Prolog

4K 151 37
                                    


Draco Malfoy był znudzony. Nie, żeby popołudniowe picie herbaty, kiedykolwiek było rozrywką godną polecenia dla ubarwienia życia. Dziś jednak był wyjątkowo apatyczny i lekko poirytowany, nieustanną paplaniną zebranych przy stole kobiet.

Wciąż i w kółko omawiano tylko jeden temat. Prawo małżeńskie. W osiem lat po wojnie, Brytyjskie Ministerstwo Magii doszło do wniosku, że jego młodzi obywatele dość niechętnie wstępują w związki małżeńskie i płodzą dzieci ku chwale świata magii. Stąd dekret, mający do tego zachęcić - na razie łagodnie - rok czasu od wejścia prawa w życie, do zarejestrowania magicznie potwierdzonych zaręczyn, a potem kolejny rok, by młodzi mogli zorganizować sobie ślub.

Jak dla niego dwa lata, były mnóstwem czasu i nie planował już teraz zastanawiać się, analizować i angażować w wyszukiwanie najlepszej dla siebie opcji na przyszłość. Niemniej jego matka była nieubłagana i od kilkunastu dni ciągle powtarzała mu, że jeśli od razu nie weźmie się do roboty i nie wskaże potencjalnej wybranki, to wszystkie wolne, wartościowe i ładne panny zostaną mu sprzątnięte prosto sprzed nosa.

Od dwóch tygodni nie odbyli normalnej rozmowy, która nie zawierałaby upomnień, napomnień lub długiej listy potencjalnych kandydatek.

Draco starał się nie urazić matki swoją dezaprobatą, ale wiedział, że i tak wyczuła jego sceptycyzm. To pewnie dlatego tak się upierała przy organizacji tego balu. Wraz z innymi damami z towarzystwa, wpadły na pomysł, by zebrać całą śmietankę wolnych czarownic i czarodziejów w jednym miejscu, na noc w towarzystwie tańca, zabawy i najlepszego alkoholu, licząc przy tym, że kilkoro z nich pozna tam swoje przyszłe szczęśliwe połówki.

Ostatecznie postanowił, że i on spróbuje. Miał już co prawda w głowie jakiś mglisty plan, ale stwierdził, że dopiero po balu rozmówi się na ten temat ze swoją matką. Nim to jednak nastąpi, musiał wypić jeszcze niezliczoną ilość herbat i wysłuchać niezliczonej ilości plotek dam z towarzystwa. Nudy na pograniczu tortur.

- Miło jest mi powiedzieć - mówiła Narcyza tonem doskonałej organizatorki. - Że wszyscy znaczący w społeczeństwie - czarownice i czarodzieje stanu wolnego - zgodzili się wziąć udział w naszym balu!

- Nic dziwnego - mruknął siedzący obok Draco - Theodore Nott. - Tonący brzytwy się chwyta.

Draco parsknął w swoją herbatę, szybko maskując swój wybuch wesołości udawanym atakiem kaszlu, pod przenikliwym spojrzeniem matki.

- Mamy ponadto przyjemność ogłosić, że kilka szanownych rodzin z Francji, Włoch oraz Stanów Zjednoczonych również postanowiło przysłać tu swoich wolnych dziedziców i dziedziczki, by skorzystali z tej okazji. Miejmy nadzieję, że zaowocuje to kilkoma międzynarodowymi zaręczynami. Czyż to nie byłoby cudowne?

- Cudowne, jak całodniowa lekcja historii magii z Binsem - mruknął znów Theo.

- Nie bądź taki zblazowany - Draco posłał mu krzywy uśmieszek. - Skąd wiesz, że jakaś gorąca Włoszka nie skradnie w mig twojego zimnego serca?

Theo wywrócił oczami i westchnął ciężko.

- Nie zrobi tego, bo moje serce dawno zostało zajęte. Kocham całym sobą najlepszą osobę na świecie, jaką znam.

- Dzięki Theo, ale niestety nie mogę tego odwzajemnić - Draco wyszczerzył się do przyjaciela.

- Mam nadzieję, że nie zdruzgotam twoich nadziei, ale to nie ty. To ja. Tylko doskonałość może pokochać inną doskonałość, a że jest tylko jedna... - Theo przebiegł palcami po swoim policzku, jakby nie mógł nacieszyć się własnym dotykiem, a Draco znów parsknął śmiechem.

Dramione - Dylematy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz