Syn szatana [12]

188 7 4
                                    

Wyszłam z domu, czując lekki powiew wiatru. Był początek kwietnia, pogoda lekko się zmieniała na cieplejszą, ale nie przeszkadzało mi to. Lubię mroźne i chłodne dni. Zima, czy jesień to moje ulubione pory roku. Kiedy spada pierwszy śnieg, przypominam sobie o naszych wspólnych świętach razem. Jako prawdziwa rodzina. Stół przepełniony potrawami i uśmiechy na twarzach. Na naszych twarzach. Na twarzach mojej rodziny.
Już dwa lata temu święta powoli przestawały być magiczne. Zaczęła się wtedy rozwijać moja depresja i każdy dzień co raz bardziej mnie przytłaczał. Pomimo zmęczenia i cierpienia, jakie czułam w środku, zawsze przy odpakowywaniu prezentów, czy zwykłym siedzeniu przy stole udawałam, że czuję się świetnie.
Zawsze tak było. Zawsze udawałam, aby nie zranić bliskich. Kłamałam, aby nikt nie musiał się o mnie martwić. Patrzyłam mojej rodzinie w oczy, wmawiając, że wszystko jest dobrze.

I do dziś to robię. Jestem takim typem osoby i tego nie zmienię. Wolę mówić najpiękniejsze kłamstwo, niż najgorszą prawdę.

Przeszłam kilka ulic, kiedy dotarłam do kawiarni wskazanej przez Claudię. Na ulicach krzątało się pełno ludzi. A to pani z dzieckiem, uroczy dziadek z laską, czy mama i tata z dwójką dzieci. Rodzina. No właśnie, rodzina. Element w moim życiu, którego zabrakło aby poczuć chwilowe szczęście.

Pociągnęłam za klamkę i weszłam do przytulnej kawiarni. Od razu poczułam woń pieczonych rogalików i przeróżnych ciast. Spojrzałam w stronę lady, gdzie kobieta właśnie podawała kawę jakiemuś facetowi. Wyglądał tak beztrosko.

Rozejrzałam się po wnętrzu budynku wypatrując ciemnowłosej dziewczyny. Zauważyłam ją, akurat gdy ściągała bluzę i usiadła w ostatnim stoliku pod oknem. Na mój widok radośnie się uśmiechnęła.

Podeszłam do stolika i przywitałam się z Claudią. Zamówiłyśmy sobie po kawie i jabłeczniku. W końcu poczułam trochę spokoju.

- Opowiadaj, jak tam u ciebie? - spytała, opierając się łokciem o drewniany stolik

Szczerze? Chujowo. Jest strasznie chujowo bo nie wiem co zrobić. Jest źle, bo nie czuję się sobą. Codziennie boje się tego, co nadejdzie jutro. Moja mama wyjechała, przerwałam terapię ze względu na koszty, a do tego mam jeszcze dwa wielkie, rzucające się sobie do gardeł problemy. Mieszkam z jebanym hipokrytą i egoistą w jednym domu, który prowadzi krzywe interesy i zapierdala na motocyklu. Jest psychopatą, którego się boję, mimo że jest cholernie gorący.

- Dobrze - odchrząknęłam, poprawiając kosmyk włosów

- Przecież widzę, że nie. Błagam kogo ty chcesz oszukać? Jeśli nie chcesz powiedzieć, to okej, ale zrobi ci się lepiej jeśli wyrzucisz to z siebie.

Kurde, była dobra. Jak ona mogła zgadnąć? Przecież umiejętność kłamania mam w jednym palcu.

- Lekkie problemy w domu. Złożyło się tak, że mieszkam z wrogiem mojego przyjaciela i dzisiaj trochę się pokłócili. - odparłam obojętnie

Claudia popatrzyła się na mnie i zacisnęła usta w wąską linię. Nie mogła nic wyczytać z jej oczu, ale wyglądała tak, jakby coś wiedziała.

- Chodzi ci o tego bruneta, o którego się pytałam w szkole? - dopytała, a ja skinęłam głową

- Ahh... mogłam się od razu domyśleć. Słyszałam jakieś plotki od kuzynki, że pewna dziewczyna zamieszkała z jednym z członków Black Shot i wszystkie dziewczyny są zawiedzione, bo był jednym z najładniejszych. Normalnie wyją do poduszki w obawie, że chłopak już nie będzie wolny. - zaśmiała się wypowiadając ostatnie zdanie

Lekko zastanawiałam się nad sensem jej słów. Black shot? Co to jest, jakiś gang mordobicia? Bo jeśli on jest jednym z jego członków to idealnie się nadaje.

Lost in your soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz