~25~

28 3 0
                                    

- Przykro mi ... - wciągną głośno powietrz - To była bardzo ciężka operacja ale dziewczyna jakimś cudem żyje. Nie mam pojęcia jak to przeżyła i czy przeżyje ale to dzielna kobieta 

- Proszę powiedzieć wszystko - powiedziała jej matka a lekarz usiadł na fotelu że każde z nas go widziało 

- Dobrze. Stan Molly był i jest tragiczny. Dziewczyna ma połamane cztery żebra, kość promieniową dodatkowo bardzo nadwyrężone nadgarstki. Liczne siniaki i rany kłute i cięte- przerwał by zaczerpnąć powietrza - Narządy wewnętrzne mocno obite ale nic nie zostało uszkodzone z wyjątkiem płuc.  Na chwile obecna 75 procent płuc nie działa z powodu poparzenia chemikaliami tak samo jak drogi nosowe i gardło. Oczy nie uległy uszkodzeniu tak samo jak mózg

- Nie jest aż tak źle prawda ? - zapytała łamiącym się głosem Samanta 

- To znaczy to co wymieniłem nie zagraża bezpośrednio już jej życiu. Obrażenia dróg oddechowych to oczywiście duży uraz ale nie aż tak zły 

- Czegoś nam pan nie mówi - powiedziałem 

- Spokojnie - powiedział mężczyzna - Dziewczyna została zatruta nieznaną nam mieszanką substancji. Zrobiliśmy dializę krwi i przetoczyliśmy jej nową ale zatrucie jest zbyt rozległe. Na chwilę obecna robimy wszystko co w naszej mocy by uśmierzyć ból ale radził bym się pożegnać. Jest w śpiączce ale was usłyszy. 

Po tych słowach wstał i wyszedł a Samanta wybuchnęła płaczem. Patrzyłem w przestrzeń starając się przyswoić informacje. 

Z sali szpitalnej wyjechało łóżko z dziewczyną i cała nasz czwórka skoczyła w tym kierunku. Przewozili ją do innego pomieszczenia gdzie mogliśmy czuwać przy niej. Leżała tak spokojnie. Przykryto ją białym prześcieradłem dlatego widzieliśmy tylko jej ręce i głowę. Na lewej ręce miała gips a do prawej pełno poprzyczepianych rurek i bandaży.  

Pielęgniarka nie pozwoliła nam wejść bo musiała przygotować pacjentkę do odwiedzin jak to określiła. Staliśmy pod drzwiami pokoju w którym to kiedyś już ona leżała. Gdy kobieta wyszła weszli jej rodzice a po nich na chwilę ja z Parkerem. Nie mogłem mu pozwolić zostać kolejnych godzin w szpitalu. Jest dzieckiem musi się wyspać i najeść a jego ciocia mnie zabije jak zaraz go nie odwiozę. 

Rodzice dziewczyny płakali mówiąc coś do niej. Nie miałem odwagi nic powiedzieć więc stałe wraz z Peterem i w milczeniu się żegnaliśmy. Nie chciałem tego traktować jak pożegnanie ale mimo wszystko pożegnałem się z nią. 

- Peter - powiedziałem do chłopaka kładąc mu rękę na ramieniu - Musimy wyjść 

Popatrzył na mnie swoimi brązowymi, zaszklonymi oczami i pokręcił przecząco głową.

- Proszę - szepnąłem bo nie miałem siły się z nim kłócić - Musisz odpocząć i coś zjeść 

Ponownie pokręcił głową i spojrzał na dziewczynę.

- Błagam Peter - powiedziałam ponownie nie mając już siły - Daj jej pobyć z rodzicami. Pożegnaj się i idziemy  

- Niech mi Pan nie każe się z nią żegnać - powiedział chłodnym głosem - Zegna się z umierającymi a ona żyje. Rozumie Pan ? - popatrzyła na mnie - Ona wciąż żyje ! 

