Rozdział 21 Ofiara

85 6 8
                                    

Harry rozejrzał się wokół. Ruiny Komnaty Tajemnic nie zmieniły się od ostatniego czasu, kiedy prawie w nich zginął. Wsunął miecz za pasek i ukrył go pod fałdami szaty. Więc to był koniec.
Harry dotknął blizny. Voldemort.
Czekał. Z pewnością Voldemortowi nie zajmie długo przybycie tutaj, szczególnie, że nie zjawił się w obozie, jak po nim oczekiwano. Jego głośny oddech odbijał się echem po komnacie. Ruchem ręki zapalił wiszące przy ścianach pochodnie. Zaczynał się denerwować.
Jesteś gotów, by zginąć, Harry?
– Harry, co tutaj robisz? – spytał Voldemort.
Harry odetchnął z ulgą. Voldemort przyszedł i na dodatek aportował się za nim.
– Dlaczego mnie okłamałeś? – odparł Harry, nie spuszczając wzroku z podłogi.
– Nigdy cię nie okłamywałem, Harry – rzekł Voldemort, brzmiąc na zaskoczonego.
– Powiedziałeś, że naprawimy ministerstwo.
– Przecież to właśnie zrobiłeś, Harry. I to doskonale.
– Ale...
– Harry, czy naprawdę myślisz, że ci głupcy zdołają utrzymać ten stan harmonii, ten łańcuch rozporządzeń, który ty zapoczątkowałeś?
– Tak – odrzekł, próbując brzmieć przekonywująco.
– Harry – powiedział Voldemort cierpliwie. – Czarodzieje pozbawieni swojej władzy nie będą stali spokojnie obok, podczas gdy są zastępowani. A nowi ministrowie nie będą chcieli im tak łatwo oddać jurysdykcji. Ktoś musi utrzymywać porządek.
– I to wtedy ty wkraczasz do akcji – dokończył Harry, wciąż nie patrząc na Voldemorta. Miał nadzieję, że w jakiś niewiarygodny sposób zmienił się. Że będzie inne wyjście.
– Dokładnie – odrzekł Voldemort. Harry prawie słyszał w jego tonie krzywy uśmiech. – Mówiłem ci. Tym właśnie się zajmuję.
– Ja też muszę zrobić, co do mnie należy – powiedział Harry bez tchu.
– Nie musisz, Harry – zaprzeczył Voldemort. – Wiesz, że zawsze będę chronił ciebie i tych, na których ci zależy, niezależnie od tego, co się teraz stanie. Nie musisz się martwić o nic, nigdy więcej. Zadbam o to, byś zawsze był szczęśliwy.
Boże, te słowa bolały.
– To niewłaściwe – rzekł cicho Harry.
– Dlaczego? – warknął Voldemort. – Co jest złego w byciu szczęśliwym?
– Nie mogę być szczęśliwy kosztem innych.
– Dlaczego? – nastawał Voldemort. Było jasne, że nie jest zadowolony z jego zachowania. – Jakoś inni nie przejmowali się tym zbytnio, kiedy planowali twoje życie, nie przywiązując zbytniej uwagi do tego, czy będziesz szczęśliwy.
To zdanie zapiekło Harry'ego do żywego.
– Czy nie zrobiłem wszystkiego co w mojej mocy, by cię zadowolić, by sprawić, byś był szczęśliwy? – spytał Voldemort.
Harry wciąż patrzył w ziemię, lecz serce kołatało mu mocno w piersi.
– Tak – odparł głucho.
– A ty zadowoliłeś mnie, przyprawiłeś mnie o dumę – ciągnął Voldemort triumfalnym tonem. – Więc dość tego. Przestań się zamartwiać i wracaj ze mną do domu. Mam sporo roboty.
Harry w myślach potrząsnął sobą. Dlaczego z nim rozmawiał? Voldemort zawsze mieszał mu w głowie, zawsze bawił się jego uczuciami. Teraz też miał już migrenę.
– To musi się skończyć, Voldemort – rzekł Harry, zaciskając dłoń na rękojeści miecza.
Voldemort westchnął.
– Rozumiem – stwierdził. – Przepowiednia. Szlachetna ofiara. Jesteś w stanie mnie zabić, Harry? Jesteś gotów, by zginąć?
– Wiesz, że muszę.
Voldemort wstrząsnął Harrym, wybuchając głośnym śmiechem.
– I wybrałeś Komnatę Tajemnic, by mnie zabić? – zapytał. – Jakie to... – Harry usłyszał chichot – przewidujące.
– Tak – mruknął Harry, zastanawiając się, czemu Voldemort nie jest nawet odrobinę poruszony.
– Harry, czy wiesz, że moc potrzebna do zniszczenia mnie – oraz ciebie – najprawdopodobniej zburzy również całą szkołę?
Harry nie pomyślał o tym. Jednakże i tak nie planował używać magii.
– Naprawdę?
– Och, tak – rzekł Voldemort. – Zrobiłbyś to, mój synu? Zniszczyłbyś jedyne miejsce, gdzie obaj znaleźliśmy schronienie jako dzieci?
Harry wziął głęboki oddech, manewrując mieczem w swoich rękach.
– Nie, ojcze. Nie zrobiłbym tego – odparł Harry.
– Więc do czego zmierzasz, mój chłopcze?
– Do tego, że będę musiał to zrobić starym sposobem.
Harry odwrócił się unosząc miecz i zatapiając ostrze w piersi Voldemorta.
– Nie pozwolę nikomu więcej za mnie umrzeć – powiedział Harry, kiedy jego spojrzenie spotkało szkarłatny wzrok Voldemorta. – Przepraszam, ojcze.
– Bardzo dobrze, Harry – rzekł Voldemort. – Rozgryzłeś to.
Voldemort upadł na kolana przed Harrym. Ten, wciąż trzymając w ręce miecz, także ukucnął.
– Zrób to, Voldemort.
– Jestem nieuzbrojony, Harry.
– Nie potrzebujesz broni – odrzekł Harry. – Masz swój dotyk.
– Nie, Harry.
Harry wyjął miecz z piesi czarnoksiężnika. Voldemort upadł na ziemię, krwawiąc obficie na marmurową posadzkę. Harry nachylił się nad nim.
– Musisz to zrobić – powiedział.
– Nie, Harry – powtórzył Voldemort. – Chcę, żebyś żył. Mówiłem już ci, jak bardzo mnie zadowalasz. Nie chcę, żebyś zginął. Wraz z tobą przeżyje moja wiedza, moja pamięć, moja moc. Nie, Harry, rezygnuję ze swojego życia, byś ty mógł żyć.
– Nie! – krzyknął Harry. – Muszę umrzeć.
– Nie, Harry. – Głos Voldemorta był coraz słabszy. – Poddałem się. Będziesz żyć. Chcę, żeby mój syn żył.
– Nie! – wrzasnął znów Harry, zaczynając panikować. Musiał umrzeć, w przeciwnym razie Voldemort znów się odrodzi i będzie terroryzował czarodziejski świat. – Voldemort! Voldemort! – krzyczał Harry, patrząc, jak jego nemezis się wykrwawia.
Harry trząsł się – nie mógł teraz zawieść.
– Myliłeś się, Harry – powiedział Voldemort. Harry pochylił się nad nim, by usłyszeć, co mówi. – To ja zginę za ciebie.
To się nie dzieje.
– Ja też muszę umrzeć – powtórzył Harry.
– Dlaczego się ze mną spierasz?
Harry spojrzał na rękę Voldemorta i podniósł ją.
– Nie, Harry – powiedział Voldemort bardzo słabo.
Harry popatrzył na niego. Biorąc głęboki oddech, Harry przycisnął rękę do blizny. Krzycząc, upadł na podłogę, ale nie puścił ręki.
Razem ich moc była bezgraniczna – tak samo jak ból. Ostatnie słowo, jakie Harry usłyszał, brzmiało: „uparty".

– Mój Boże, ile tu krwi.
Głos Remusa.
– Hermiono, nie podchodź bliżej – nakazał Syriusz.
– Voldemort nie żyje – stwierdził Remus. – Co z Harrym?
– Trudno powiedzieć – odparł Syriusz schrypniętym głosem. – Jest ciepły w dotyku, ale nie mogę znaleźć pulsu.
– Ron! – krzyknął Remus.
Harry usłyszał trzepot skrzydeł Rowan oraz jej pieśń, dobiegającą z okolicy jego piersi. Harry jednak nic nie czuł – ani dotykającego go Syriusza, ani spadających łez Rowan.
Czy był martwy? Powinien być. W takim razie dlaczego ich słyszał?
– Harry, ty idioto – powiedział Ron. – Dlaczego mnie nie zabrałeś?
Przepraszam, Ron, pomyślał Harry.
– NIE! – To z pewnością była Hermiona.
– Mówiłem wam, żebyście tu nie przychodzili! – krzyknął Syriusz.
Ale było już za późno. Hermiona szlochała głośno.
– Och, Ron.
– Jeszcze nie wiemy, czy nie żyje, Hermiono – rzekł Ron. – Miejże trochę nadziei, do licha. Wciąż czeka nas spotkanie z moją siostrą.
Ginger.
Harry'ego ogarnęły wyrzuty sumienia. Nawet więcej, niż to – żal, smutek, gorycz.
Jego liścik do Ginger był krótki. Nie wiedział, co jej powiedzieć, więc napisał po prostu: „Harry kocha Ginger".
Nadal słyszał wszystko, co się działo wokół, kiedy podążali w stronę szpitala, lecz nie mógł mówić, ani nic nie widział. Nie wiedział nawet, czy ma otwarte oczy.
Wokół niego rozbrzmiewał szmer rozmów. Niektóre głosy rozpoznawał, inne nie.
Harry?
Harry odczuł ulgę – to był Draco.
Harry, słyszysz mnie?
Tak! Tak, słyszę cię.

– Nic – powiedział Draco.
Harry? Gdzie jesteś, ty kretynie?
Draco! Słyszę cię!

– Przykro mi – rzekł Draco smutno. – Nic nie słyszę.
Ale ja cię słyszę! – próbował krzyknąć Harry. Draco nie odpowiedział.
– To był jego wybór, Draco – oznajmił Dumbledore. – Harry zrobił to, co musiał zrobić.
Ktoś położył mu rękę na piersi.
– Dziedzic będzie żyć.
Trelawney. Harry stracił wszelką nadzieję –było już po nim.

Obudził się, zdając sobie sprawę, że nie może się ruszyć. Otworzył oczy – przynajmniej widział. Spojrzał na swoje ręce i zobaczył, że jest przywiązany do łóżka. Dlaczego? Rozejrzał się wokół. Nie znajdował się dłużej w skrzydle szpitalnym w Hogwarcie. Był w jakimś obcym pokoju, prostym, sterylnym, ze śnieżnobiałymi ścianami i niewielką ilością mebli.
Obracając głowę, uwolnił ręce i nogi zaklęciem. Przesunął się nieznacznie, by sprawdzić, czy bolą go mięśnie. Ból był minimalny, więc Harry usiadł. Pokój był słabo oświetlony i oprócz niego, nie było w nim nikogo więcej.
Ostrożnie stanął na nogach – zdołał się na nich utrzymać, więc podszedł do szafki, gdzie znalazł swoje ubranie. Gdy wkładał je na siebie, zauważył tabliczkę leżącą na stoliku koło jego łóżka. Podniósł ją i przeczytał:

Objawy: duża utrata krwi, trauma, wstrząs
Rokowania: śmierć, zaburzenia pracy mózgu, obłęd


Nic dziwnego, że przywiązali go do łóżka. Pomyśleli, że kiedy się obudzi, może być szalony.
Harry zastanowił się nad tym. Był szalony?
Nie czuł się tak. Był trochę osłabiony, ale nie czuł się gorzej, niż po torturach, jakim wielokrotnie poddawał go Voldemort. Szczerze mówiąc, może lepiej by było, gdyby jednak był szalony. Harry musiał się uśmiechnąć.
Przeżył. Voldemort umarł, a Harry żył.
Harry zmarszczył brwi. Jak to się stało? Przecież powinien być martwy. Jednak Voldemort chciał, żeby Harry żył.
Uśmiechnął się krzywo. Nawet po śmieci, Voldemort dostawał zawsze to, czego chciał. Harry mógł prawie usłyszeć jego głos:
Jak zawsze cyniczny, mój Harry.
Harry odepchnął od siebie te wspomnienia. Był teraz wolny. Mógł mieć życie, dom, rodzinę. Ta ostatnia myśl pobudziła go do działania. Sprawdził, czy w pokoju nie znajdują się jeszcze jakieś jego rzeczy, po czym aportował się do La Casa Black.
Usłyszał śmiechy, dochodzące z jadalni. Stanął w holu, zaraz za drzwiami. Rozpoznał głos Syriusza i kilkorga Weasleyów. Rozmawiali o Charliem i jego treningach ze smokami. Harry przysłuchiwał się jeszcze przez parę minut.
Po kilku kolejnych żartach, zwieńczonych wybuchami śmiechu, Harry aportował się do swojego pokoju i położył na łóżku. Był zmęczony i czuł się opuszczony. Zostawili go samego, przywiązanego do łóżka. Czy ktoś się jeszcze o niego troszczył?
Harry poczuł, że Rowan siada na jego ramieniu. Śpiewając, powiedziała mu: Wiedziałam, że przyjdziesz.
– Dzięki, dziewczynko – odparł Harry.
Usłyszał tupot kroków na schodach i zaraz potem drzwi stanęły otworem.
– HARRY! – krzyknął Ron i praktycznie zwalił się na niego. – Słyszałem, że Rowan śpiewa i pomyślałem... cóż, wiedziałem. A niech cię, Harry!
– Cześć Ron – odrzekł Harry, nie patrząc na niego. Nagle poczuł się wyczerpany.
Ludzie zaczęli gromadzić się w jego pokoju.
Syriusz usiadł obok niego na łóżku i nachylił się nad nim.
– To wciąż mój pokój, prawda, Syriusz? – spytał słabo Harry. – Wciąż mogę tu zostać, tak?
– Harry – rzekł Syriusz łamiącym się głosem. – Ależ oczywiście. To jest twój dom.
Harry westchnął.
– Nie bardzo lubię budzić się przywiązany do łóżka – powiedział Harry.
– Byłeś nieprzytomny przez cztery miesiące, Harry – odezwał się ktoś. To mógł być Remus, ale Harry nie był pewien.
– Nie jestem szalony – stwierdził Harry, wzdychając. – Chciałbym, ale nie jestem.
Wciąż na nikogo nie patrzył. Wyciągnął rękę i ktoś ją złapał.
– Jesteś teraz w domu, Harry – rzekła Hermiona, ściskając jego dłoń. – Wszystko będzie dobrze.
Harry pozwolił sobie na uśmiech.
– Nie dopuściłabyś, żeby było inaczej, Hermiono.

Kilka tygodni później, kiedy wróciły mu już siły, Harry został zaciągnięty na konferencję prasową.
– Nie mogę tego zrobić – upierał się Harry.
– Harry, musisz zwrócić się do społeczeństwa – powiedział Syriusz.
– Dlaczego?
– Dlaczego? – powtórzył z niedowierzaniem Syriusz. – Przywróciłeś porządek w czarodziejskim świecie i pokonałeś najpotężniejszego czarnoksiężnika tego stulecia. Musisz wydać oświadczenie.
– Syriuszu, chyba źle się czuję
– Och, przestań, Harry. – Syriusz wyciągnął kawałek pergaminu z kieszeni szaty.
– Mówię serio – rzekł Harry. – Będę wymiotował.
– Proszę – powiedział Syriusz, wkładając Harry'emu w dłoń kartkę. – Hermiona napisała ci przemowę.
Syriusz popchnął Harry'ego w kierunku podium i wycofał się. Harry rozejrzał się po tłumie ludzi, gapiącym się na niego. Nie będziesz wymiotował. Harry rozwinął pergamin. Przełknął kilka razy ślinę. Supeł w jego gardle nie chciał się rozwiązać.
– Przyjaciele – zaczął Harry. – Używam tego określenia, gdyż podczas paru ostatnich lat byliśmy zjednoczeni przeciwko pewnemu czarnoksiężnikowi, który dążył do podbicia naszego świata. Wielu cierpiało przez jego okrucieństwa, wielu zginęło. Wielu z nas straciło już nadzieję, wielu straciło wiarę w innych. Nasze społeczeństwo podzieliło się. Pozwoliliśmy, by zapanował wśród nas chaos. Ludzie odwracali się od siebie, zapominając o zaufaniu – nawet honor przestał się liczyć. Dopiero zdrada zdołała ponownie połączyć nasz świat. Ta zdrada – Harry spojrzał na nich – moja zdrada tak poruszyła świat, że zdołaliście się znów zjednoczyć. Kiedy to nastąpiło, nie było wątpliwości co do siły czarodziei, których widziałem przed sobą. Wiedziałem, że nasze społeczeństwo nie złamie się, nasza cywilizacja przetrwa. Wiedziałem też, że jestem tylko pionkiem na szachownicy. – Harry wziął głęboki oddech. – Zaszachowałem króla wiedząc, że muszę umrzeć. Lecz los nie zawsze trzyma się naszych zasad i przeżyłem. Voldemort umarł, zagrożenie dla świata zniknęło. Jednak zjednoczenie naszego świata wciąż trwa. Widzę to w waszych twarzach – widzę tam chęć zmian. Wciąż jestem tym samotnym pionkiem, ale będę tutaj, jeśli będziecie mnie potrzebować. Zwracam się teraz do was jako chłopiec, który przeżył – ponownie. Zwracam się do was, jako człowiek, który go pokonał.
Tak kończyła się przemowa napisana przez Hermionę. Harry znów przełknął gulę w gardle. Musiał mówić dalej.
– Voldemort nie żyje. Ja także powinienem nie żyć – powiedział Harry. – Los wypełnia się na dziwne sposoby. Moje przeznaczenie jest teraz niejasne, jednak: co ma być, to będzie. Sądzę, że będę gotów, kiedy przyjdzie mi się z tym zmierzyć. Dziękuję wam.
Harry zszedł z podium. Martwa cisza odpowiedziała jego słowom. Znów poczuł się niedobrze.
Spojrzał na Syriusza, a tłum za nim wybuchł gromkimi oklaskami. Harry wciąż źle się czuł. Syriusz wyszedł mu naprzeciw, zakładając ramię Harry'ego na szyję i obracając go w stronę publiki. W tłumie zawrzało.
Nie przypominało to momentu, kiedy wygrał Puchar Quidditcha, albo Puchar Domów. To były wspomnienia, do których Harry wracał z łatwością i napawały go wielką dumą. Teraz czuł się, jakby musiał przełknąć coś obrzydliwego.
Oni nie rozumieli, że Harry powinien był umrzeć. Nie mogli czuć zdezorientowania Harry'ego, z powodu tego, że wciąż żyje. Nie czuli strachu Harry'ego, że coś poszło nie tak w Komnacie Tajemnic i że Voldemort wróci.
Wtedy Harry przypomniał sobie słowa Hagrida: „Co ma być, to będzie".
Jednak nic się nie stało.

