18. Bo jesteś piękna

177 8 3
                                    

Siedziałam w swoim pokoju i rozmyślałam. Co zrobić żebym nie umarła przez postrzał w głowę? Miałam naprawdę sporo pomysłów. Naprawdę sporo, ale każdy miał jakąś wadę. Zastanawiałam się nawet czy nie poprosić o pomoc rodziców. Ale szczerze to prędzej sama bym sobie strzeliła w głowę niż z moich ust wypłynęłaby chociaż jedna prośba w ich stronę.  

Powinnam była się bać. Ale nie czułam strachu. Czułam pewnego rodzaju obojętność. Było mi obojętne co się ze mną stanie. Naprawdę. Kiedyś bałam się śmierci. Potem zrozumiałam, że to nieodłączną część naszego życia. Przestałam się jej bać, kiedy zrozumiałam ze czasem śmierć jest lepsza niż życie na ziemi. Więc było mi to obojętne. Nie chciałam jednak, żeby Dean umarł. Żeby myślał, że ja umrę przez niego. Dlatego starałam się znaleźć jakiś sposób, żeby jednak nie umrzeć. Widocznie nie było mi to jeszcze pisane. Szkoda.

Westchnęłam i przewróciłam się na bok bardziej zakopując w poduszkach. Ten dzień mnie dobijał. Dodatkowo pobolewała mnie głowa zapewne od nadmiaru tego całego gówna. Sięgnęłam ręką pod poduszkę i wyciągnęłam poplątane słuchawki. Warknęłam z irytacji i zaczęłam je rozplątywać. Podłączyłam je do telefonu i puściłam losową muzykę. Pogłośniłam na maxa i przymykając oczy zaczęłam wsłuchiwać się w Black Out Days.

Chciałam wyciszyć myśli. Chciałam wyciszyć myśli. Potrzebowałam chwili spokoju. Chwilę w której po prostu odpłynę. Więc leżałam na wznak wsłuchując się w melodie. I tyle. Po prostu. Ja i muzyka. Ja i moja ucieczka.

A potem po prostu zasnęłam.

 ***

Moja drzemka nie trwała za długo, ponieważ do mojego pokoju wleciał Ethan oznajmiając, że idziemy na imprezę. I z jednej strony nie chciało mi się a z drugiej stwierdziłam, że potrzebuję się napić. Tak alkohol to świetne rozwiązanie.

Stałam właśnie przed szafą i zastanawiałam się co ubrać. Mieliśmy połowę marca, więc było już w miarę ciepło. Ubrałam na siebie niebieskie szersze jeansy i czarną koszulkę pod szyje bez rękawów. Dobrałam do tego jeszcze czarny pasek i zabrałam się za makijaż. Usiadłam przy biurku i chwyciłam za korektor. Zakryłam kilka niedoskonałości i jeszcze przypudrowałam twarz. Pociągnęłam rzęsy tuszem i byłam gotowa do wyjścia. Z wieszaka wzięłam jeszcze dużą niebieską katanę. Był to chyba mój ulubiony element garderoby, bo miał na kieszeni przypinkę, z gęsią która w dziobie trzymała nóż. Był to prezent od Roxanne który dostałam na swoje ostatnie urodziny. Chwyciłam jeszcze telefon i papierosy i wrzuciłam je do kieszeni. Kolejna zaletą tej katany. Ogromne kieszenie.

Uśmiechnęłam się do siebie w lusterku i wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w stronę schodów. Przede mną stał Dean, który tak jak ja zamykał drzwi od swojego pokoju. Patrzył na mnie spokojnie. Musiał być ostatnio u fryzjera, bo jego włosy były teraz krótkie po bokach, ale dłuższe u góry. Były w artystycznym nieładzie a kilka kosmyków zleciało na czoło chłopaka. Przeskanowałam go wzrokiem. Miał na sobie czarne szerokie spodnie czarną bluzkę i tak jak ja za dużą katanę. Zaśmiałam się kręcąc głową.

- popatrz, jak się dobraliśmy – prychnęłam i podeszłam do niego. Dean uniósł kącik ust. Zaczęłam kierować się do schodów.

- idealnie prawda? – mrukną i z nonszalancją zarzucił swoją rękę na moje ramię.

- idealnie – prychnęłam i ramię w ramię zaczęliśmy z chodzić, że schodów
 
Zeszliśmy na dół i przeszliśmy do holu, w którym zaczekaliśmy na Ethana. Chłopak przyszedł po chwili z dziarskim uśmieszkiem na twarzy. Był ubrany w czarne jeansy i bluzę z kapturem. Jego włosy były także przycięte.

Namaluj Nasze Jutro [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now