PRZEPROWADZKA

246 17 2
                                    

Siedzę w samochodzie już od 4 godzin. Ile można?! Patrzyłam przez okno na te wszystkie domu, pola i łąki które mijaliśmy z dość duża prędkością. Usłyszałam dźwięk muzyki. Spojrzałam na osoby siedzące ze mną w samochodzie, wszyscy śpiewali i zajadali się żelkami.

- Daj żelka. - zaśmiałam się a Tomoe rzucił we mnie paczka kwaśnych żelków.

- Łapaj - zaśmiał się chłopak.

- Powiedziałam daj, nie rzuć, durniu. - zaśmiałam się i wsadziłam do buzi żelka.

Właśnie jechaliśmy do nowego domu. Nie mogłam się doczekać. Nowe miasto, nowe możliwości i brak starych wspomnień. Jakież to cudowne uczucie, no i wreszcie będę miała swój pokój. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zamknęłam oczy. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam. Obudziłam się gdy byliśmy już w Paryżu.

- Jejuuu, jak tu ładnie. - przyłożyłam głowę do okna i wpatrywałam w te wszystkie wieżowce.

Było ich mnóstwo, jeden na drugim. Pełno bilboardów, reklam i innych. Uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Mamo.. jestem głodna - mruknęła dziewczynka

- Już spokojnie Layla - odparła do córeczki

- Mamoo ja też.. - krzyknęła Mia.

- Mizuki podjedzmy do jakiegoś sklepu czy gdzieś, dziewczynki są głodne.

Chwilę później zrobiliśmy mały postój w centrum Paryża.

- Macie tutaj godzinę czasu dla siebie. Postarajcie się nie zgubić - uśmiechnęła się mama i poszła z dziewczynami w stronę jakiej restauracji.

- To co? Zakupy? - wyskoczył Mikey. Chłopak od zawsze uwielbiał zakupy i gry komputerowe.

Skierowaliśmy się w stronę galerii gdzie postanowiliśmy się lekko rozdzielić. Ja poszłam w kierunku sklepu z gitarami. Myślałam od jakiegoś czasu o tym by powrócić do gry na gitarze i tańca. Musiałam zrezygnować z tych dwóch pasji ze względu na tatę i to, że nie mieliśmy pieniędzy na jedzenie a co dopiero na moje przyjemności. Weszłam do sklepu i podeszłam do jednej z gitar. Była to czerwono czarna gitara elektryczna. Poczułam, że uderzyłam w cos plecami a chwilę później wylądowałam na ziemi. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka o czerwonych włosach, ubrany w czarne jeansy z dziurami i czarne glany. Jego grymas na twarzy był dość niepokojący.

- PATRZ JAK ŁAZISZ - mruknął i stanął na miejscu w którym ja przed chwilą stałam.

Opuściłam głowę a po moich policzkach spłynęły łzy. Zaciskam pięści i wstałam z ziemi. Wszystko co działo się w moim dzieciństwie napłynęło znowu do mojej głowy. Wszystkie wspomnienia. Spojrzałam na chłopaka jeszcze raz. Zobaczyłam zaskoczenie na jego twarzy gdy spojrzał mi w oczy. Podniosłam plecak z ziemi i wyszłam ze sklepu. Skierowałam się w stronę ławeczki na której mieliśmy się spotkać z braćmi.

Kastiel

-PATRZ JAK ŁAZISZ - mruknąłem i spojrzałem na dziewczynę która stała a raczej leżała na ziemi.

Gdy podniosła się i spojrzała mi w oczy poczułeś się dziwnie. Po raz pierwszy, było mi... przykro? Nie Kastiel wydaje Ci się. Nie przejmujesz się takimi rzeczami. Chłopie ogarnij się.

- Kastiel, musisz przestać tak reagować gdy ktoś na Ciebie wpada lub odzywa się do Ciebie. - zwrócił mi uwagę, kolega stojący na ladą.

- Wiem, pierwszy raz poczułem się tak dziwnie. - oparłem się o ladę i spojrzałem na chłopaka.

- Dziwnie? W sensie? - spojrzał na mnie i lekko pochylił głowę w bok.

- Co tak kręcisz głowa jak pies? No dziwnie. Jakby... - przerwałem i rozejrzałem się po sklepie - było mi głupio i przykro, że potraktowałem tak tamtą dziewczynę.

KWIAT WIŚNI [1] |KASTIEL|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang