Rozdział 34

1.3K 66 1
                                    

Mousehole, Kornwalia, Londyn, Wielka Brytania

CEDRIK

Obudzenie się z tego okropnego koszmaru było czymś czego nie przewidywałem. Może inaczej, spodziewałem się, że w końcu dane będzie mi wrócenie do realiów, ale nie sądziłem, że gdy uchylę powieki zobaczę własną mamę. 

- Cedrik, to ja...- potarła mój policzek.

Zerknąłem za nią. Na widok Gai w białej piżamie szpitalnej poczułem ogromny ból w klatce piersiowej.

- Gaia...- wyszeptałem czując suchość w gardle.

- Jestem tu - uśmiechnęła się do mnie przez łzy. Delikatnie poruszyłem palcami chcąc przywołać jej dotyk. Podeszła do mnie, i na zetknięcie jej ciepła z moim zimnem przeszedł mnie dreszcz.

Tak, to ona, kurwa w zupełności. To ona musiała zostać moją żoną, innej opcji nie widziałem.

- Proszę zostawić pacjenta samego, chwilowo musimy zrobić szereg badań. Pani niech wraca do siebie, zaś ty...- lekarz spojrzał na Gaię - wracaj młoda damo do sali, doktor Squall, czeka.

- Wrócę jak tylko będę mogła - pochyliła się nade mną i złożyła czuły pocałunek.

Dopiero gdy wyszła odpłynąłem i wróciłem myślami do momentu gdzie zdarzył się ten wypadek. Wszystko było moją winą, docierało to do mnie coraz to bardziej.

***

Już dwa dni później mogłem chodź jakkolwiek odetchnąć świeżym powietrzem które docierało do mnie zza otwartego okna w sali. Gaia opuściła już szpital, jako pacjentka, zaś przesiadywała tam jako mój towarzysz.

- Ciocia powiedziała, że przyniesie ci...

Nim brunetka dokończyła w drzwiach sali stanęła moja rodzicielka, a obok niej mając pokerowy wyraz twarzy...ojciec. Nie patrzył nawet na mnie, sam byłem w szoku, że ja osobiście potrafiłem na niego zerknąć.

Zjebałem, i chciałem to naprawić.

- Zostawię was - Gaia skinęła głową i udała się w stronę wyjścia. W środku wołałem: Skarbie, nie zostawiaj mnie...

Musiałem jednak stanąć na czele zadania. Odchrząknąłem i poprawiłem się na miękkim materacu łóżka szpitalnego. Czekało mnie przebrnięcie przez najgorsze wrota.

- Jak się czujesz? - na całe szczęście mama rozpoczęła rozmowę.

- Dobrze - odpowiedziałem szczerze - Mamo...- Boże jak mi brakowało tego przez te wszystkie lata - Tato...

- Clara czekam na ciebie w aucie - pośpiesznie ruszył w kierunku drzwi, ale Gaia miała w tym swój udział i naciskając klamkę nie mógł ich ruszyć ani o milimetr.

- Albert nie rób szopek - blondynka sapnęła na męża - To jest czas na to by w końcu porozmawiać.

- O czym mamy rozmawiać, co? Własny syn postanowił nas na pastwę losu przez jakąś lafiryndę, która najwidoczniej teraz ma go głęboko gdzieś. Nie byłbym w szoku gdyby miał już nawet dziecko, wziął ślub a nam nic nie powiedział - poczerwieniał na twarzy.

Uderzyło mnie to co powiedział, ale wiedziałem, że miał rację. Jebany głupiec ze mnie myśląc, że chodź jakkolwiek się nade mną zlituje widząc stan.

- Nie jestem z nią już od dwóch lat, i gdybym faktycznie miał takie zamiary które wymieniłeś zrobiłbym wszystko co w mojej mocy, byście się tam pojawili - wyznałem spuszczając wzrok na swoje dłonie.

- Dobrodziej - parsknął obok.

- Albert nie zachowuj się jak kapryśny nastolatek. Ta kobieta go omotała!

- Bronisz go? Naprawdę? Jak możesz, już dawno przestałem myśleć, że mam syna.

- A tak się składa, że ja przez ten cały czas pamiętałam o nim! Dlaczego nie dasz mu szansy wytłumaczenia tego ?- syknęła i spojrzała na mnie mając wyraz twarzy wojownika - Synu to miało swój powód, prawda? Musiałeś jakiś mieć - brnęła jakby chciała się sama utwierdzić.

- Olivia była błędem mojego życia, straciłem przez nią wszystko, ale teraz chcę odzyskać i was. Zrozumcie, byłem zaślepiony...

- Nie, nie będę tego słuchał! - ojciec pociągnął za klamkę wyrywając ją, byliśmy już tam zamknięci na dobre - Kurwa!

- To jest znak, że przyszedł czas na wyjaśnienie sobie wszystkiego. W tej chwili masz wziąć ten stołek - mama pokazała mu na mebel - I usiądziesz obok mnie, wysłuchamy go do samego końca!

Moja rodzicielka była prawdziwą wojowniczką i chyba tylko przez to zdołałem powiedzieć im całkowitą prawdę. Każde słowo płynęło z mojego serca, nie bałem się nawet powtarzać jak bardzo ich kochałem. Nie bałem się niczego, bo wiedziałem, że nawet najgorsza prawda jest lepsza niż słodkie kłamstwo.

Dojrzałem do tego, że bez ogródek przyznałem się do wszystkiego, co zrobiłem.

- Dlaczego tak długo czekałeś? - niespodziewane pytanie od ojca zaskoczyło mnie.

Wzruszyłem ramionami i westchnąłem.

- Chyba hamowało mnie to, że bałem się waszego odrzucenia, Olivia strasznie mi namęciła w głowie. Zostałem sam, ale to Gaia dała mi nadzieję, że jeszcze wszystko kiedyś wróci do normy.

- Gaia to skarb, nie ma na świecie drugiej tak cudownej kobiety która nie dość, że ma złote serce, to jeszcze pasuje do ciebie jak na obrazku.

- Wiem, matko.

- I co teraz? - ojciec zadał bardzo ważne pytanie dla naszej trójki - Mamy grać szczęśliwych? Jakby te  cztery lata nigdy nie miały miejsca?

Zauważyłem w jego spojrzeniu coś innego. To już nie był wstręt, niechęć, czysta pustka i poddanie się.

- Jak to co? Zabieramy go do nas, i nie puszczamy już do samego końca - mama zachichotała ocierając łzy z kącików oczu. Uniosła się, pochyliła i przytuliła mocno do siebie - Tak się cieszę, że cię znowu mam - złożyła pocałunek na czubku mojej głowy.

- Ja też się cieszę, że mam was znowu...

Sam uroniłem kilka łez.

Miałem znowu rodzinę.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz