to, bo Will miał i tak już dość duży swój dochód własny i zapatrywał się na o wiele większe sumy w przyszłości. To nie było tak, że leciałam na pieniądze, ja po prostu myślałam przyszłościowo i nie wyobrażałabym sobie związku z osobą, która by była niewydolna finansowo.

    – O czym myślisz skarbie? – Zapytał, kładąc swoją dużą, żylastą i zimną rękę na moje udo, delikatnie je ściskając.

    Uwielbiałam to uczucie dotyku, subtelności i delikatnej erotyki. Nie zawsze wszystko musiało być brutalne i szybkie. Takie małe smaczki częściej dawały więcej, niż niektórym by w ogóle się mogło wydawać.

    – To nic ważnego. Muszę z dziewczynami dać w końcu werdykt cheerleaderski.

    – Weźmiesz nową? – Zapytał, unosząc lekko brwi w przekonaniu.

     Nie zamierzałam robić sceny, ani też brać jej do drużyny, a wiedziałam, że jak coś mówiło się Williamowi, to już trzeba było się tego trzymać, bo ponosiło się później różnej maści kary. Nie byłam jednak tak głupia, by wpaść w jego pułapkę i wpadłam na dość ryzykowny pomysł.

    – Tak, wezmę nową. – Uśmiechnęłam się do niego półsłodko, a ten wydawał się tym faktem wielce zadowolony.

    – Mam nadzieję, że się dogadacie. – Uśmiechnął się w moim kierunku. – Jest naprawdę cudowną dziewczyną.

     Nawet w takich momentach musiał mówić o tej zasranej Nancy. Szczerze miałam już po dziurki w nosie tej dziewczyny i zupełnie nie rozumiałam zafascynowania jej osobą w żadnym z możliwych wypadków. Ona nie była w ogóle ciekawa, ani ogarnięta, a jej temat szczególnie wypowiadany przez Willa mnie drażnił. On to do cholery wszystko wiedział.

    – To twoja przyjaciółka? Czyli takim tokiem rozumowania, ja również mogę się zaprzyjaźnić z jakimś przystojnym chłopakiem?

    Jego mina była zdrętwiała. Chciał ewidentnie powiedzieć „nie", ale wiedział, że nie mogę. Nie chciał psuć nastroju i wyjść na hipokrytę, za którego i tak od dawna go miałam. Widziałam, jak zacisnął mocniej ręce na kierownicy, a jego mięśnie spięły się nawet na szyi. Znowu igrałam z ogniem i mogło się to dla mnie skończyć naprawdę fatalnie, ale czym by było życie bez odrobiny strachu?

    – Nigdy ci takowych rzeczy nie zabroniłem. Doskonale wiesz, co robisz, tak samo, jak ja. – Przetarł trochę mocniej, uściślając moje udo po całej jego długości, zaciskając swoje długie palce na moim kolanie. – Dobrze zawsze wiesz, co robisz skarbie. Nie zamierzam cię ograniczać.

     Wiedziałam, że nie mogłam w żadnym stopniu odbierać tych słów, jako pewnik, bo mówił to w momencie, gdy sam nie chciał wojny. Normalnie takie komentarze wywołałyby kłótnie, którą i tak zapewne by wygrał w teorii. Tym razem mogłam się trochę nad nim popastwić.

The Crown Where stories live. Discover now