38. NOAH

2.6K 116 63
                                    

―Dziękuję, Felipo i przepraszam za tak wczesną porę.

Kobieta, z matczyną czułością, położyła dłoń na moim policzku.

―Nieważne, chłopcze. ― Spojrzała na mnie z troską i zmartwieniem malującym się w oczach. ― Gdybym cię nie znała, to może nawet zaczęłabym się martwić, ale w tym domu pakowanie walizek o trzeciej nad ranem nie jest niczym nadzwyczajnym. Chciałabym, by wszystkie noce wyglądały tak spokojnie ― dodała z wyraźnym przekąsem w głosie.

Uśmiechnąłem się na dźwięk, z pozoru, obruszonego tonu kobiety.

Cała Felipa!

Nie mogąc się opanować, zwyczajnie zacząłem się śmiać, szczerze rozbawiony jej naburmuszonym wyrazem twarzy. Założyłem ręce na piersi, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Niezaprzeczalnie, Felipa, szykowała się na swoje matczyne litanie.

― Oszaleję z wami wszystkimi! Twoje szaleństwo nie zna granic, Noah! Twój ojciec był szalony, ale ty przebijasz wszystkich w tym niewiarygodnym rankingu! ― Kobieta złożyła ręce do modlitwy. ―Co wieczór modlę się do Matki Bożej z Guadalupe, by miała cię w swojej opiece! ― Zdenerwowana, zaczęła gestykulować. ― Może, pewnego dnia, ulituje się nade mną i wleje ciut więcej oleju do twojej głowy, by poskromić to całe szaleństwo zesłane przez diabła na twoją duszę!

Teraz to na dobre wybuchnąłem gromkim śmiechem. Dosłownie zacząłem się zwijać ze śmiechu, totalnie zapominając o okolicznościach naszej rozmowy.

― Psiamać, Felipo, ty się lepiej nie módl do niebios, tylko poproś szatana, żeby raz na jakiś czas zamknął przede mną swoje drzwi.

Puściłem do kobiety oczko, nadal nie mogąc opanować wesołości.

― Przestań się wygłupiać, Noah!

― Wygłupiać? Ja?― Uniosłem ręce w górę, przybierając na twarz najbardziej, niewinne spojrzenie, na jakie było mnie stać. ― Czyżbyś zapomniała, że ja nie mam poczucia humoru?

― Może i nie masz, ale ta dziewczyna wyzwala w tobie nie tylko szaleńcze zapędy. Najwidoczniej udało jej się wykrzesać z tych czarnych czeluści kilka garstek skrzętnie skrywanej, frywolnej strony twojej duszy.

Znów zaniosłem się gardłowym śmiechem, wprost nie mogąc się opanować.

― Psiamać! Felipo, proszę, daj mi chwilę wytchnienia, bo zaraz pęknę ze śmiechu.

― Wpędzisz mnie w końcu do grobu, chłopcze! Będziesz miał mnie na sumieniu!

Niezadowolona, spiorunowała mnie ostrzegawczym spojrzeniem. Mamrocząc pod nosem hiszpańskie, niezrozumiałe zdania, wsunęła dłonie do fartuszka.

― Matko przenajświętsza! Prawie zapomniałam przez te twoje wygłupy!

Kobieta wyciągnęła z kieszonki fartuszka aksamitne pudełko.

― Odebrałam to wczoraj od jubilera. ― Podała mi puzderko. ― Eduardo przeszedł samego siebie.

Wziąłem pudełko do ręki i otworzyłem wieczko. Zgodnie z wytycznymi, kamienie zostały osadzone na złotej obrączce. Każdy, kolorowy kryształ, lśnił pełnią blasku, a splot różnobarwnego złota dodawał niepowtarzalnego charakteru i elegancji, idealnie komponując się z wielobarwnymi jedeitowymi kulkami w butelkowej, półprzeźroczystej barwie. Niebieskie i rubinowe diamentów zajmowały centralne miejsce, a drobne, różnokolorowe serendibity, okalały pierścieniowo majestatyczne szmaragdy i niebieskie szafiry.

― Tak... Rzeczywiście spisał się wyśmienicie ― dodałem, podziwiając kunszt wykonania; flegmatycznie błądząc wzrokiem po kosztownych kamieniach.

Podziemny układ [18+]Where stories live. Discover now