To był chyba najbardziej niekomfortowy posiłek w ich życiu. Nie rozmawiali ze sobą, czując jakąś tajemną duszność nad nimi, jakby musieli się kontrolować, choć żaden z nich nie czuł potrzeby usunięcia tamtej sceny z ich życia. Co więcej Namjoon chętnie by ją powtórzył, a Seokjin byłby skłonny rozwalić dłonie jeszcze raz byle znów opatuliło je to miłe uczucie styku ciepłych ust młodszego z jego skórą. Zastanawiał się czy nie wariuje. Momentami nie poznawał sam siebie, jakby został podmieniony, bo nigdy w życiu przy nikim nie zachowywał się w ten sposób i nikt nie potrafił zrobić czegokolwiek, co mogłoby go zawstydzać. Przecież na litość boską widział oboje bliźniąt prawie nago i nie czuł żadnego dyskomfortu, a teraz? A teraz pojawił się Kim cholerny Namjoon, którego półnagie ciało widziane o poranku potrafiło zmienić kolor skóry jego twarzy w pół sekundy. Starał się dużo o tym nie myśleć, ale jak miał to zrobić, skoro dosłownie mieszkali razem i jakby tego było mało, to mieli razem dziecko? No cudownie się wkopał, szczególnie że nawet nie ma kogo spytać o radę. Przecież bliźniaki by padły na zawał jakby się dowiedziały, że coś nie gra. Jakby wystarczająco ich nie shipowali:
- Wdech - usłyszał, przez co wybudził się z tego nieświadomego transu,
- Słucham? - dopytał, mrugając kilkukrotnie,
- Zapomniałeś oddychać na jakieś kilka minut, na pewno wszystko gra? - westchnął, idąc odłożyć pustą już miskę - Jeśli chodzi o...wiesz...to naprawdę przepraszam, nie powinien-,
- Nie przepraszaj, to było miłe. - wtrącił się, przez co oboje poczuli dziwne dreszcze - I w ogóle dziękuje za pomoc z dłońmi,
- Nie ma problemu - zapewnił wesoło,
- Tato! - niemal płaczliwy krzyk dobiegł ich oboje. Szybko przekalkulowali o kogo chodzi i Namjoon niemal natychmiastowo pobiegł w stronę schodów, od razu odbijając w stronę góry i pokoju malucha, gdzie zobaczył swoje małe szczęście siedzące na łóżku, pocierając piąstką jedno oko,
- Hey, wszystko gra kwiatuszku? - spytał, jednak Taeryu nawet nie odpowiedział, a po prostu się rozpłakał, biegnąc do niego. Szatyn nie kazał mu na nic czekać, od razu biorąc go na ręce - Co się stało?,
- Nic takiego - wymamrotał, mocno tuląc szyję swojego taty,
- Jak nic, skoro mój duży chłopiec płacze. Prawie się wywróciłem na schodach biegnąc do ciebie maluchu - zażartował (choć może to nie były tylko żarty), dzięki czemu blondynek zachichotał,
- Tęskniłem. - szepnął, wzmacniając uścisk, jakby bał się, że ten zaraz mu ucieknie - Tato?,
- Słucham cię kwiatuszku - odparł, cmokając czule czubek jego głowy,
- Kocham cię. - powiedział, a serce szatyna stanęło w miejscu. Nawet nie starał się kontrolować łez, które momentalnie wypłynęły z jego oczu. Jasne, mógł udawać twardego przy wielu sytuacjach, ale nie kiedy jego syn pierwszy raz powiedział, że go kocha - Tata teraz też płacze. - zauważył - Dlaczego?,
- Bo jest bardzo szczęśliwy i też cię kocha. - wydusił, wycierając ukradkiem oczy - Chodź, papa też za tobą tęskni,
- Papę też kocham - zapewnił, jakby poczuł się nieuczciwym wobec swoich rodziców,
- Chyba musisz mu to sam powiedzieć - zaproponował, po czym wyszedł wraz z nim na korytarz, schodząc na dół,
- Namjoon? Ale numer, ty płaczesz? - przyłapał go przy końcu schodów, lekko podśmiechując się z jego stanu,
- Się nie śmiej, bo ty zaraz też będziesz. - prychnął, przekazując chłopczyka w jego ręce i tylko przyglądał się z dumą, jak ten nachyla się nad uchem swojego papy, a już po chwili duże, turmalinowe oczy starszego Kima opuściły pierwsze łzy, które ten bezskutecznie starał się pohamować - Ostrzegałem - roześmiał się, przenosząc do kuchni, aby zacząć sprzątać.
YOU ARE READING
It's just an adoption | NamJin
FanfictionPodobno dziecko jest w stanie wzmocnić miłosne więzi, które łączą jego rodziców. Pytanie czy potrafi również je stworzyć, jeśli te jeszcze nie istnieją? Czyli gdzie zdesperowany przez notoryczne odrzucanie przez ośrodki adopcyjne Kim Seokjin spot...