Rozdział 10

7 6 0
                                    

Mieliśmy bardzo ważny egzamin z matematyki, który stanowił 75% wagi naszej oceny półrocznej. Dlatego przez cały tydzień, codziennie udzielałem Peterowi korepetycji. Czasem w szkole, a czasem u niego.

Przez częste odwiedzanie blondyna, bardziej zapoznałem się z Bruno. Myślę, że nawet mnie polubił. Jednym słowem - dogadujemy się i śmiejemy z podobnych żartów. Jednak zazwyczaj pogrywa ze mną, co jest irytujące.

Dzięki Bogu nauka nareszcie dobiegła końca, a my możemy trochę odpocząć. Dziś mam nocować u Petera, no wiecie ,,nocować''. Wyszedł jego ulubiony film, a on chciał go ze mną pooglądać. Co prawda nie interesują mnie wyścigi aut, oraz krew na ekranie, ale cóż ja poradzę.

***

- Hej.

- Cześć, co ty taki zmarnowany?

- Nie zmarnowany tylko zmęczony. Uczyłem się odkąd przyszedłem ze szkoły. Bo po nocce z tobą zapewne jutro będę nie przytomny.

- Uczyłeś się aż do teraz? Jest 21, a poza tym z czego się uczyłeś, jak zdaliśmy ten egzamin?

Spojrzałem na niego z miną, która mówiła, że nie mam zamiaru powtarzać się dwa razy.

Ale wiecie - mądrzy ludzie zawsze znajdą czas, aby się pouczyć.

- Okej, nie było pytania. Chodź.

Weszliśmy do kuchni, gdzie usiadłem na obrotowym krześle przy blacie.

- Cześć, Mateo

Lekko się wzdrygnąłem i obróciłem. Na kanapie leżał Bruno. Miał na sobie szare dresy i koszulkę, która opinała jego mięś... Zaraz o czym ja myślę?

- H-hej. Co ty tutaj robisz?

- W mieszkaniu Bruno pękła rura z wodą i zalała jego pokój. Co prawda mógł spać w salonie, ale mama upierała się, żeby przyjechał.

Spojrzałem na bruneta, a ten tylko potwierdzająco kiwną głową.

***

- Tylko masz się skupić Mateo. Pomyśl, że to konkurs matematyczny czy coś.

- Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Postaram się. Może będzie ciekawy.

Na bieżąco będę zdawał wam relacje z tego, jak próbuję nie zasnąć.

Pierwsze 10 minut filmu - flaki z olejem. Kolejne trzydzieści minut całkiem do zniesienia, tylko niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego koleś lata z nożem po ulicy, zabija ludzi, a nikt jeszcze nie zadzwonił na policję?

Ał, Boże co to było. A to tylko noga Petera. W sumie kiedyś wspominał, że strasznie się wierci w nocy... Dziwne... Czemu jest tak ciemno? Która w ogóle jest godzina?

Obejrzałem się dookoło. Peter spał obok mnie. Położyłem się z powrotem z nadzieją, że szybko uda mi się zasnąć.

Ta - nic z tego. Czułem dziwną pustkę, którą mogło wypełnić tylko - jedzenie. Tak jedzonko. Lek na wszystko. Schodząc na dół, zobaczyłem, że świeci się mała lampka, która oświetlała małą część pomieszczenia.

Przy kuchence stał Bruno. Nie mam pojęcia co robił. Obrócony był do mnie plecami. Miał krótkie, materiałowe spodenki i jakąś zwykłą koszulkę. Usiadłem przy blacie na krześle od strony salonu. Przyglądałem mu się z bezpiecznej dla mnie odległości. Po tym incydencie z bitą śmietaną, jednak mimo wszystko, wolałem trzymam się na baczności.

- Zamierzasz się mi tak przyglądać? - chłopak obrócił się w moją stronę i oparł o kuchenkę. - Nie żebym miał coś przeciwko. - a ten dalej swoje. - Nie możesz spać? - kiwnąłem lekko głową na znak potwierdzenia, na co Bruno lekko się uśmiechnął. - Nie powinieneś się wstydzić, w końcu się przyjaźnimy. - przyjaźnimy? My? Z dnia na dzień ten facet coraz to bardziej mnie zaskakuje. - Jesteś głodny?

- Nie.

- Okej, a więc co chcesz, żebym ci przyrządził. Masz do wyboru jajecznicę albo... Jajecznicę? Co wybierasz?

Oparłem łokcie o blat, a ręce zaciśniętę w pięści na policzkach.

- Hym... Jajecznicę? - lekko się uśmiechnąłem.

- Dobry wybór, to specjalność szefa.

- Czy to jedyna specjalność szefa?

- Proszę, nie zagłębiajmy się w szczegóły.

Zaśmiałem się pod nosem. Patrzyłem na ręce Bruno, które mieszały prażące się na patelni jajka. Poczułem się jak w domu.

Na myśl o tym uśmiechnąłem się sam do siebie, w tym samym czasie brunet podsunął mi talerz pod nos.

- Wyglądają nieźle, prawda?

Popatrzyłem na niego, lekko zdezorientowany.

- Co?

- Jajka...?

- Aaa. Tak, tak. Ładnie...

- Pfff.

- Co!? - uniosłem głos.

- Ciii. - Bruno zakrył moje usta swoją ręką. Była ciepła i... I pachniała jajecznicą - fuj.

- Zabieraj tą łapę.

- Obudzisz Petra.

- Dobrze, już jestem cicho.

Zaczęliśmy jeść. Prawdę mówiąc, jak na coś, co zrobiła osoba, która nie ma pojęcia o gotowaniu - muszę przyznać, że jest to całkiem smaczne.

- Dlaczego się uśmiechałeś?

- Hym? - podniosłem wzrok razem z buzią pełną jedzenia. Bruno spojrzał na mnie i dodał:

- O kim myślałeś?

Czyż to nie idealny czas? Przecież sam się prosi, żebym trochę się z nim podroczył. Nie mogę przegapić takiej szansy.

Uśmiechnąłem się lekko. Bruno utkwił wzrokiem na swoim talerzu i bez namysłu babrał w nim widelcem. Przechyliłem się w jego stronę, opierając dłonie na blacie.

- Zazdrosny?

Bruno, opamiętał się i spojrzał na mnie. Na jego twarzy panowało zdziwienie, wręcz przeciwnie do mojej. Uśmiechałem się ironicznie. Chyba zrozumiał, że się z nim droczę, bo odchylił się do tyłu. Językiem dotknął wewnętrznej części policzka, wybrzuszając go na zewnątrz. Odłożył widelec i pochylił się ku mnie, z lekkim uśmiechem.

- Możliwe.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Jego spojrzenie - momentalnie mnie zawstydziło.

- Co robicie? - zapytał stający w bokserkach i koszulce Peter.

- A, nic. My tylko...

- Jemy. - dodał Bruno wracając na swoje miejsce.

- Tak, jemy. - z lekkim zdenerwowaniem dodałem. Wziąłem ostatni kęs do buzi. Spojrzałem na bruneta, który rozmawiał z bratem. Faktycznie ma bardzo zarysowaną szczękę i umięś... Dość!

- Cough, cough.

- Masz, napij się. Po co jesz tak szybko?. - Bruno podał mi kubek z wodą. Nachylił się nade mną, gdy Peter wyciągał sok z lodówki i szepną mi do ucha:

- Chyba, że myślałeś o mnie? Jak tak to możesz się częściej dławić. - na te słowa wyplułem wodę, którą miałem w buzi prosto na ziemie. Czułem jak moje ucho czerwienieje, a ja nie mogę nic z tym zrobić.

Dlaczego tak się czuję?!

- Stary co z tobą? Wszystko w porządku?

- Tak, tak... Możemy już iść na g...

- Śpicie w jednym łóżku? - Bruno momentalnie się wyprostował i spojrzał w stronę brata.

- Tak? Co w tym dziwnego?

- Nie nic. Tak tylko pytam.

- Chodź Mateo.

- Tak już idę. - spojrzałem na Bruno po raz ostatni.

- Dobranoc.

- Dobranoc, Mateo.

Sobota: 03:35,2022

Zdrajca: Miłej nocy.

-odczytane-

Rianbow White RosesWhere stories live. Discover now