2769 ROK TE
Amarth doskonale pamiętała, kiedy po raz pierwszy przybyła do Samotnej Góry. Nie zażądała od Thróra, ówczesnego Króla pod Górą, niczego w zamian za swoją pomoc. Już wtedy była znana i poważana wśród wielu Władców Śródziemia ze względu na swoje niezwykłe umiejętności.
Z biegiem czasu, Lady Amarth zyskała szacunek i pozycję na Królewskim Dworze. Zdarzało się, że Thrór wolał słuchać się jej, niż swoich doradców, a oni nawet nie patrzyli na niego krzywo z tego powodu. Wiedzieli bowiem, że Lady Amarth żyła na tym świecie dłużej od nich, miała wiedzę na temat zawierania sojuszy, traktatów handlowych.
Była cennym nabytkiem w skarbcu Thróra, który pragnął zatrzymać ją przy sobie na zawsze.
Pewnego dnia, Amarth obudziła się w swojej komnacie zlana potem. Przez stosunkowo krótką chwilę, wydawało jej się, że miała jakieś omamy, że to, co ujrzała w swoim śnie, nie mogło wydarzyć się naprawdę. Ale jej wizje, choćby nie wiadomo jak brutalne by nie były, zawsze znajdowały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Nim się obejrzała, była gotowa do drogi i spakowana. Musiała zasięgnąć rady u Pani Galadrieli w Lorien. Tylko ona mogła potwierdzić jej przypuszczenia. A ona nie zamierzała popełniać drugi raz tego samego błędu... przyglądać się bezczynnie jak jej przyjaciele giną. Oni nie byli jej ojcem. Byli niewinni.
A Amarth widziała w swych ostatnich koszmarach wyłącznie śmierć i zniszczenie.
— Lady Amarth, coś się stało? — zapytał ją zmartwiony Thorin, najstarszy wnuk Throra, który spotkał ją, gdy elfka przemierzała w pośpiechu wydrążone wewnątrz góry korytarze. — Wyglądasz... dość blado. Masz gorączkę?
— Nie, to nie jest choroba — zaprzeczyła, poprawiając swoją podróżną torbę, która zwisała jej z ramienia. Thorin pobladł, gdyż domyślał się, co tak naprawdę wywołało u niej tak wielkie poruszenie, że zdecydowała się wyruszyć w jakąś kolejną podróż.
— Co widziałaś? — zapytał cicho. Amarth westchnęła ciężko. Czy powinna powiedzieć mu prawdę? Jego lud czekała zagłada, jeżeli Thrór nie poskromi swej manii na punkcie złota.
— Nie wiem, jak poważnie powinnam do tego podchodzić — rzekła, starając się za wszelką cenę przybrać jak najspokojniejszy ton głosu, by nie trapić na zaś Thorina. — Muszę stąd odejść.— Jej przyjaciel rozwarł lekko usta ze zdumienia. — zasięgnąć rady u Mistrza Elronda i Pani Galadrieli.
— Chcesz nas opuścić? — zapytał ją agresywnie. — Teraz, gdy znaleźliśmy Arcyklejnot? — Pokręcił z niedowierzaniem głową. — Wiesz, co może pomyśleć o tobie mój dziadek?
Tak, Amarth nie miała absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że Thrór nie poprze jej działań. Dlatego nie zamierzała nawet pytać ją o zgodę do opuszczenia jego królestwa. Nie była w Ereborze więźniem. Przybyła tu z własnej woli. I z własnej woli stąd odejdzie.
CZYTASZ
AMARTH ♕ HOBBIT + LOTR ( LEGOLAS ) ✔
Fanfiction❝Z PRZEZNACZENIEM SIĘ NIE WALCZY.❞ AMARTH OD ZAWSZE TOWARZYSZYŁ CIEŃ TAJEMNICY. Samotność z biegiem lat stała się jej przekleństwem i błogosławieństwem. Oczy wędrownej elfki w pewnym momencie zaczęły się zwracać ku Zachodowi. Pragnęła zaznać spokoju...