Rozdział 17

1.7K 67 5
                                    

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI! <3

San Francisco, Stany Zjednoczone

GAIA

Następnego dnia czułam się jak jakiś szpieg FBI, na nosie mimo szarych chmur na zewnątrz miałam okulary przeciwsłoneczne, i mimo braku oznak zimna na plecach zarzucony czarny płaszcz.

Wyszłam po cichu z mieszkania, gdy zamykałam drzwi co jakiś czas zerkałam do tyłu upewniając się, że Cedrik nie opuścił swojego azylu. Westchnęłam głęboko, ale mój spokój upłynął w momencie kiedy bezszelestnie ujrzałam blondyna za mną.

- Boże - wydyszałam kładąc dłoń na klatce piersiowej, moje serce biło w dość szybkim tempie uderzając o żebra. Resztki zdrowego rozsądku same skierowały moje nogi w stronę windy.

- Gaia! - zaświergotał za mną - Stój! Poczekaj, odprowadzę cię.

Czy ja się przesłyszałam? Stanęłam w miejscu i parsknęłam.

- Nikt cię nie prosił byś się nawet odezwał. Dla własnego dobra zostań tam gdzie się znajdujesz - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

- Gdzie się podziała G, która gardziła przestępcami? - ciepły oddech musnął płatek mojego ucha.

Gwałtownie ściągnęłam oprawki i zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem.

- W dalszym ciągu nimi gardzę. Nie rozumiem co ma to wspólnego z tobą? - przechyliłam głowę w bok - Chodź może twój zegarek nie musiał być legalnie zakupiony - mruknęłam.

- Stawiasz mnie w świetle przestępców?

- Sam to zrobiłeś - wzruszyłam ramionami zdejmując ciężki płaszcz. Skoro i tak moje przebranie nie pomogło nie widziałam sensu noszenia tego w ciągu dalszym - Przesuń się! - ominęłam go otwierając ponownie drzwi od swojego mieszkania.

- Nie stawiam się w tym świetle, tylko porównałem ciebie. Kiedyś groziłaś tylko tym których...

- Których nienawidziłam - przyznałam - Nie zmieniło się kompletnie nic - melodyjnie zrobiłam to co miałam w zamiarach i jakby nigdy nic stanęłam przy metalowych drzwiach windy znajdującej się o dużo bliżej.

Miałam to szczęście, że na piętrze znajdowały się aż dwie puszki którymi mogłam swobodnie dostać się na ostatnie piętro.

- Ja rozumiem, że...

- Nie rozumiesz nic, zacznijmy od tego. Gdybyś zrozumiał mój wczorajszy rozkaz to by cię tu dawno nie było - sarkastycznie uśmiechnęłam się w kierunku zaskoczonego Cedrika.

- Możesz mi nie przerywać? - uniósł wysoko dłonie.

- Nie - odparłam pewna siebie i gdy upragniony transport nadjechał weszłam do środka. On niestety za mną. Dopiero wtedy mogłam z ukosa zeskanować umięśnioną sylwetkę.

Mogłam jasno stwierdzić, że siłownia była jego drugim domem. Blond włosy ułożone jak na pierwszym spotkaniu w sklepie. Miał na sobie zwykłe dresy ze ściągaczami, sportowe buty oraz koszulkę.

Czy on musi być taki przystojny nawet i teraz?! Grzech być takim.

- Patrzysz się - mruknął mając skierowane spojrzenie na panel, tam zaś guziki migały jak światła w jakiejś dyskotece.

- Chciałbyś - przeczesałam dłonią krótkie włosy patrząc na swoje odbicie w lustrze. Sukienka w delikatne kwiatki była idealna na spokojny dzień w pracy. Obawiałam się tylko, że białe trampki które dodawały mi jakiejś młodzieńczej aury mogły przeszkadzać Andy.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz