• XII •

466 20 59
                                    

- Uważaj, Gwiazdeczko. - Matka chwyciła swoje dziecko za rękę i odciągnęła je od jezdni. - Nie chcemy przecież, żebyś wpadła pod auto, prawda? Co mama by bez ciebie zrobiła, hm?

- Przepraszam mamusiu, będę ostrożniejsza - odpowiedziała dziewczynka, uśmiechając się przy tym niewinnie. - Kupimy świeże croissanty? - zapytała, wskazując na piekarnie po drugiej stronie ulicy.

- Oczywiście, chodźmy.

- Babcia z pewnością się ucieszy, w końcu uwielbia croissanty! O, a tacie weźmy jednego z czekoladą! Albo dwa, a może nawet trzy, bo jednym się nie naje - zaśmiała się mała dziewczynka. Rzuciła okiem na swoją mamę, która również się uśmiechnęła. Musiała upewnić się dwa razy czy rzeczywiście jej się to nie śni. Nie potafiła sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni jej mama wyszła z domu, a co dopiero się uśmiechała. Jej uśmiech był szczery, dziewczynka umiała to rozpoznać, bo przy jej oczach pojawiły się niewielkie promyczki szczęścia, które nie występowały podczas smutnych uśmiechów, do których się dla niej wcześniej zmuszała.

Kobieta z córką przechodziły przez pasy, kiedy usłyszały przeraźliwe krzyki. Spanikowani ludzie uciekali z ulic i chowali się gdzie się da.

- Mamusiu co się dzieje?

Znad budynków wyłoniła się olbrzymia postać. Kobieta podejrzewała, że to kolejny złoczyńca Władcy Ciem. W ostatnim czasie było już kilka tego typu ataków. W telewizji alarmowali, że w takich sytuacjach należy jak najszybciej się ukryć w bezpiecznym miejscu. Rozglądnęła się dookoła za najbliższą kryjówką. Wyciągnęła rękę, by chwycić córkę i razem z nią się ukryć. Ale pojawił się pewien problem. Jej córeczki nie było już obok.

- Mamusiu! Zobacz! Zobacz! - krzyknęła dziewczynka, stojąc zdecydowanie za blisko złoczyńcy. - Ten zły pan przypomina...

Nie dokończyła. Superbohater w czarnym lateksie pochwycił dziewczynkę i ocalił ją przed złoczyńcą, który wypuścił w jej stronę pocisk. Rozległ się huk od wybuchu, a w powietrze wzbił się czarny dym, lecz poza chodnikiem nikt więcej nie ucierpiał.

- Nie!!! Błagam nie... moja mała Gwiazdeczka... - Kobieta stała w szoku cała sparaliżowana, po czym rzuciła się na chodnik, wybuchając okropnym płaczem. - Moje jedyne maleństwo... Ty potworze jak możesz być tak bezduszny, żeby pozbawić życia mojej małej córeczki! Była jeszcze taka malutka...

- Przepraszam, proszę pani? - Kucnęła obok zapłakanej kobiety Biedronka. - Co się stało?

- Moje dziecko... moje kochane dziecko... nie żyje! - Krzyk kobiety przeraził nawet superbohaterkę. Poniosła ręce z chodnika i złapała się za głowę, szarpiąc się za włosy. Teraz wszystkie drobne kamyczki z chodnika, które przyległy jej do rąk, miała we włosach, ale była to ostatnia rzecz, którą teraz się przejmowała.

- Wszystko będzie w porządku, uratujemy pani córkę. Obiecuję. - Biedronka starała się ją uspokoić, sądząc, że jej dziecko stało się ofiarą złoczyńcy. Przerażał ją stan, w jakim była Paryżanka - nie potrafiła nawet złapać oddechu. - Pani córeczka za chwilę do pani wróci.

- Nic nie rozumiesz! - Złapała Biedronkę i mocno zacisnęła ręce na jej ramionach, wbijając w nie paznokcie. Mimo ochronnego kostiumu dziewczyna poczuła lekki ból. Wpatrywała się w nią chwilę swoimi obłąkanymi i mocno opuchniętymi od płaczu oczami. Jak Biedronka mogła mówić jej, że ją uratuje, skoro ona już odeszła. Nie wróci. Nigdy. - Władca ciem ją zabił! Ona... ona nie wróci... - odparła, dławiąc się łzami.

I'd rather lie // MLBWhere stories live. Discover now