Rozdział 5

113 8 0
                                    

     Strzelanie z łuku okazało się cholernie trudnym sportem. Lizzy była już tak wprawiona, że trafiała za każdym razem w sam środek tarczy, a Keirze ani razu się nie udało.
- Nie, nie tak - kolejny raz zrobiła coś źle. - Ustaw nogi w ten sposób.
     Keira zrobiła to co Lizzy jej kazała i tym razem chociaż trafiła w tarczę.
- Niesamowite - na strzelnicę wszedł Will - jeszcze żyjecie? Myślałem, że Nowa Cię odstrzeli pierwszą strzałą jaką położy na cięciwie.
- A weź się wypchaj, dobrze jej idzie.
- Tak, szczególnie, że dookoła tarczy leżą z dwa tuziny strzał.
- Musisz być taki?
- Taki, czyli jaki?
- Spoko - odezwała się Keira - jestem przyzwyczajona, całe moje życie ktoś mnie obraża.
- Ależ ja Cię nie obrażam - oburzył się - ja tylko dyskretnie sugeruję, że tu nie pasujesz.
- Williamie! - krzyknęła do niego Lizzy - Jak możesz?!
- No co? Nie mam racji?
- Nie! Ona jest jedną z nas! Jest nocnym łowcą!
- Jest takim nocnym łowcą jakim ja bobrem.
- Przestań i się wynoś!
- Nie mogę, chciałem porzucać nożami.
- W takim razie my idziemy - wzięła dziewczynę za rękę i pociągnęła za sobą - chodźmy.
- Nie słuchaj go - powiedziała, gdy wyszły - kocham go, ale czasem jest kompletnym idiotą.
- Może ma racje, to że mam w sobie krew anioła wcale nie oznacza, że automatycznie jestem jedną z was. Ja nawet nie wiem jak być jedną z was.
- Wszystkiego się nauczysz.
- Słuchaj - Keirę naszło pewne pytanie - jesteśmy stworzeni przez Razjela tak?
- Tak.
- A serafickie ostrza nazywa się imionami aniołów.
- Zgadza się.
- Co by było gdyby nazwać ostrze „Razjel"?
- W sumie to nie mam pojęcia, wiem tylko tyle, że nie należy tego robić.
- Mhm - Keira mruknęła na potwierdzenie.
- Czemu Will jest taki? - spytała po chwili.
- Nie mam pojęcia, ale podobno Herondale'owie już tak mają - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś zmądrzeje.
- Herondale?
- Tak, my też mamy nazwiska. W naszym świecie jest wiele szanowanych rodów nocnych łowców, ale wiele też już wygasło. Ja jestem Lightwood. Ciekawe kim byli twoi rodzice.
- Też bym chciała wiedzieć.
- Na pewno nie byli to ani Lightwood'owie ani Herondale'owie, bo wszystkich członków naszych rodzin znamy. Myślę, że mogło być to jakieś mniej znane i powszechne nazwisko.
- A jakie są inne istoty z podziemnego świata? - wolała zmienić temat.
- Cóż teraz stosunki pomiędzy nocnymi łowcami, a podziemnymi są bardzo napięte. Szczególnie z fearie, przez Mroczną Wojnę i Zimny Pokój, ale to już temat na inną okazję.
- A wilkołaki albo wampiry? Czy nocny łowca może zostać jednym z nich? - odkąd dowiedziała się o ich istnieniu, cały czas o tym myślała.
- Może, jeśli zostanie ugryziony. W przypadku wampirów musi też napić się krwi wampira.
- Po co inni pojechali do Idrisu? - miała w głowie mnóstwo pytań, ale nie chciała za bardzo nimi przytłaczać Lizzy.
- Nie wiem, nie chcieli nam powiedzieć, podejrzewam, że oni nawet nie dostali informacji dlaczego ich wezwano. Ehh, tak szybko raczej nie wrócą, chyba musimy zamówić coś do jedzenia.
- Możemy coś ugotować, myślę, że to wychodzi mi lepiej niż strzelanie.
- Cóż, ja umiejetność gotowania odziedziczyłam po mojej matce, w rezultacie boję się jeść to co sama ugotuję.
     Poszły do kuchni, Keira przejrzała wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś z czego można zrobić coś jadalnego. Niestety kuchnia nocnych łowców była dość uboga, najwyraźniej nie gotowali zbyt często. Wygrzebała na szczęście wszystko co potrzebne do pancake'ów i zabrała się za przygotowanie. Po chwili były gotowe i podała je z miodem.
- Kurczę, kto Cię uczył gotować? - zapytała Lizzy.
- Kucharka w domu dziecka, często przesiadywałam w kuchni jak nie miałam co robić. Była to jedna z niewielu życzliwie do mnie nastawionych osób.
- Ładnie pachnie - do kuchni wszedł Will - kto to gotował?
- No ja raczej nie - odpowiedziała mu Lizzy.                              
     Spojrzał podejrzliwie na talerz, wziął jednego placka i wpakował sobie do buzi.
- Niezłe - skwitował i odwrócił się do Keiry - jednak możesz zostać.
     Nagle usłyszeli dzwonek:
- Kogo niesie o tej porze? - Will wziął do ręki nóż i poszli do drzwi.
- Maia? - zdziwiła się Lizzy. W drzwiach stała kobieta w średnim wieku - Co tutaj robisz?
- Odkryliśmy, że w Pandemonium rozpanoszyły się wampiry.
- Znowu? - jęknął Will.
- Tak, znowu. One są jak plaga! A Lily nie może nic z nimi zrobić, bo nawet nie są z jej klanu!
- Spokojnie Maiu zajmiemy się tym.
- A nie macie może dorosłych? Nie będę Was przecież wysyłać samych.
- Poradzimy sobie - oburzył się Will - przecież to nasze zadanie.

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Where stories live. Discover now