Rozdział 1

22 5 1
                                    


Jest godzina 5 rano i właśnie wracam z mojej nocnej zmiany na pogotowiu, zmęczona, głodna a do tego zmarznięta. Niby droga do domu pieszo wynosi jedyne 1,5 kilometra lecz zmęczenie po całonocnym dyżurze i pogoda jaka jest w Londynie nie sprzyjają mojemu samopoczuciu. Nie myślę o niczym innym niż miękkie łóżko i błogi sen. Po 20 minutach widzę blok, w którym mieszkam. Wchodzę na klatkę i pod drzwiami orientuję się, że nie wzięłam kluczy. Zaczynam dzwonić domofonem, dobrze wiedząc co mnie czeka. Po chwili słyszę obracający się klucz w drzwiach, już wiem, że mam przerąbane.

-Callie do cholery jasnej, masz 5 sekund na wytłumaczenie mi dlaczego budzisz mnie o 5 rano, żeby otworzyć Ci drzwi - mówi do mnie siostra zaspanym głosem.

-Cóż za miłe przywitanie siostrzyczko, też Cię kocham. A tak naprawdę to zapomniałam kluczy do domu a musiałam jakoś wejść bo padam z nóg. Gdzie Har?

-Na imprezie a gdzie.

I na tym kończy się nasza rozmowa. Fel idzie do siebie, a ja udaję się pod prysznic. Po kąpieli zmywam z siebie makijaż i przebieram się w piżamę. Po skończonych czynnościach idę do mojego pokoju. Jest on utrzymany w odcieniach szarości, lecz ma w sobie dużo akcentów kolorystycznych głównie wytworzonych przez kwiaty, które uwielbiam. Moja całkiem pokaźna kolekcja książek robi wrażenie na każdym kto wchodzi do mojego królestwa. Podchodzę i siadam na kant łóżka. Wyjmuję telefon z ładowarką z torebki i od razu podłączam go do gniazdka, które znajduje się nad moim stolikiem nocnym. Ustawiam budzik na 12 i idę spać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Słyszę dzwoniący budzik, mam ochotę wyrzucić mój telefon za okno. Definitywnie się nie wyspałam, mam ochotę zabić wszystko co się rusza.
Powoli wygrzebuję się z pościeli i kicham. O nie. Poczułam tsunami. To zły znak. Udaję się biegiem do łazienki i robię to co muszę. Chce brownie. Bardzo. Mam nadzieję, że mamy je w lodówce.

Po chwilowych rozterkach przypominam sobie, że mam dzisiaj studia. No tak jest sobota. Jeśli zdążę ogarnąć się w pół godziny to może dam radę pójść do kawiarni po moje poranne zbawienie - kawę. Nie wiem dlaczego zdecydowałam się na studia medyczne skoro i tak pracuję w pogotowiu - no tak, chciałam mieć więcej możliwości i być doktorem w zespole a nie tylko ratownikiem medycznym. Tylko, że przez moje dyżury mogę studiować jedynie w weekendy, więc oto jestem. Aktualnie czekam na moją przyjaciółkę Harmony, ponieważ ona studiuje chirurgię a, że ona ma prawko a ja nie, to jeździmy razem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Właśnie wchodzę do mojej ulubionej kawiarni przy uniwersytecie. Staję przy ladzie i witam się z obsługą, którą już tak dobrze znam. W pierwszy dzień po rozpoczęciu roku przyszłam tu i o mało co nie zemdlałam ze stresu. Tak się zaczęła moja znajomość z właścicielką obiektu - Adią. Przy ladzie spotykam Madeline i proszę o to co zawsze - karmelowe cappuccino z gałką lodów o smaku słony karmel i czekoladowe ciastko bezglutenowe. Nie żebym miała uczulenie na gluten, one po prostu są obłędne. Po odebraniu tego śniadania bogów udaje się pod salę wykładową.

-Ej Callie! Usiądź ze mną! - do moich uszu dobiega głos wcześniej wspomnianej przeze mnie dziewczyny.

-Adia to, że na sali jest tyle ludzi to nie znaczy, że musisz tak krzyczeć - upomniałam moją przyjaciółkę.

-No już się tak nie denerwuj, co Cię dziś ugryzło?

-A co może mnie gryźć co miesiąc?

-A okej rozumiem. Przez najbliższe kilka dni nie denerwować, zanotowane.

Nasze rozmowy przerwał nam wykładowca, który właśnie wszedł do sali. Wszystkie rozmowy ucichły i rozpoczął się 2-godzinny wykład dotyczący chorób przewlekłych.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po całym dniu męczących, wręcz wykańczających wykładów, w końcu mogę wrócić do domu. Jako, że Har skończyła wcześniej, jestem zmuszona wrócić metrem. Nie jest to jakaś tragedia lecz nie jest to też wymarzony środek transportu. Właśnie wyszłam głównymi drzwiami i udałam się na peron, jednak coś mi przeszkodziło. Byłam świadkiem wypadku samochodowego. Zderzenie dwóch aut na skrzyżowaniu. Od razu zadzwoniłam po pomoc.

-Cześć George tu Callie. Jestem na skrzyżowaniu na ulicy 74 Huntley St, tam przy uniwersytecie. Właśnie byłam świadkiem wypadku komunikacyjnego, dwa auta w pierwszym 3 osoby, a w drugim 2. Zaraz rozeznam się w sytuacji, ale na początek potrzebuje przynajmniej 2 karetki, straż i patrol policji.

-Dobra już wysyłam, na wszelki wypadek zostań na linii. Nic Ci się nie stało?

-Nie wszystko jest ok.

Gdy upewniłam się, że bezpiecznie mogę rozpocząć pomoc i mam rękawiczki, podeszłam do auta, z którego się dymiło. Świadkom wypadku, którzy w tym czasie jechali autem, kazałam rozstawić trójkąty bezpieczeństwa i założyć kamizelki. Poprosiłam kilku przechodniów, żeby pomogli mi wyjąć poszkodowanych. Położyliśmy ich w bezpiecznej odległości od aut. 3 osoby miały małe szramy lecz były w szoku. Pozostałe 2 znajdowały się w stanie ciężkim. Jedna z nich nie oddychała. Rozpoczęłam resuscytację.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy przyjechała pierwsza karetka. Okazało się, że był to mój zespół. Podeszłam do kierownika zespołu, Ashley.

-Dobra Ashley słuchaj. Mamy tu 3 w stanie dobrym, 2 w stanie ciężkim. Kobieta w ciąży, krwawienie z dróg rodnych. Mężczyzna po resuscytacji, powrócił oddech bardzo płytki. Brzuch twardy, prawdopodobnie krwotok wewnętrzny. Trzeba wszystkim zrobić rezonans głowy. Ode mnie to tyle.

-Dobra robota Callie. Tom, Jacob przejmujemy.

Postanowiłam pójść jeszcze do patrolu policji złożyć zeznania. Po skończonej czynności, miałam udać się na stację metra. Właśnie byłam w drodze, kiedy nagle zaczęłam mieć mroczki przed oczami. Wiedziałam co się zbliża. Zawróciłam i tyle ile mogłam szłam jak najbliżej karetek, które jeszcze nie odjechały. Ostatkami sił krzyknęłam do Ashley, i upadłam. Zemdlałam.

Hej!
Jest to pierwszy rozdział mojej nowej książki, taki przedsmak. Jeśli chcielibyście więcej, komentujcie i gwiazdkujcie.
Wasza Teu <3

Gwiazda życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz