— Riki POV. —
Po tygodniu od przebicia skrzydła Reda, już całkiem wyzdrowiał. Została na tej części jego ciała dosyć duża jasna blizna, tylko ona została po tym okropnym zdarzeniu.
Tej samej nocy chciałem czegoś spróbować, dlatego przeczekaliśmy z przyjacielem calutki dzień, bedąc schowanymi pod Korzeniami drzewa, a gdy wreszcie nastała głęboka, cicha i czarna noc, wyszliśmy rozprostować kości .
Starość nie radość kochani.
Pomachałem ręką a on podążał że mną na bardziej otwarty teren. Red był średniej wielkości, skrzydła rozkładał na około 2 metry a dam z długości był około też 2 . Duże smoki to dopiero byki...
Poza tym miał piękne czarne oczy wielkości ludzkiej pięści. Mogłem spokojnie powiedzieć, że wyglądał jak smok z każdej animowanej bajki.
- Słuchaj... A gdyby tak wylecieć z murów zamku, nad górami.. Pokazał bym ci Mój dom a ty byś rozprostował skrzydła i sprawdził czy dobrze działa to twoje co ty na to? - zapytałem szeptem mając nadzieje, że chociaż trochę zrozumiał. Patrzył się na mnie inteligentnie, a ja pomagałem sobie na migi rękami pokazując jak się leci.
Może zrozumiał może nie, ale nie miałem zamiaru zrezygnować. Gdy Red spokojnie stał na czterech łapskach, ja pogładziłem go po plecach, w miejscu między dwoma skrzydłami, po czym powoli przerzuciłem lewą nogę przy lewym boku smoka. Poruszył się ale nie zareagował.
Prawa noga była już na miejscu, więc jedyne co zostało to...
Jednak nie miałem jak tego zrobić. Red bowiem zniecierpliwiony pobiegł trochę do przodu odbił się od ziemi, zaczął poruszać skrzydłami, dzięki czemu...
Najprawdziwiej w życiu lecieliśmy. W środku nocy smok i ja lecieliśmy tuż przy Zamku świadomi tego, jakie konsekwencje nas czekają, gdyby ktoś nas zobaczył. Jednak nie to było ważne.
Mocniej nogami trzymałem się ciała Reda, a on już wylatywał przez obronne mury zamku, przez sam środek gór. Adrenalina we mnie buzowała tak bardzo, że nie mogłem i musiałem. :
- WOOOOHOOOOO~~~~~ - Mój głos był tym razem bardziej dziecinny. Jeszcze nigdy nie czułem TEGO typu podniecenia, to coś innego jak satysfakcja po dobrej kradzieży...
Tutaj byłeś wolny, powietrze w włosach, może i w tej drugiej połowie świata nie było możliwości zobaczenia księżyca, ja czułem się cudownie. Smok chyba czuł to samo bo co chwila z samego środka gardła wychodził mu potężny ryk i masa ognia jak na tak młodego smoka.
Wreszcie dotarliśmy w miejsce chaty. Kazałem Redowi opadnąć zrobił to bez sprzeciwu. Zlazłem z niego pełny żalu że nie można dłużej.
- Słuchaj Red, tutaj masz obok las... - smok wypuścił jakby że złości powietrze z nosa i podeptał ziemię łapą. - Tak tak wiem, masz uraz do drzew... Ale jesteś trochę za mały na dom wiesz?
Smok spojrzał na dom, potem na mnie I poszedł w las. Zawołałem za nim:
- Gdybyś był mniejszy i nie zionął byś ogniem to wpuścił bym cię do tej małej i 100% drewnianej chatki!...
~~~
- Red.. Nie wiem czy to bezpieczne. - powiedziałem raz za smokiem, gdy ten ciągnąc mnie za rękaw, prowadził mnie do jakiejś jaskini w lesie. Dni były nudne więc razem ze smokiem szukaliśmy sobie zajęć.
Nic nie odpowiedział, bo jak, więc szliśmy dalej. Gdy dotarliśmy do samego srodka tej czarnej jasniki, jakby podrapał łapami w ziemię po czym zaczął biedz przed siebie a ja za nim. W tym samym czasie z jego pyska, zionął straszliwie gorący ogień, co tworzyło naprawdę cudowny widok.
Zostawialiśmy za sobą pospalane ściany, żażące się najprawdziwszym ogniem, biegliśmy tak długo, aż wylądowaliśmy u wylotu jaskini po długiej jej stronie, odkrywając jej koniec.
- Musimy wracać...
Red spojrzał na mnie jakby z uśmiechem i dwuznacznie zrobił miejsce na swoich plecach. Polecieliśmy.
~~~
Gdy wreszcie byłem w chacie, odczułem to jak bardzo już teraz tęsknię za Sunoo. Muszę się do niego wybrać.. Następnym razem .
~~~
Wyruszyłem W drogę do Sunoo oczywsicie lecąc na Redzie wieczorem. Gdy wlecielśmy na bezpieczny ląd, poszedł do swojej pierwszej kryjówki pod korzeniami drzew i tam się położył jakby dokładnie wiedząc co go czeka.
Pobiegłem naszym skrótem, nie pierwszyn oknem, a tym innym wślizgnąłem się do środka, a następnie udałem się do dziury za szafą. Zapukałem po drugiej stronie, po chwili Sunoo otworzył mi przejście.
Gdy mnie zobaczył mnie wiedziałem czy cieszy się czy boi W jednym. Przytuliłem się jednak do niego, na co on to odwzajemnił.
- Riki jak ci się udało? Nikt nie zauważył cię? - zapytał ze zdziwieniem Sunoo, stojąc na przeciwko mnie.
- A kto miał? Nie widział bo nikogo nie było. - uśmiechnąłem się, złapałem go za rękę i położyliśmy się do łóżka. Bolały mnie ręce od kurczowego trzymania pleców Reda.
- Dziwne... - wyglądał dziwnie tajemniczo , jednak nic nie mówił, z drugiej strony okazując to jak bardzo się cieszy tym ze się zjawiłem.
- Tęskniłem za tobą dzieciaku. - leżałem na plecach Sunoo na moim ramieniu I tak leżeliśmy, ja zaciskałem i otwierałem skaleczone przez gorące ciało Reda ręce, był on ognistym smokiem, więc parzyłem się zawsze, gdy go dotykałem zbyt długo i mocno.
- Nie zapominaj że to ja jestem starszy. - Sunoo podniósł się, przełożył jedną nogę przez moje ciało i w ten sposób siedział mi na brzuchu, a ręce położył na mojej klatce piersiowej, lekko się nade mną pochylając.
Miał wielkie źrenice, jego piękne jasne włosy opadły mu na czoło... Lekko się uśmiechał.
- Nie boisz się że ktoś tu wejdzie? Lub będzie... - nie dokończyłem jednak, po ten uciszył mnie swoimi ustami.
Nie narzekałem na to co zrobił tylko oddałem się mu całkowicie...

YOU ARE READING
THE RETURN OF LEGEND | SUNKI ENHYPEN ( II Część)
FantasyZakończone 💜 Kontynuacja historii Never There Was No Such Loud Here. ~~~ Po tym jak Sunoo został porwany od Rikiego, Nishimura zrobi wszystko, aby uratować Sunoo z rąk jego okropnego brata. Riki posunie się do wszystkiego, będzie walczył z czasem...