Nie myśl że ze mną wygrasz

96 9 5
                                    

Dazai
"Widzę niepokój w jego oczach, czyżby mi nie ufał?" Pomimo tych myśli, uśmiecham się przymykając lekko oczy.
- Ne Chuuya, nie ma się czego bać. W końcu ci krzywdy nie zrobię, prędzej sobie - wyciągam rękę z kieszeni. "Proszę cię Nakahara, daj mi jeszcze jeden sens do życia, a będę Ci wdzięczny do końca życia. Poprostu mi zaufaj proszę" - w sumie to trochę dziwne aby chłopak który chce popełnić samobójstwo, prosił kogoś o sens życia. Prawda?
- A co jeśli odmówię? - mówi to krzyżując ręce na piersi, na pewno tak nie myślał, tylko powiedział żeby  zobaczyć jakie ma opcje, już ja znam takie osoby jak on. Ci łatwo za wygraną nie dają.
- Oczywiście nie będę cię zmuszał, ale spójrz na to z tej strony, że znalezienie pracy może trochę zająć - przewracam oczami i łapie się za tył głowy - Po za tym nie sądzę abyś dał radę zagrać moje zwariowane utwory więc na jedno wychodzi. Twoje zdolności to nic w porównaniu z moimi - tak jak przeczuwałem, chłopak schwytał przynętę, gdyż zaraz po tym co powiedziałem uścisnął moją dłoń, co oznaczało że zgadza się na zakład.
- Tak żebyś se zapamiętał. Nie gardź moimi zdolnościami nigdy, bo mogę cię zaskoczyć w każdej chwili Dazai - lekki wiatr poruszył jego grzywką, wtedy mogłem się bardziej przyjrzeć twarzy rudzielca, a moją uwagę przykuły jego błękitne oczy. Co prawda już się wymienialiśmy wzrokiem, ale wtedy nie zwracałem zbytnio uwagi na jego kolor oczów.
W jego oczach mogłem ujrzeć płomień który nie przestawał płonąć, naprawdę był zmotywowany do zagrania każdego mojego utworu, cóż za interesujący przypadek skrzypka.
- W takim razie Chuuya ile jesteś w stanie zagrać utworów jednego dnia? - patrzy na mnie ze zdziwieniem, jakby był w jakimś teleturnieju i to było jego ostatnie pytanie, gdy on zaczyna rozmyślać nad odpowiedzią, ja ledwo co się powstrzymuje od śmiechu.
- Heh. O takie rzeczy mnie nie pytaj. Mogę zagrać tyle utworów ile zostanie mi dane abym zagrał - na szczęście jeszcze się nie skapnął że zaraz ja tu śmiechem wybuchnę.
- To się świetnie składa, bo właśnie w domu mam z 50 utworów które chce abyś zagrał. Oczywiście wszystkie jednego dnia.
- Cz-czekaj ty tak na serio?
- Nie tak mi się tylko powiedziało aby zobaczyć twoją reakcje - minę którą zrobił później, była jeszcze lepsza od poprzedniej to już nie było do wytrzymania i zacząłem się śmiać. Ten natomiast patrzył na mnie z irytacją, a ja tylko wzruszyłem ramionami dalej się śmiejąc.
- Nie wiem jakim cudem mam z tobą wytrzymać - "sam też tego nie wiem" z tego względu wiele ludzi porzuciło ze mną współpracę przez ten mój charakter. Co mogłem zrobić, specialnie dla kogoś się nie zmienię, nawet jakby mnie prosił nie wiadomo ile.
Po opanowaniu swojej głupawki spojrzałem na zegarek było już naprawdę późno.
- Robi się już późno. Chuuya mam jeszcze coś do załatwienia więc spotkajmy się o 15.00 w kawiarni, mam nadzieję że ci pasuje. Bo jeśli nie to muszę cie poprosić o twój adres - spojrzałem za siebie kątem oka i ze śmietnika wyskoczył kot, Chuuya jednak nie skupił na niego uwagi, a bardziej na tym co powiedziałem.
- Obejdzie się bez mojego adresu - już myślałem że będę mógł Ci złożyć wizytę niespodziankę.
- Powiedz mi tylko co to za kawiarnia - skoro nie wiesz co to za kawiarnia to może podaj mi swój adres, będzie wtedy prościej nam obydwu.
- Ehh akurat zapomniałem nazwy, ale podpowiem Ci że to jest duży budynek z cegieł, niedaleko jest sygnalizacja świetlna na pewno znajdziesz. Będę za ciebie trzymał kciuki - powiedziałem mu tyle wskazówek ile byłem w stanie. Dziwne było to że nie pamiętałem nazwy, lecz pamiętałem imię naprawdę miłych oraz pięknych kelnerek.
- Niech Ci będzie dam radę jakoś - mówiąc to odwraca się i odchodzi, a ja wciąż mam ochotę z nim jeszcze pogadać. W tym samym momencie kot przeskakuje tuż obok mnie, i ustawia się tak abym za nim szedł.
Wkładam ręce do kieszeni i wypuszczam powietrze.
- Masz wyczucie czasu ci powiem, możemy już iść. Mam nadzieję że on też nie długo do nas dołączy.

