Rozdział 2 - Pieśń towarzyska.

164 15 65
                                    

Touyę następnego dnia zbudził gwar panujący w domu. Bieganie, głośne krzyki, szurania krzeseł i przesuwanie drzwi. Wszystko to razem komponowało nieznośną melodię, która zbudziła go z samego rana, rujnując mu humor na następną część dnia.

Tryb życia dawał mu w kość. Poprzedniego dnia poszedł spać tak jak dziś się obudził. Prędzej czy później tak nieregularne spanie odbije się na zdrowiu, ale póki co mógł liczyć na swoje młode ciało, które jako tako sobie z tym radziło. Utrzymywało się w stabilizacji i jakby czekało na następne krzywdy od życia.

Nagie stopy wyjął z kołdry i położył na zimnej posadzce, mając już dość wszystkich czynności na ten dzień. Wiedział co go dziś czeka. To cholerne przyjęcie charytatywne w którym jedyne co będzie tak naprawdę ważne to koneksje, burżujstwo, brak moralności i skruchy. A to wszystko pod fasadą pomocy innym. Nie miał pojęcia jak wytrwa w tamtym towarzystwie tej obłudy i hipokryzji.

Spojrzał zmęczony tym dniem, na ogromną kulkę w swoich nogach. Renjiro spokojnie spał nadal, nie przejmując się odgłosami domu i życia, które dawno już się przebudziło.

Touya wzruszył ramionami i z wielkim ociągnięciem wstał z łóżka, drapiąc się po głowie. Chyba będzie musiał w końcu umyć włosy czymś więcej niż mydłem. Choć tego dnia wypada, a w najbliższym czasie przy okazji musi je również skrócić, bo ich długość robiła się powoli upierdliwa.

Sunął po zimnej posadzce nagimi stopami, biorąc ubrania, które wisiały na drzwiach. Zwykły niczym niewyróżniający się garniak. Zaczął się zastanawiać, czy może nie doda jakiegoś małego dodatku w nim, by wpienić ojca, ale szybko odrzucił tę myśl. Po pierwsze, mama będzie razem z ojcem, a jej zawodu w oczach nigdy nie chciał ujrzeć. Za dużo przeszła, by jeszcze syn robił jej pod górę. Po drugie, sam nie chciał zwracać niepotrzebnej uwagi. Nie miał po co. Jaki cel mu by w tym przyświecał? Ojca nie ośmieszy. Spadłby na niego lincz, a nie tatę. On tu również jest dorosły i pewnie od razu zagościło by oburzenie u innych, że jak on może tak robić. Już to nie był ten wiek, by rodzice brali za niego odpowiedzialność.

Przeszedł do łazienki, gdzie najszybciej jak mógł próbował ogarnąć siebie i swój wygląd. Nawet ogolić się będzie musiał, czego nie znosił. Ogólnie wygląd nie był czymś o co mocno dbał. Było to dla niego niepotrzebne zawracanie głowy, bo zazwyczaj czuł, że robi to dla innych, a nie dla siebie, a samo to powodowało w nim niechęć do tego typu czynności. Nie miał zamiaru się przypodobywać innym.

Po wyjściu spod prysznica spojrzał nagi w lustro. Widać było po jego cerze, że miał ją po matce. Wybitnie chłodny odcień, który wręcz odbijał od siebie światło i mienił się w nim. Teraz już białe włosy tym bardziej dopełniały w fizycznym wyglądzie syneczka mamusi. Nie żeby mu to przeszkadzało. Zdecydowanie lepiej niż gdyby wszystko miał po ojcu. A wystarczyło mu już to, że gdy widział ojca z lat młodości, to nie licząc tych aspektów mamy, wyglądali niemal identycznie. Jakby ktoś żywcem twarz ojca przerobił na wersję mamy.

Zaczął przemywać twarz lodowatą wodą, by odciągnąć myśli od ojca. Za dużo o tym wszystkim myślał. Nie opuszczało go to. Rano się z tym budził, żył za dnia i zasypiał w nocy. Czemu nie mógł uwolnić się od tego wszystkiego? Czemu tkwił stale w tej klatce?

Ociężale po tym zaczął zakładać ubrania, końcowo przeglądając się w lustrze. Najgorzej nie było. Podkreślały te ubrania jego umięśnioną sylwetkę, ale tak właściwie, nie przykładał do wyglądu jakiejś szczególnej wagi. Wygląda jak wygląda i tyle. On z tym problemu nie miał, więc czemu inni by mieli mieć? Nic i tak mu nie powiedzą, bo widząc jego jak zwykle skamieniałą lub wykrzywioną w grymasie złości i irytacji twarz, zbyt mocno bali się.

The doll that caught fire - Hero Dabi x OcOù les histoires vivent. Découvrez maintenant