Królowa

28 6 2
                                    

Ponownie byli na miejscu tragedii. Znaleźli drzewo, o którym mówił diabeł. Susan owszem odkryła niewielkie ślady demonicznej obecności, ale były one zbyt zwietrzałe, by coś więcej ustalić.

- Za późno zareagowali. - Powiedziała. - Nie wyśledzimy ich, a jakoś wątpię, by chcieli się tu ponownie pojawić. Jest już późno i powinniśmy już wracać, nie chcę z nimi problemów.

Michael westchnął zrezygnowany. Rozejrzał się z nadzieją, że może jednak coś przeoczyli, cokolwiek co dałoby jakiś trop, ale niestety bez rezultatu. Kiedy ponownie wsiadali do auta wydało mu się, że coś się poruszyło w zgliszczach. Przystanął na chwilę.

- Coś się stało? - Susan zapytała bacznie mu się przyglądając.

Michael otrząsnął się i zwrócił wzrok w jej stronę.

- Nie, nic. Tylko mi się wydawało.

Usiadł za kierownicą i już miał odpalić silnik, gdy naszła go pewna myśl.

- Nie myśl, że mi to nie odpowiada, ale czemu jesteś tutaj ty, a nie Wiktoria?

Susan uśmiechnęła się.

- Zaszła trochę dziwna sytuacja. Kiedy usłyszała, że będzie razem z tobą tak się rozentuzjazmowała, że panowie się z lekka przestraszyli. Uznali, że do tej pracy potrzebny jest ktoś bardziej "stabilny", a było mało czasu, więc padło na mnie.

- Jak bardzo się rozentuzjazmowała? - Zapytał z obawą, nie wiedząc czy chce znać odpowiedź.

- Eee... Zaczęła skakać, tańczyć, coś tam śpiewać, a ogólnie wyglądała jakby jej było tylko gorzej. Przy niej można się najeść takiego wstydu, że szkoda mówić, a boją się ją dać komuś innemu do Domu.

- Może w końcu przejrzą na oczy i uwolnią nas od niej. Trzeba mieć wiarę, nieprawdaż? - Uśmiechnął się i zerknął na Susan, która teraz spoglądała przez szybę na pola.

- Obawiam się, że nie. Oni coś planują Michael - mówiła teraz głosem pozbawionym emocji.

- Planują? Co niby mogą planować?

- Nie wiem i może nie rozmawiajmy już o tym? Trzeba będzie złożyć raport, że nie jesteśmy w stanie nic więcej znaleźć.

- Hmm... nie jestem tego taki pewien. Jakby tak narobić wokół tego hałasu? Może uda się ściągnąć jakiegoś demona w zasadzkę? Pewnie chcą wiedzieć czy ich plan wypalił i niczego nie podejrzewamy, a jak już to nic nie znajdziemy.

Susan oderwała wzrok od pól, oparła się o oparcie krzyżując ręce.

- Chcesz zastawić pułapkę?

- Czemu nie? Przynajmniej będzie szansa zdobyć pewność, że to było opętanie.

- Znaleźliśmy ich ślady na miejscu, pożar też nie wyglądał na naturalny.

- To tylko poszlaki, równie dobrze mogły się tam znaleźć, bo wyczuły cierpienie.

- Demony to prawdziwe potwory, co nie? Żerują na cierpieniu innych i jeszcze ich to bawi.

- Nie wiemy czy je to bawi. Spotkałaś kiedyś jakiegoś demona?

- Tak i ty też. Byliśmy przy egzorcyzmach. Widziałeś jak bawi je ludzkie przerażenie, bezradność.

- Ech... Tak było od zawsze, ale w sumie nie wiemy jak jest naprawdę, może tylko udają bo tak każe ich władca, a dzieci Lilith nie posiadają empatii.

- Kategoryzujesz je?

- A gdzie miałyby się jej nauczyć. Ludzie to jeszcze coś innego, w nich jeszcze uwierzę.

Druga strona diabła [W TRAKCIE POPRAWY]Место, где живут истории. Откройте их для себя