Pov.Paprot
Byłem tak bardzo zrozpaczony. Co najzabawniejsze jeszcze nigdy się tak nie czułem. Żyłem od bardzo dawna i zdarzały mi się... przelotne romanse. Czasami z jakąś dziewczyną, czasem z chłopakiem, ale nigdy nie trwało to długo.
Gdybym teraz zastanowił się dlaczego spotykałem się z jakąś osobą z przeszłości, nie potrafiłbym powiedzieć dlaczego to zrobiłem. Chyba po prostu jako ,,młody" chłopak, który będąc jednorożcem jest lubiany przez wszystkie wróżki, chciałem zobaczyć jak to jest naprawdę się w kimś zakochać.
A teraz? Patrzyłem jak moja ukochana cierpi w moich ramionach. A ja miałem pełną świadomość tego, że nic nie mogę zrobić. To było straszne uczucie.
- Czy my w ogóle wiemy gdzie idziemy? - zapytał w końcu Seth.
- Naszym celem jest wodospad Santo Angel. - wyjaśnił Warren. - Ten o którym Kendra tak długo opowiadała.
- Razem z Tanu wspominaliście coś o... La Gran Sabana? - Zapytała Eva
- La Gran Sabana to miejsce w którym właśnie się znajdujemy idiotko. - Seth zaśmiał się pod nosem.
- Przypominam, że jestem tu pierwszy raz!
- Ja też. - Seth nie przestawał się śmiać.
- Na szczycie tego wodospadu cię zepchnę, zobaczysz. - Obiecała naburmuszona dziewczyna.
- Dobra, stop. Kendra jest ranna, nie mamy planu, ostatnie czego nam potrzeba to wasza kłótnia. - Skarcił ich Warren.
Następnie spojrzał na swoją kuzynkę u zwrócił się do mnie.
- Jeśli jesteś już zmęczony, mogę ją wziąć.
- Nie, wole ją nieść. - zapewnił go, mocniej przyciągając dziewczynę do siebie.
Przewrócił oczami.
- Przecież nic jej nie zrobię. Myślisz, że będę próbował ci ją odbić? Jestem jej kuzynem.
- Nie - Zarumieniłem się. - Chcę ją po prostu mieć przy sobie, na wszelki wypadek.
- Nic mi nie jest. - Usłyszałem cichy głos Kendry.
- Nikt w to nie wątpi. - zapewniłem ją. - Chcę cię chwilę ponieść, bo przed nami długa droga.
- Według mnie powinniśmy rozbić obóz i odpocząć. - Zadecydował Warren. - Paprot zaraz będzie zmęczony, tak samo jak dzieci.
- JAKIE DZIECI? - Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech kiedy usłyszałem równocześnie zadane pytanie przez Setha i Evę. Warren też wyglądał na zadowolonego.
- Żartuje. - powiedział. - Eva masz dalej te namioty?
***
Pov.Seth
Siedziałem na swoim posłaniu. Rozmyślałem nad stanem mojej siostry, naprawdę się o nią martwiłem. Westchnąłem i schowałem twarz w rękach.
Było już dosyć późno, ale nie mogłem zasnąć. Czułem się bezsilny i słaby. Zauważyłem, że coraz częściej się tak czuje.
Jak bezużyteczne dziecko.
Jak śmieć.
Jak wyrzutek.Nagle poczułem ukłucie na szyi. Gwałtownie obróciłem się i zobaczyłem stojącą za mną Eve.
-Przepraszam Seth! - wyszeptała.
Zakręciło mi się w głowie. Nie miałem pojęcia co się dzieje.
CZYTASZ
Baśniobór; Droga przez Legendy
FanfictionZawiera spoilery do SS5! Po wojnie ze smokami Sorensonowie liczą na ciszę i spokój... Nic bardziej mylnego. W lesie pojawia się tajemnicza postać, która truje Kendrę. Okazuje się że trucizna zabije Kendrę w czasie ok. 3 miesięcy. Seth, Paprot oraz...