Zorganizowano dla Harry'ego specjalną uroczystość wręczenia dyplomu (był nieprzytomny podczas zakończenia roku w Hogwarcie). Miało być to prywatne wydarzenie, ale pojawiło się zbyt wielu ludzi, którzy obrócili je w fiasko.
Prawie całe lato spędził z Syriuszem i Remusem. No, głównie z Remusem, ponieważ Syriusz znalazł sobie dziewczynę i Harry nie pozwolił Syriuszowi jej ignorować. Poza tym, Harry miał przy sobie Rona i Hermionę, którzy nadal ze sobą chodzili.
Z Ginger sprawa była trudniejsza. Znów z nim nie rozmawiała.
Po krótkiej uldze, że nic mu nie jest, zaczęła uparcie powtarzać, że powinien zabrać ją ze sobą do obozu. Ale Harry wierzył, że postąpił słusznie, podobnie jak państwo Weasley.
W ten sposób on i Ginger byli rozdzieleni, do czasu gdy jedno z nich nie przyzna drugiemu racji. I niech go piekło pochłonie, jeśli to miał być on. Nawet Voldemort zginał się pod siłą uporu Harry'ego. Harry był przekonany, że to ona w końcu do niego przyjdzie.
Tak więc Harry spędzał sporo czasu z Remusem, który zawsze był w pobliżu, gdyż utrzymywał, że nie może umawiać się z nikim na poważnie.
– Nikt nie zasługuje na to, by radzić sobie z tym, czym jestem, Harry – rzekł Remus.
– Ale gdyby...
– Nie – upierał się Remus. – Nie mogę tym obarczać nikogo. Chyba ty, ze wszystkich ludzi wiesz najlepiej jak to jest, kiedy zdajesz sobie sprawę, w jakim niebezpieczeństwie są ci, który się o ciebie troszczą.
Harry otwierał już usta, by dalej się wykłócać, ale znów je zamknął.
– Uparty – mruknął.
Remus został na całe lato. Miał w La Casa Black swój własny pokój i Harry, wspomagany przez Hermionę, skupił się na tym, aby znaleźć przekonać Remusa o zaletach miłosnych uniesień.
Jednak te ostatnie plany spaliły na panewce, kiedy Remus i Syriusz dowiedzieli się, co robi.
Remus zatrzymał Harry'ego pewnego dnia na osobności, wyglądając na zranionego.
– Starasz się mnie pozbyć, Harry? – spytał.
Harry zaczął się żałośnie jąkać.
– N-nie. J-ja prze... przepraszam. Chciałem t-t-tylko... cóż...
Remus roześmiał się, po czym wręczył mu list.
– Dostałeś sowę z ministerstwa – powiedział.
Harry otworzył wiadomość z wahaniem. Patrzył na papier w osłupieniu.
– Co to jest? – zapytał Remus.
– To oficjalne zaproszenie do wstąpienia do ministerstwa – odparł Harry z niedowierzaniem. – I lista stanowisk do wyboru.
– Nie widzę w tym nic złego. Skąd to zaskoczenie? Musisz teraz zrobić coś ze swoim życiem.
– Nie mogę dołączyć do ministerstwa – rzekł Harry.
– Dlaczego nie? – zdziwił się Remus. – Twój ojciec był w ministerstwie, a ty je odbudowywałeś.
Harry uśmiechnął się kwaśno.
– Dokładnie. Nie sądzisz, że to będzie wydawać się trochę... no, aroganckie – Harry'emu tylko to określenie przychodziło do głowy – jeśli dołączę do nich po tym, jak powiedziałem im w jaki sposób mają je odbudować?
Remus zmierzwił mu włosy.
– Ta twoja skromność – stwierdził Remus.
Skromność, szlachetna cecha.
Harry wciąż nie mógł wyrzucić Voldemorta z głowy. Przypuszczał, że będzie musiał jakoś z tym żyć.
Jesteś tak samo częścią mnie, jak ja jestem częścią ciebie.
Harry westchnął, ale uwagę obu odwróciły dwie sowy, które wleciały przez okno. Jedną z nich była Hedwiga, która zapewne przynosiła odpowiedź na notkę, który wysłał do Hermiony. Drugiej, pospolitej, Harry nie rozpoznawał.
Najpierw wziął list od drugiej sowy.

