Za całą tę utratę i uszkodzenia nerwów szatyna w końcu spłynęła na niego swoista odpłata. Jasne, musiał znowu wstać i przemykać się koło fioletowowłosego, ale to było praktycznie niczym w obliczu tego, że spotkał go poranek jego marzeń - a raczej pobudka:
- Tato, wstawaj! - wysoki krzyk wypełnił pomieszczenie i choć Kim chciał jeszcze trochę pospać, to i tak szeroko się uśmiechnął, prostując obolałe kości, starając się przy tym nie zrzucić siedzącego na jego brzuchu malucha - Wstawaj!,
- Pięć minut kwiatuszku, leć się ubrać - mruknął, czując jakby spadał znów w czeluść krainy snu,
- Ja jestem ubrany - rzucił z urażoną dumą. No jak on mógł pomyśleć, że wstał i jeszcze siedział w piżamie?,
- To cudownie kochanie - ziewnął,
- Tato no~ - jęknął, podskakując kilkukrotnie - Jest już trochę po ósmej,
- I ciekawe skąd to wiesz, skoro jeszcze nie umiesz korzystać z zegara - zauważył, uchylając delikatnie swoje powieki. Uwielbiał widzieć swoje małe szczęście,
- Na telefonie są zwykłe liczby. - przechylił głowę w bok, jakby Namjoon właśnie palnął największą głupotę świata i aż musiał obejrzeć twarz tego głupka pod innym kątem - Wybrałem ci ubrania! - rzucił rozradowany, skacząc kolejny raz,
- Uważasz, że jestem aż tak stary, żebyś musiał mnie już ubierać? - roześmiał się, po omacku czochrając jego włosy,
- To chyba niebezpieczne pytanie. - zauważył, za co otrzymał wkurzone spojrzenie, przez które zachichotał - Wstawaj już!,
- Wstaję, wstaję, ale musisz ze mnie zejść - wyjaśnił, licząc na to, że nie będzie chciało mu się wstać, ale ten już po paru sekundach stał na równych nogach obok drzwi,
- Dziś też się spieszysz do pracy? - spytał, ściskając mocno brzeg swojej bluzki w dłoniach, czekając na rozrośniecie, albo zmiażdżenie jego nadziei,
- Tak kwiatuszku, ale nie zamierzam wyjść bez pożegnania - wyjaśnił, chowając się za drzwiami szafy, aby móc się przebrać w wyłożone mu ubrania z dala od wzroku malucha,
- Z papą też? - dopytał ściszonym tonem,
- Wiesz...z papą mamy troszkę utrudnioną relację. Chwilowo - wyjaśnił wymijająco, nie chcąc wplątywać Taeryu w ich konflikt,
- Pokłóciliście się? - westchnął, doskonale wiedząc, że to o to chodzi,
- Troszkę, ale jesteśmy duzi i damy radę. Słowo. - zapewnił wychodząc zza drzwi, aby przytulić swojego maluszka - A teraz tatuś naprawdę musi lecieć do pracy, ale obiecuję wrócić dziś wcześniej, stoi?,
- Stoi. - pokiwał twierdząco głową, mocno wtulając się w ciało szatyna - Tato?,
- Ja ciebie też - roześmiał się, wzmacniając uścisk, po czym cmoknął jego czółko i oboje zeszli na dół.
Taeryu pobiegł od razu do papy na śniadanie, a Kim chciał znów uniknąć spotkania z Seokjinem, dlatego od razu upewnił się, że ma przy sobie dokumenty, klucze i telefon, po czym ruszył prosto do drzwi, jednak kiedy tylko chwycił klamkę zatrzymał go wyraźnie pokrzywdzony głos. Nienawidził tego tonu u starszego...wzmagał w nim poczucie winy:
- Namjoon? - rzucił, przez co ten zatrzymał się w półkroku,
- Ta? - westchnął, nie chcą zabrzmieć bardzo niemiło,
- Nie idziesz dzisiaj do pracy - oświadczył, a młodszy aż musiał odwrócić się w jego stronę,
- Że co słucham? Właśnie, że idę, coś ty wymyślił? - zmarszczył brwi, skanując uważnie jego ciało,
YOU ARE READING
It's just an adoption | NamJin
FanfictionPodobno dziecko jest w stanie wzmocnić miłosne więzi, które łączą jego rodziców. Pytanie czy potrafi również je stworzyć, jeśli te jeszcze nie istnieją? Czyli gdzie zdesperowany przez notoryczne odrzucanie przez ośrodki adopcyjne Kim Seokjin spot...