3. Ile jesteś dla nich warta?

7.3K 132 38
                                    

W poniedziałek zawitałam w liceum i po raz pierwszy naprawdę tego pożałowałam. Ludzie drażnią mnie od samego rana. Nie wyspałam się, jak jechałam do szkoły prawie ktoś we mnie wjechał i jeszcze zaczął mi się okres.

Od rana słyszę jak ludzie rozmawiają o studiach. Gdzie kto chce wyjechać, co studiować, że nie mogą się doczekać jakiś warsztatów u nas w szkole. Ja nie mam pojęcia o co chodzi. Słyszałam tylko, że będą warsztaty czy coś w tym stylu, ale przypuszczam, że każdy indywidualnie będzie rozmawiać z doradcami.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie mam pojęcia co chciałabym robić i to mnie wkurwia.

- Masz takie ładne włosy. - głos przyjaciela obił się o moje uszy, kiedy zjawił się tuż przy mnie.

- Czego chcesz? - zapytałam bez wzruszenia, odkładając książkę od geografii do szafki.

- Zajebiście wyglądasz w tych spodniach. - oznajmił podekscytowany.

Zmarszczyłam brwi, zamknęłam szafkę i zwróciłam się w stronę chłopaka.

- Tak... - przeciągnęłam. - Też je lubię. - posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.

- Chcesz pojechać ze mną do Marloo? - zapytał, a więc o to mu chodziło. - Mamy okienko, a Rose ma jakieś spotkanie komitetu. - rzucił.

- Wystarczyło zapytać. - prychnęłam. - Ale jak już słodzisz to się jeszcze trochę postaraj. - zaśmiał się na moje słowa.

Lopez ma dwie godziny okienka, a ja jedną. Podobno kilku nauczycieli gdzieś pojechało, ale zbytnio mnie to nie obchodzi. Sądziłam, że posiedzimy na stołówce czy coś, ale skoro ma ochotę tam jechać to pojadę z nim.

Po niecałych dwudziestu minutach jazdy i plotkowaniu usiedliśmy przy stoliku. Muszę przyznać, że rozmowa z Tylerem trochę mnie ożywiła. Kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. Kupiłam kanapkę z kurczakiem i warzywami, do tego małą kawę. Tyler wziął też jakąś kanapkę, sałatkę i również kawę.

- To jedzenie jest najlepsze. - odparł, zajadając się kanapką. Przyznałam mu rację. - Widziałaś dzisiaj Marcela? - zmienił temat.

- Nie - pokręciłam przecząco głową. - A co?

- Bo ja też ich dzisiaj nie widziałem. - wzruszył ramionami, zastanawiając się nad czymś. - Nadal chcesz iść na studia do LA? - rzucił. Właściwie to sama nie znam odpowiedzi na to pytanie.

- Na razie tylko te chodzą mi po głowie. - odpowiedziałam. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Za rok, o tej porze każdy z nas będzie szykował się do swoich studiów w innym miejscu na ziemi.

- Ja myślałem jeszcze nad prawem, ale nie wiem właściwie gdzie. - upił łyk swojej kawy. - Ojciec mi doradza Yale albo Nowy York, ale to jego marzenie i nie wiem czy z nim to dzielę. - dodał.

Chcę iść na zarządzanie w LA, Rose od dawna mówiła, że jej marzenie to chodzić na medycynę w Stanford albo Yale, a Tyler obrał sobie za kurs prawo, ale sam do końca nie jest przekonany co do tego. To ostatnia klasa liceum. Teraz jesteśmy wszyscy w jednej szkole, mieszkamy w tym samym mieście, a do siebie mamy niecałe dwadzieścia minut. Kiedy dostaniemy się na studia, Rose będzie w Nowym Jorku, ja w LA, a Lopez jeszcze gdzieś indziej. Nie chodzi mi o to, że mnie to przeraża, albo, że nie wiedziałam, że tak będzie. Po prostu czasami jak o tym myślę to dochodzę do wniosku, że tego nie chcę. Nie chcę, żebyśmy mieszkali tyle drogi od siebie, ale wiem, że tak trzeba. To mnie boli.

Przeżyłam trochę czasu w Miami bez przyjaciół, to było ciężkie, ale to coś innego. Wraz ze studiami przychodzi inny etap życia. Nie chodzi mi o dorosłość bo musieliśmy dorosnąć o wiele wcześniej. Chodzi o to, że nie chcę by nasze życie zamieniło się w trzy osobne życia, w innych miastach, z innym osobami.

Time to race - ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz