Szalony Paprot

410 22 32
                                    

Nie odpowiadam za problemy psychiczne po przeczytaniu rozdziału.

---------------------------------

"...Dochodziła trzecia w nocy.

Ciemna postać przemierzała Baśnioborskie korytarze. Szła cicho, uważając na to, by nie wydać nawet najmniejszego hałasu. Jej płaszcz zamiatał podłogę - w świetle dziennym zauważylibyśmy na nim wzór w rzygające tęczą jednorożce, ale o takich detalach tu nie wspominajmy.

Sylwetka ostrożnie stąpała, uważając na obluzowane deski, które mogły wydać głośne skrzypnięcie na każdym kroku.

Mężczyzna - a właściwie jednorożec wydał z siebie westchnienie ulgi, gdy cel znalazł się przed jego oczami.

Drzwi do pokoju Vanessy. Jego zleceniodawca byłby z niego dumny.

Szybkim szarpnięciem otworzył je, po czym wślizgnął się do środka, nie wydając nawet najmniejszego odgłosu. Jego usta powoli ułożyły się w maniakalny uśmiech - "nareszcie wypełni swój życiowy cel, swoją misję... Po tych wszystkich latach..."

Był taki szczęśliwy, że dotarł aż tak daleko. Dziś nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd. Chociażby ten najmniejszy. Powoli rozglądnął się po pokoju i z zadowoleniem stwierdził, że nikogo, oprócz niego, tu nie było.

Wyciągnął z kieszeni narzędzie. Nóż zalśnił w świetle księżyca, rzucając kolorowe refleksy na ściany sypialni. Ze strony łóżka dobiegł do jednorożca jakiś szmer. W jednej chwili zastygł, z nożem nadal doskonale widocznym i nie żywiącym wątpliwości do jego zamiarów. Wydawało mu się, że odgłos jego bijącego w zawrotnym tempie serca był tak głośny, jak stado galopujących koni z całą masą najedzonych rycerzy po uczcie na grzbietach.

Na szczęście Vanessa miała całkiem głęboki sen, ponieważ okazało się, że tylko zmieniała pozycję na wygodniejszą.

Paprot wziął głęboki wdech, sięgając pod poduszkę narkobliksa, żeby pozyskać to, po co tu przyszedł.

 Nagle, bez ostrzeżenia Vanessa się podniosła z łóżka, chwytając jego nadgarstek

- Po co tu przyszedłeś? Chyba nie po...? - nie dokończyła zdania.

- A i owszem. Jestem tu po pomidora. Daj mi go, a nie stanie ci się krzywda.

Vanessa prychnęła - Jeśli myślisz, że się ciebie boję, to nie łudź się już dłużej. Z łatwością bym cię pokonała. I to jedną ręką.

- Mnie może tak, ale moich wspólników to już nie.

Do pokoju jak na zawołanie wpadł Warren i wydyszał: - Masz pomidora? Błagam, powiedz, że tak.

Omiótł wzrokiem pokój i zauważył warzywo (owoc?) w ręce Vanessy. Ten widok bardzo go zdenerwował i zaczął wydzierać się na Paprota. Potem Vanessa włączyła się w sprawę, grożąc, że zadzwoni dzwonkiem do dziadków Sorensonów. Robili taki hałas, że aż trudno było uwierzyć, że nikt nie przyszedł zobaczyć, czy czasem nie wprowadził się tu jakiś słoń.

Nagle jakieś drobinki zaczęły wirować po pokoju i w blasku iskier zjawiła się Królowa Wróżek. Paprot wytrzeszczył oczy - Mamo, co ty tu robisz?! - zapytał.

Warren wycelował w nią palec - Ona też przyszła po pomidora! Musimy go ochronić! Jeśli ona go weźmie, nigdy już go nie odzyskamy! - Po czym rzucił się na Królową.

Mama Paprota machnęła nadgarstkiem i Warren poleciał na ścianę, półprzytomny.

- Paprocie, pamiętaj, że robię to wszystko dla naszego dobra - Powiedziała do syna, wzięła pomidora i wyskoczyła przez okno, znikając w nocy.

Wszyscy popatrzyli się na siebie i nagle nastała cisza, dopóki przez drzwi nie wlecieli dziadkowie, Kendra, a za nimi dyszący Tanu.

- Gdzie pomidor?! - zawołał dziadek.

- Przepraszam, nie zdołałam go ochronić - powiedziała Vanessa ze skruchą.

- Do lochu z nią! - Krzyknęła babcia Sorenson.

- No dobra - odpowiedziała Vanessa i również wyskoczyła z okna... "


... I taki miałam sen babciu, czy myślisz, że coś jest ze mną nie tak? - zapytała Kendra.

- Kochana, jestem pewna, że wszystko jest z tobą dobrze, nie masz powodów do zmartwień - uśmiechnęła się - jak miała nadzieję - pokrzepiająco i poszła do sąsiedniego pokoju zadzwonić do psychologa.


--------------------

*rozdział pisany pod wpływem hakuny mataty*

Ok, ale serio, jeśli dotarł*ś aż tu, to szacun. Jak mówiłam chyba kiedyś, rozdziały to zwykle odzwierciedlenie mojej psychiki. No cóż, ten był pisany po tym, jak wczoraj miałam głupawkę z siostrą. I w sumie chciałam napisać coś luźniejszego. U mnie wszystko zwykle  jest sztywne. Więc no. Jest rozdział, nie mam pojęcia kiedy będzie następny (mam kilka do połowy napisanych) i życzę miłego dnia, pa!

Herbatka~

Oneshoty - BaśniobórWhere stories live. Discover now