Szanowny panie Potter,
Mamy przyjemność zaprosić pana na próby do drużyny Profesjonalnej Ligii Quidditcha. W pana przypadku są one jedynie kwestią formalności, gdyż kierownictwo słyszało już o pana wyczynach na polu quidditcha.
Terminy prób są umieszczone poniżej.
Czekamy z niecierpliwością, by zobaczyć pana w powietrzu.
Nelson Peters,
Kierownik Międzynarodowej Ligii Quidditcha


Harry spojrzał na Remusa, którego oczy błyszczały z zachwytem.
– No i proszę, Harry – powiedział Remus. – Doskonałe stanowisko dla ciebie. Z twoim talentem masz szansę stać się bardziej sławny niż Wiktor Krum.
Entuzjazm Harry'ego znacznie opadł. Czy naprawdę chciał więcej sławy, niż już miał? Harry chyba by tego nie zniósł.
Wyciągnął wiadomość od Hermiony.

Drogi Harry,
Nie wiem, czym się martwisz. Jestem pewna, że jest mnóstwo rzeczy, którymi mógłbyś się zająć. Sądzę, że powinieneś napisać książkę – to by ci pomogło. Zresztą, kto jest bardziej odpowiedni do tego, by napisać co się tak naprawdę działo przez te wszystkie lata, kiedy walczyłeś z Voldemortem, niż ty? Lockhart pisał książki, biorąc na siebie zasługi innych osób. Pomyśl tylko, jaki byś się stał sławny, gdyby wszyscy wiedzieli, że rzeczywiście dokonałeś tego, co przez cały utrzymywałeś.


Harry wzdrygnął się i zerknął na Remusa.
– Tego właśnie potrzebuję – burknął Harry. – Więcej sławy.
Remus roześmiał się.
– Cóż, to tylko pomysł – odparł. – Zawsze możesz zrobić to później. Co jeszcze mówi Hermiona?