- Uspokój się błagam - powiedziałem - Przyjdziesz do niej jutro z samego rana

- Obiecuje Pan ? - zapytał a ja wiedziałem że możliwe że tej obietnicy nie da się dotrzymać 

- Tak. Obiecuje - chłopak po moich słowach drgną, podszedł do dziewczyny i pocałował lekko w czoło. Po tej czynności odwrócił się do wyjścia. Spojrzałem na brata a później na Molly i ruszyłem za Młodym.

W ciszy zawiozłem go do jego domu i wyjaśniłem May co się stało. Kobieta rozpłakała się i obiecała że zajmie się bratankiem. Ja za to ruszyłem do swojego domu by wziąć szybki prysznic i wrócić do Molly.

- Tony to ty ? - dobiegł mnie głos miłości mojego życia gdy tylko przekroczyłem próg domu. Cały dom spowity był w półmroku a z salonu wyszła kobieta trzymając czytaną zapewne przed chwilą książkę. Podeszła do mnie i przytuliła. Zaciągnąłem się jej pięknym i naturalnym zapachem pozwalając ujść emocjom.

- Żyje - powiedziałem czując po raz kolejny jak słona ciecz wylewa mi się z oczu 

- Już dobrze Tony - powiedziała kobieta gdy osunąłem się po drzwiach na podłogę - Będzie dobrze 

- Oni... - powiedziałem łamiącym się głosem patrząc w oczy żony - Oni kazali się pożegnać.. Pepper ja nie dam rady.. Ona jest dla mnie jak Morgan... Nie mogę się z nią żegnać...

- Ciii - tuliła mnie jak małe dziecko 

- Ona ma całe życie przed sobą.. Studia, praca marzeń, rodzina.. Powinna się zastarzeć i dopiero wtedy...

Płakałem nie mogąc zaczerpnąć tchu. Czułem jak mój organizm domaga się tlenu. Pepper spokojnie poinstruowała mnie jak się oddycha 

- Wdech - wykonałem polecenie - I spokojnie wydech. Jeszcze raz kochanie 

Gdy mój oddech się unormował pomogła mi wstać i zaprowadziła do łazienki gdzie się ogarnąłem i przebrałem w świeże ubrania. Słyszałem że Pepper krząta się w kuchni wiec tam tez poszedłem. 

- Zrobiłam ci kanapki - powiedziała podsuwając talerz - Zjedź

Gdy jadłem kobieta spakowała kilka rzeczy dla Samanty i Harolda oraz jedzenie dla nich. Około północy ruszyłem w drogę powrotną do bazy Avengers.


pov. Peter 

Leżałem w łóżku patrząc pustym wzrokiem na ścianę. Już nie wycierałem swoich łez i pozwalałem i wsiąkać w poduszkę. Usłyszałem ciche pukanie a po nim skrzypnięcie drzwi. Ciocia podeszła do mnie i usiadła na krawędzi łóżka gładząc mnie po ramieniu.

- Peter zaparzyłam ci herbatę - powiedziała ale ja nie zareagowałem pogrążony w żalu - Skarbie, porozmawiajmy.

- Nie chcę - powiedziałem łamiącym się głosem 

- Pan Stark wszystko mi powiedział - powiedziała cicho - Proszę powiedź coś 

- Co mam mówić ciociu !? - zerwałem się do siadu - Że dziewczyna którą kocham leży teraz w szpitalu i umiera? Czy może że to moja wina bo to ja podjuszałem Deadpoola ? Nienawidzę się ciociu! Nie umiem sobie wybaczyć że tak ją zraniłem !

- To nie twoja wina..

- Nie moja !? A czyja!? Gdybym dał spokój z spidermanem nic by jej nie było !

- Peter - powiedziała ciocia spokojnie 

- Ja już nie mogę ... - załamałem się a łzy poleciały z moich oczu po raz kolejny - Ja jej nie powiedziałem że ją kocham 

- Choć tu - powiedziała kobieta w ja wtuliłem się w nią mocząc jej łzami koszulkę - Już dobrze. To silna dziewczyna. Przeżyje to.

Nic nie mówiłem rozkoszując się ciepłem i miłością bijącą od cioci. Nie wiem w którym momencie mój oddech się uspokoił i wyrównał a myśli przestały gnać pozwalając mi zapaść w krainę marzeń.  

Not Alone {MCU}Where stories live. Discover now