Rozdział 36

645 38 8
                                    

Nastał kolejny dzień. Nie wiem ile już tu jestem cztery dni, tydzień, więcej. Nie mam pojęcia, ponieważ mimo, że nie mam tu tragicznych warunków zwarzywszy na fakt mojej sytuacji to nie mam tu okien, a drzwi są zamykane na klucz za każdym razem kiedy Oskar wychodzi lub kiedy któryś z dwóch ludzi jaki tu wchodzi opuszcza mój ,, pokój'' zostawiając mi jedzenie. Na początku myślałam, że mój porywacz tylko tak gadał o tym jak to się nie zajmie mną i dzieckiem, ale on mówił serio. Codziennie dostaje trzy posiłki dziennie według specjalnej diety lekarza, który był tu niedawno sprawdzić mój stan zdrowia. Nie wiem kiedy to było bo dzień zlewa mi się nocą, ale jakbym miała zgadywać to dzień po moim obudzeniu się. Dostałam nowe łóżko, dużo wygodniejsze niż wcześniejsze, jakieś książki żebym ,, się nie nudziła''. Wszystko fajnie i wogule, ale za każdym razem kiedy proszę Oskara o to żeby mnie wypuścił ten mówi ,, Kocham cię słońce dlatego cię nie wypuszczę. Zbyt długo na ciebie czekałem. Poza tym to dla twojego bezpieczeństwa, żeby mój brat cię nie znalazł i nie zabrał mi ponownie.'' Mniej więcej coś takiego słyszę za każdym razem. Jego rzekoma miłości to tak naprawdę jakaś chora obsesja. Nie raz czułam jak jeździł tymi swoimi obrzydliwymi łapskami po moim ciele, podczas gdy ja udawałam, że śpię. Nie raz próbował mnie pocałować lub coś więcej, ale za każdym razem się odsuwałam mówiąc, że to za szybko dla mnie. I mimo, że rezygnował to widziałam jak codziennie wkurwia go to coraz bardziej. Bałam się tego, że w końcu nie wytrzyma i zrobi coś wbrew mojej woli. A ja nie umiałam się przemóc. Nawet myśli o tym jak najprawdopodobniej Brajan zabawia się teraz z inną, nie potrafiły mnie przemóc do tego, żeby zbliżyć się w jakikolwiek sposób z Oskarem. Nie umiałam za cholerę tego zrobić.

Codziennie coraz bardziej się bałam, że nikt mnie nie znajdzie i będę skazana na życie z tym popaprańcem. Tak naprawdę każdy szmer lub dotyk mnie budził, ale za każdym razem wiem, że te on. Ludzie Oskara tu nie mają wstępu, a ci którzy przynoszą mi jedzenie, nawet na mnie nie spoglądają. Przynoszą mi jedzenie, zabierają poprzednie talerze i wychodzą. Nie raz próbowałam ich przekonać żeby pomogli mi uciec, ale za każdym razem udawali, że mnie nie słyszą i szybko wychodzili. Po którymś razie zrezygnowałam. Nie raz szukałam czegoś czym mogła bym otworzyć te cholerne drzwi lub zaatakować, któregoś z tych chuji tak żeby stracili przytomność, zabrać im broń i spróbować stad uciec. Jednak Oskar się idealnie wręcz przygotował i niczego nie znalazłam. Żadnej lampy, nożyczek, wazonu, wsuwki. Za to w pokoju są kamery tylko bez obrazu. Nagrywają same dźwięki. Wiem bo kiedy je zauważyłam zapytałam od razu o nie mojego porywacza i mi o tym powiedział. Debil. Nie chce żeby ktoś mnie mógł podglądać lub oglądać nas, ale żeby nagrywać nasze rozmowy to już nie problem. Na samą myśl przewracam oczami i wznoszę oczy ku niebu modląc się o siłę i cierpliwość.

Któregoś razu zdziwiłam się bardzo bo razem z Oskarem przyszła kobieta w średnim wieku. Była cholernie przestraszona. Oskar mi wtedy wytłumaczył, że musi bardziej zmotywować swojego brata do poszukiwań. Nie chcąc mnie krzywdzić kazał tej dziewczynie umalować mnie tak żeby moja twarz wyglądała jakby mnie ktoś porządnie uderzył w nią. Na rękach miałam delikatne sińce ,,od mocnego uścisku''. Muszę przyznać, że kobieta znała się na rzeczy ja sama gdybym nie widziała jej podczas pracy pomyślałabym, że może w pewnym momencie mnie uśpili i tak załatwili.

Miałam wątpliwości czy Brajana ruszy takie coś. Prędzej Lena by postawiła wszystkich do pionu i wpadła w szał, że jeszcze mnie nie znaleźli. Oskar jednak twierdził, że jego braciszek wariuje, szuka mnie wszędzie i sprowadził dość dużą armię ludzi gotową do akcji odbicia mnie. Nie specjalnie w to wierzyłam, ale jeśli istniała jakakolwiek nadzieja, że uda mi się od niego uciec, trzymałam się jej cholernie. Musiałam wierzyć w cud i w to, że dam radę ochronić mojego maluszka przed tym szaleńcem.

Niedawno usłyszałam jak ochroniarz, który pilnuje mojej celi gadał z innym po włosku, że ich szefowi znudziło się zabawa w kotka i myszkę z Smokiem i postanowił mu ułatwić nieco znalezienie mnie, żeby jak najszybciej się go pozbyć i zająć jego miejsce. Myśleli, że pewnie nic nie zrozumiem, ale ja podczas pobytu tutaj trochę poduczyłam się włoskiego i coś tam zrozumiałam z ich rozmowy. Akurat mojego ochroniarza się boję kiedy raz wszedł z Oskarem do mojej celi przyglądał mi się jakby była smakowitym kąskiem do zjedzenia. Chciało mi się wtedy wymiotować na samą myśl, że.... Oskar jednak jakby wyczuwając mój lęk kazał mu wyjść i tu więcej nie wchodzić. Za tą jedną rzecz byłam mu wdzięczna. Widać było jak jego żołnierze się go boją i wykonują jego rozkazy bez zająknięcia, dlatego miałam pewność, że nic mi ani dziecku się nie stanie.

Mój prywatny DiabełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz