Rysa na szkle

10 1 0
                                    

Selim chodził wściekły po pokojach, Michael zniknął i nikt nie wiedział gdzie. Pytał już w drugim Domu, miał nadzieję, że udał się do Sary, ale tam również go nie było.

– Czemu nikt nic nie wie?! — wykrzykiwał.

Nikt nie zauważył momentu, kiedy wychodził. Ostatnie, co pamiętali, to jego pójście do pokoju. To było wszystko, co mogli mu powiedzieć.

– Jeśli się okaże, że wrócił do Cateny, polecą głowy — mówił do siebie. — Ale czemu miałby to zrobić? Nawet nie mieli okazji się spotkać, prawda? Prawda?

Z informacji jakie uzyskał, wynikało że Cateny nie było w Domu od kilku miesięcy, ale też nikt nowy nie przyszedł na jej miejsce. Jedynie częściej widziano Ezechiela. Podszedł do niego inny Anioł.

– Musimy po prostu poczekać, aż wróci. Może wzięło go na przemyślenia i zrobił sobie długi spacer? Zamartwianie się nic tu nie da.

– Już miał głupie pomysły i boję się kolejnego.

– Przesadzasz. Może właśnie teraz chodzi i zastanawia się czy być z Victorią, chociaż źle mu nie życzę.

Selim spojrzał na niego ostro.

– To idealna partia dla niego, powstrzymałoby go to przed myśleniem o tej diablicy, a wszystkim przeszkadza Victoria.

– Zdajesz sobie sprawę, że jej odwala, prawda?

Selim milczał, towarzysz machnął ręką, po czym odszedł.

Michael siedział na łóżku Cateny i trzymał ją za rękę. Zaczęła nabierać kolorów i nie wyglądała już na chorą. Patrzył na nią, uśmiechając się, naprawdę teraz nie przejmował się co będzie, gdy wróci do Domu. Był pewien, że już zauważyli jego nieobecność, powinien wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Catena zaczęła się budzić, spojrzała na niego i spróbowała się podnieść. Jęknęła, ale udało jej się usiąść.

– Co ty tu robisz? – zapytała słabym głosem.

– Opiekuję się tobą, a planowałem krótkie odwiedziny.

– Ile byłam nieprzytomna?

– Od wczorajszej nocy, a już zbliża się północ.

– Nie powinieneś się tu pojawiać, myśleli że już z nami koniec.

– Ciekawe kto by cię w takim razie tu doniósł, Eva ledwo żyła. Ezechiel nawet nie był bardzo zszokowany moją obecnością, widać czegoś się domyślał.

Catena z powrotem opadła na poduszki.

– Zgadza się, pytał mnie o to, ale wtedy zaprzeczyłam.

Anioł się uśmiechnął.

– Pewnie uwierzył tylko częściowo – powiedział.

– Co nadal nie zmienia kwestii tego, że nie powinno cię tu być. Anioły mogą się dowiedzieć i będą problemy.

– Ich zdanie już wkrótce nie będzie mnie interesować – mówił to odwracając od niej głowę.

– Niby czemu? – spojrzała na niego, a po chwili wyraz jej twarzy zmienił się na niedowierzanie. – Nie zrobisz tego, nie możesz.

– Czego? – zapytał spokojnie, ponownie na nią zerkając.

– Złożyć hołdu Lucyferowi.

– Ale czemu? W końcu moglibyśmy być razem i Anioły mogłyby się pierzem wypchać. Chyba, że tego nie chcesz.

– Nie chcę żebyś trafił do piekła.

Druga strona diabła [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now