Chuuya
Wychodząc z tej ciemnej uliczki myślałem że za chwilę Dazai znowu mnie zatrzyma lecz tak się nie stało. Wciąż jednak nie mogłem pojąć że właśnie poznałem kompozytora który chce mi pomóc, może jednak świat ma czasem dobre plany wobec nas.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, była 02:15 zaskoczyłem się że było już tak późno, więc szybko udałem się do domu. Gdy byłem już niedaleko poczułem jak małe krople deszczu spadają mnie.
- Cholera zaraz się rozpada. - zacząłem biec, jednocześnie odczuwając że gdy byłem bliżej domu coraz mocniej zaczęło padać. Po wejściu do domu, czułem jak skapywała ze mnie woda. Odłożyłem skrzypce na szafkę i wszedłem do łazienki aby się przebrać. Gdy ściągnąłem z siebie ubrania musiałem się wytrzeć ręcznikiem, następnie przebrałem się w luźną bluzkę na krótki rękaw i udałem się do sypialni. Poczułem ulgę będąc już w ciepłym, a przede wszystkim suchym miejscu.
- Dobra teraz tylko ustawić budzik i iść spać. Bo w końcu muszę się dowiedzieć gdzie ta kawiarnia. - po ustawieniu budzika na 09:30 odłożyłem telefon i zasnąłem o dziwo od razu, co często się nie zdarza.

***

Gdy przy moim uchu słysze sygnał że przyszła już pora się obudzić, z niechęcią wyciągam rękę i wyłączam budzik, jednak zanim zbiorę w sobie siłę aby wstać daje sobie jeszcze 5 minut. Jednak to 5 minut przeradza się w 10 minut, następnie w 15 i tak dalej. Aż w końcu wstaję po 11, od razu udaje się do kuchni aby wstawić wodę na kawę, którą rzadko piłem ale wciąż czułem się jakoś nie wyspany więc to była jedyna opcja aby się wybudzić.
Od razu się ogarniam, "normalnie jakbym wrócił do szkolnych lat" - pomyślałem, bo będąc szczerym teraz to mógłbym jeszcze spać, ale nie chciałem się spóźnić na spotkanie. Będąc przebranym, wypijam i zjadam coś na śniadanie, widząc która to już jest godzina zabieram skrzypce i  wychodzę z domu.
- Dobra teraz tylko muszę spojrzeć gdzie to jest ta kawiarenka - zaczynam iść przed siebie - Dazai mówił że to jakiś wysoki, ceglany budynek. Jednak było by prościej gdyby podał nazwę kawiarnii, zamiast opisu budynku - ciężko wzdychając wchodzę w lokalizator i wyszukuje wszystkie kawiarnie które zgadzają się z opisem budynku. Po jakiś 15 minutach poszukiwań w końcu ją znajduje i udaję się tak jak wskazywał mi lokalizator.
Co chwilę sprawdzałem godzinę i czas jaki pozostał do tej kawiarni wmawiając sobie że zdążę. Gdy jednak zauważam że do spotkania została godzina zaczynam się stresować, po skręceniu w prawo widzę w końcu ten cholerny budynek.
Od razu chowam telefon do kieszeni i zaczynam biec nie zwracając uwagi na to że teraz zdążę, jednak po wpadnięciu znowu na chłopaka, ta myśl jest już nie ważna. "Ja to mam tupet do wpadania na chłopaków" - pomyślałem, następnie spojrzałem na chłopaka który trzymał  dwie torby wypełnione różnymi przekąskami.
- Pośpiech to zły doradca przyjacielu - powiedział, gdy się do mnie odwrócił poprawiając okulary.

Wiem że trochę czekać musieliście, ale zebrałam się i skończyłam ten rozdział w końcu. Kolejny rozdział pojawi się kiedyś, lecz nie wiadomo jak będzie że szkołą, postaram się go opublikować jak będę miała chwilę i motywację na pisanie.
Chciałabym też podziękować osobą które oddają głosy ❤
Bądźcie wytrwali i wyczekujcie ^^

Do zobaczenia w rozdziale 4
"To miejsce to twoja scena"

So let me play my violin for you Bsd °Soukoku° Where stories live. Discover now