Ron zdecydował się wstąpić do ministerstwa. (Harry wiedział o tym.)Jednak kiedy twój ojciec jest ministrem, chyba nie masz wielkiego wyboru – choć słyszałam, że Charlie nie rozstaje się ze smokami, a Bill nie zamierza opuszczać Gringotta...
Co do mnie, zostałam już przyjęta na Uniwersytet Gryffindora. Postanowiłam w przyszłości nauczać Numerologii – to zawsze był mój ulubiony przedmiot.
Jest dla ciebie jeszcze jedna możliwość, Harry. Hogwart od zawsze potrzebował nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Sądzę, że byś się do tego nadawał.
Wpadnę do Weasleyów pod koniec miesiąca, więc mam nadzieję, że się wtedy zobaczymy.
Odpisz szybko.
Uściski,
Hermiona.


Harry ponownie spojrzał na Remusa.
– To jest to – powiedział Harry.
– O czym mówisz? – spytał Remus.
– Mógłbym uczyć – oparł Harry, zastanawiając się, czemu na to wcześniej nie wpadł.
– Cóż, mógłbyś...
– A co? Nie sądzisz, że bym się nadawał? – spytał Harry.
Remus uśmiechnął się do niego.
– Jestem pewien, że byś się nadawał. Ale czy tego chcesz? To będzie jak ożywianie koszmaru, Harry. Zastanów się nad tym.
Harry zastanowił się i im więcej o tym myślał, tym bardziej był przekonany, że powinien przyjąć tę pracę.
Syriusz zgadzał się z Remusem – uważał, że będzie to dla Harry'ego zbyt bolesne.
– Bardziej bolesne, niż kiedy Voldemort dotykał moją bliznę? – zadrwił Harry.
– Lecz co z tymi wszystkimi manipulacjami, którym cię poddawał, Harry? – wykłócał się Syriusz. – Czy jesteś gotów na to, by otworzyć się przed grupką uczniów, którzy znają cię tylko jako Harry'ego Pottera, Chłopca, Który Przeżył, człowieka, który zabił Voldemorta?
– Spójrz na to z tej strony – odparł Harry. – Powinienem był zginąć tamtego dnia. Ale nie zginąłem. Czego chciał ode mnie los tak bardzo, że pozwolił bym żył? Na pewno nie chwały na polu quidditcha, ani sławy pisarza. A nie mogę też siedzieć całymi dniami, żyjąc z mojego spadku po Gryffindorze. Powinienem uczyć, przekazywać moje doświadczenia, aby w razie gdyby coś znów miało się zdarzyć, świat był gotów.
– Cóż, decyzja należy do ciebie, Harry – powiedział Syriusz. – Jeśli sądzisz, że dasz sobie radę, to jestem z tobą.
Harry uśmiechnął się z wdzięcznością i podekscytowaniem, po czym uściskał swojego ojca chrzestnego.
– Dzięki, Syriuszu. Wiem, że mam co do tego rację. Będę dobrym nauczycielem, zobaczysz. I założę się, że wytrzymam w Hogwarcie dłużej niż rok.
Harry pobiegł do swojego pokoju i rozpoczął przygotowania. Napisał oficjalną prośbę o możliwość wstąpienia na Uniwersytet Gryffindora i wysłał Hedwigę z listem, a Rowan wziął na ramię.
Rowan popatrzyła Harry'emu głęboko w oczy. Jej pieśń powiedziała mu, że jest szczęśliwa z jego wyboru. Harry uśmiechnął się do niej.
– Wiem, dziewczynko – odrzekł. – Idź i przekaż Ginger, co zdecydowałem. – Rowan przez chwilę przytulała się do niego, po czym odleciała w stronę Hogwartu.
Szkoła zaczęła się tydzień temu, a Ginger miała przed sobą ostatni rok. Harry zaczął używać Rowan do posyłania jej wiadomości, gdyż dziewczyna także umiała zrozumieć feniksa. Tak jak Harry był jej czarodziejem, Rowan musiała uważać Ginger za swoją czarownicę. Nawet gdy Ginger wciąż z nim nie rozmawiała i nigdy mu nie odpisała.
Harry oparł się o parapet, spoglądając na pola. Dostrzegał stąd czubek komina Nory, wyrastający ponad drzewami. Mógłby później pójść i powiedzieć Ronowi oraz pani Weasley – ta ostatnia na pewno będzie zachwycona.
Nagle Harry zauważył sowę jastrzębią, lecącą w stronę jego okna. Odsunął się, pozwalając sowie Malfoya wlecieć do środka i szybko odwiązał list od jej nogi. Pismo Draco dawało się łatwo rozpoznać.
Harry nie widział go, ani nie słyszał o nim od kiedy skończyły się rozprawy. Telepatia przestała działać. Hermiona spekulowała, że skoro była w jakiś sposób połączony z Voldemortem, to zdolność (czy prezent, jak by go nie nazwać) po prostu umarła razem z nim.
Otwierając list, Harry przeczytał:

Harry,
Dzięki tobie i Dumbledore'owi zostałem oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mój ojciec uciekł. Nasz dom jest regularnie przeszukiwany i moja matka musi spowiadać się z każdego wydanego knuta, żeby upewnić ministerstwo, że mu nie pomaga.
Mój ojciec nie jest głupcem, więc wątpię, by go znaleźli. Wciąż za nim tęsknię, niezależnie od tego, co zrobił mi – oraz tobie – i często słyszę, jak matka płacze po nocach. Chyba musimy po prostu się z tym pogodzić.
Widziałem twoją małą przemowę. Byłem pod wrażeniem, choć mogę się założyć, że Granger ci je napisała. Szkoda, że zniszczyłeś cały efekt wyglądając, jakbyś miał zaraz zwymiotować, ale czego się spodziewać po żałosnym, gryfońskim kretynie.


Harry roześmiał się głośno.

Kontynuuję naukę na Uniwersytecie Slytherina, ale nie jestem jeszcze pewien, czym będę potem się zajmował. Mama chciałaby, żebym wziął się za politykę, ale jeszcze nie zdecydowałem. Wydaje się dziwne, że wszyscy zostaliśmy postawieni przed takimi przyziemnymi decyzjami po tym, co przeszliśmy. W szczególności ty.
Sądzę, że tak właśnie wygląda życie.
Napisz, kiedy znajdziesz czas, lub gdy będziesz mnie potrzebował. Postaraj się nie dać się zabić – chociaż do tej pory zdążyłeś już pewnie opanować tę sztukę do perfekcji.
Draco

PS.: Zostawcie to jemu, a ubierze w dniu śmieci swój Hogwarcki mundurek. Biała koszula była jednak wyjątkowo stosowna. Z całą tą krwią wokół tworzyła bardzo dramatyczny efekt – w pewien tragiczny sposób.

Harry znów nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Odpisał Draco, streszczając mu w kilku słowach, co zdecydował i dołączył liścik do nóżki sowy. Ptak przekrzywił główkę, po czym wyleciał na zewnątrz.
Uśmiechając się, Harry obserwował go, póki nie zniknął mu z oczu. Myślami powrócił do Hogwartu.
Spojrzał na zegarek i nie mógł się oprzeć. Komentarz.
Pan Łapa zna determinację Harry'ego i naprawdę sądzi, że będzie świetnym nauczycielem.
Pan Lunatyk zgadza się z panem Łapą i chciałby dodać, że rok podczas którego nauczał w Hogwarcie, był najlepszym w jego życiu.
Pan Rogacz myśli, że jego syn powinien dołączyć do drużyny quidditcha, lecz prawdopodobnie znajdzie większe spełnienie w nauczaniu.

Harry wybuchnął śmiechem. Podejrzewał, że jego ojciec był równie zawzięty jak on, kiedy chodziło o quidditch.
Jeszcze jedna wiadomość wyświetliła się na tarczy zegarka:
Pan Glizdogon sądzi, że ze swoją mocą mistrz Harry ma do wyboru wiele opcji, lecz wie także, że Harry Potter uczący o Czarnym Panie bardzo by zadowolił mistrza.
Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. To była z pewnością prawda. Voldemort uwielbiał triumfować i bez wątpienia spodobałoby mu się to, że Harry nadal oddaje się rozpamiętywaniu intryg czarnoksiężnika.
Harry westchnął i ponownie spojrzał przez okno. Lekka bryza zmierzwiła jego rozczochrane włosy. Teraz miał już plan.
Zdobędzie wykształcenie i przy odrobinie szczęścia dostanie posadę w Hogwarcie. Ożeni się z Ginger (jeśli kiedyś się z nim pogodzi i przestanie być taka uparta) i będzie miał z nią mnóstwo dzieci do zabawy w quidditcha. Wybuduje im wielki dom blisko Syriusza oraz Weasleyów (miał wrażenie, że pani Weasley byłaby niepocieszona, gdyby mieszkali zbyt daleko) i będzie miał w końcu coś, czego zawsze pragnął.
Życie, które nie będzie koszmarem.


Koniec?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 28, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Harry Potter i Przepowiednia TrelawneyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz