I just want to be like you

570 38 16
                                    

Zamglonym spojrzeniem widział, z daleka, dwie postacie - jedna była drobna i zwinnie unikała ciosów drugiej, większej istoty, której skóra miała odcień fioletu. Nagle mniejsza osoba stanęła w taki sposób, iż widział jej kombinezon w całokształcie. Wtedy zrozumiał kim była ów jednostka. Peter, Peter Parker. Przerażenie ogarnęło jego ciało, to dziecko dopiero co powróciło do świata żywych po pięcioletniej nieobecności, a teraz walczyło z tym potworem.

Spróbował się podnieść. podpierając się na łokciach, ale gdy już wystarczyło, by odepchnąć się od ziemi i stanąć na równych nogach, poczuł silne uderzenie zadane wprost w jego plecy. Kiedy odwrócił się do kosmity, który go zaatakował ujrzał przed sobą jedynie ciało sługi potwora, a obok stał ubrudzony, we krwi, bóg piorunów.

- Leć do tego dzieciaka, bo zaraz zginie! - to jedyna kwestia jaką zdążył wypowiedzieć gromowładny, przed tym jak wraz ze swym Stormbreaker'em odleciał w kierunku dalszej walki. On zaś zaczął biec w kierunku osoby, która była jedynym powodem jego chęci pomocy Avengers'om.

Każdy krok był bolesny, ale nie poddawał się i, gdy od dzieciaka dzieliło go jedynie dziesięć metrów, ponownie został powalony. Jego nogi zostały przygniecione przez wielki głaz, niestety w ferworze walki nikt go nie widział i nie miał jak pomóc. Próbował zniszczyć go za pomocą repulsoru znajdującego się w kostiumie, gdzie była jego dłoń, lecz ten nie chciał działać.

Wtem jego wzrokowi ponownie ukazał się straszny widok. Thanos miał rękawice a na niej wszystkie kamienie już zbliżał się do pstryknięcia, gdy został powalony a przed nim klęczało dziecko, dziecko oddające życie dla reszty ludzkości.

- A ja...jestem...Spiderman. - pstryknięcie, armia wraz z potworem zniknęła zamieniając się w proch. Repulsor w końcu zadziałał, rozwalając tym samym głaz. Jak najszybciej zerwał się na nogi i podbiegł do ciała umierającego chłopca.

- Pete...Czemu?...Czemu ty?- jedyne co był w stanie z siebie wydusić, nie mógł uwierzyć w obraz przekazywany mu przez oczy.

- Po prostu chciałem taki jak ty. - ledwo słyszalny szept wydobył się z ust dziecka.

- Nie...Jesteś sto razy lepszy niż ja, synku. - od dawna chciał go tak nazwać, ale czemu zdobył się na to w chwili, gdy go tracił?

- Dziękuję...tato. - klatka piersiowa przestała się poruszać, puls przestał być wyczuwalny.

- Karen, stan zdrowia. - stanowcze polecenie, za którym kryło się czyste przerażenie.

- Stwierdzam zgon. - Jego oczy zachodziły słoną cieczą, a z gardła wydobywał się krzyk rozpaczy.

Tego samego dnia

coś odzyskał,

ale też

stracił.


385 słów.

Yez, tak wjechałam z Endgame i to takim gdzie nasz Pete ginie. No kto by się spodziewał, ale to wcale nie tak, że marvel dowala kolejnymi filmami a ja jeszcze po tym nie zlepiłam swojej psychiki w jedno...wcaaale.

Ale dobra mniejsza z tym, podobało się?

Btw jeszcze jeden kafelek i bingo.

Btw jeszcze jeden kafelek i bingo

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Oneshoty irondad BINGOWhere stories live. Discover now