Rozdział 2

198 11 6
                                    

*12 lat później*

Minęło 12 lat od kiedy spotkałam Shanksa i jestem w One piece. Podczas lat podróży uzbierała nam się dosyć wesoła załoga. A jej kapitanem byłam ja albo raczej Shanks w sumie nie dało się tego ustalić dlatego co tydzień zmieniał się kapitan statku. Podróżując zaczęliśmy dostawać coraz to większe nagrody za głowy. Zawsze sprzeczaliśmy się kto więcej kosztuje ale zazwyczaj były to te same lub różniące się mało sumy. Za ten czas zostałam okrzyknięta jako wyrocznia. Dlaczego? Ponieważ wszystkie rzeczy które „przepowiedziałam" stawały się prawdą.
Jednym z moich ulubionych postoi była wyspa na której zasiedzieliśmy się rok.

*****************************

-Mogę dołączyć do waszej załogi?- zapytał się chłopak już chyba setny raz

-Nie - odpowiedziałam równo z Shanksem

-Jesteś zbyt młody i głupi - powiedział Shanks

- I pójdziesz jak kotwica na dno jeżeli wpadniesz do wody

Na ten zwrot cała załoga razem ze mną zaczęła się śmiać. Na tej wyspie poznałam Luffiego był dokładnie taki sam jak opisywała manga. Nierozgarnięty chłopak o wesołym charakterze. Siedzieliśmy tu około roku i od czasu do czasu wyruszaliśmy w rejsy.

- Wcale nie, nauczę się pływać - po tym zadaniu roześmiałam się

Przykro mi Luffy za chwilę zjesz diabelski owoc i nie będziesz mógł pływać do końca życia. Więc powstrzymaj się od nauki pływania. - Powiedziałam sobie w myśli. Gdy Shanks dolewał sobie piwa a cała załoga była już nieźle rozradowana. Luffy sięgną do małej skrzynki przed nim był w niej diabelski owoc. Połknął go w całości, dziwię się że nikt nie zwrócił na niego uwagi. W tej chwili do baru wszedł jakiś facet.
Oho, ten irytujący górski bandyta. Podszedł do baru i zaczepił miłą panią pracującą w nim.

-Chce kupić alkohol

-Bardzo mi przykro ale alkohol właśnie się skończył

-He, dziwne zdaje mi się że ci piraci coś piją

-Nie, to wszystko co miałam

-Przepraszam za zaistniałą sytuację jak chcesz możesz się tego napić - wtrącił się Shanks podając mu butelkę alkoholu.

Ten strzaskał mu ją na głowie. Shanksowi zrzedła mina. W jednej chwili pojawiłam się za górskim bandytom i przełożyłam mu miecz do szyi.

-Spokojnie Yuko - na te słowa usiadłam na swoje miejsce - oj, podłoga jest cała mokra

Facet był już nieźle zirytowany dlatego przywalił Shanksowi i pokazał swój list gończy z 8,000,000 beli nagrody. Chwaląc się przy tym.

-Chodźcie chłopcy jak nie ma nic do picia nie marnujmy czasu dla tych mięczaków - powiedział i wyszedł.

Wtem cała załoga zaczęła się śmiać a w szczególności Shanks. Popatrzyłam się na Luffiego nie był z tego faktu zadowolony wywrzeszczał coś i wyszedł. Przez chwilę siedzieliśmy i śmialiśmy się do rozpuchu. Pomogłam Shanksowi wstać i się jako tako wysuszyć. Przeprosiliśmy za spowodowanie bałaganu i skierowaliśmy się w stronę portu. Usłyszeliśmy wydzierającego się chłopca który właśnie wyszedł z baru.
Znajdując ich zauważyłam Luffiego leżącego na ziemi i górskiego bandytę który trzyma nogę na jego głowie. Nie był oczywiście sam, koło niego kręciło się wiele osób śmiejących się z chłopca. W jednej chwili cała załoga znalazła się przy grupie. Zaczęła się walka, o ile można tak powiedzieć. W jednej chwili wszyscy bandyci leżeli z ranami od miecza lub pistoletu. Został ostatni wraz z Luffim, nagle dwójka zniknęła w obłokach dymu. Shanks zaczął krzyczeć ja uśmiechałam się a załoga próbowała wzrokiem odnaleźć chłopca. W pewnym momencie dostrzegli małą łódeczkę trochę oddaloną od lądu. A w niej osoby które poszukiwaliśmy wzrokiem. Nagle bandyta wypchnął chłopca za burtę głośno się przy tym śmiejąc . Nie trzeba było długo czekać a za nim pojawił się miejscowy król mórz. Zniszczył łódkę i zaczął zbliżać się do Luffiego. Shanksa już koło mnie nie było. Usiadłam na bruku i patrzyłam na sytuację. Gdy chłopiec miał być już pożarty przez potwora. Shanks złapał go i obronił własnym ciałem. Stracił rękę. Popatrzył na potwora a on uciekł.

-Haki - powiedziałam do siebie.

Od zawsze ciekawiła mnie ta technika i emocje które czuje osoba stosująca ją. Shanks dopłynął do brzegu trzymając w klatce piersiowej zapłakanego chłopca.
Uśmiechnęłam się do niego i zabrałam Luffiego.

-Teraz to już tak naprawdę wypływacie? - zapytał się Luffy

-Tak - odpowiedziałam chłopcu

-Będziesz za nami tęsknił? - zapytał ironicznie Shanks

-Może trochę, ale nie będę już prosił o dołączenie do waszej załogi sam zostanę piratem

-Chyba żartujesz ty piratem! - roześmiał się czerwonowłosy

-Tak, zostanę najlepszym piratem na świecie, zostanę królem piratów! - wywrzeszczał Luffy

Wtedy Shanks zdjął słomiany kapelusz i założył go na głowę chłopca.
Była to jedna z moich ulubionych scen w One piece. Przyglądałam się temu z uśmiechem na twarzy.

-Masz o niego dbać jak zostaniesz wielkim piratem zwrócisz mi go

Mieliśmy już wsiadać na statek kiedy wzięłam Luffiego pod ramię i poprowadziłam go do małej zatoki. Chłopak nie wiedział o co mi chodzi więc się nie odzywał.

-Zostaniesz wielkim królem piratów Luffy, będziesz najsilniejszy z najsilniejszych będziesz miał wspaniałą załogę, braci i przyjaciół. Pamiętaj tylko żeby nigdy się nie zmieniać nadal bądź tym samym rozwrzeszczanym uśmiechniętym chłopcem którym jesteś.

Gdy miał już coś powiedzieć Shanks zawołał mnie na statek. Odpływając dotarły do mnie słowa.

-Obiecuję, zostanę królem piratów - widziałam chłopca machającego do nas kapeluszem.

-Trzymam za słowo - odkrzyknęłam mu i uśmiechnęłam się

Zwróciłam się w stronę załogi i podeszłam do Shanksa nalewającego dwie czarki sake.

-Przepowiedziałaś mu coś? - zapytał podając mi jedną z czarek.

-Możliwe - powiedziałam i wypiłam alkohol

Tak skończyła się przygoda na tej wyspie.

Wyrocznia (One piece)Where stories live. Discover now