~19. Śmiertelny pech ~

642 32 59
                                    

Pov.Paprot

Byłem tak bardzo zrozpaczony. Co najzabawniejsze jeszcze nigdy się tak nie czułem. Żyłem od bardzo dawna i zdarzały mi się... przelotne romanse. Czasami z jakąś dziewczyną, czasem z chłopakiem, ale nigdy nie trwało to długo. 

Gdybym teraz zastanowił się dlaczego spotykałem się z jakąś osobą z przeszłości, nie potrafiłbym powiedzieć dlaczego to zrobiłem. Chyba po prostu jako ,,młody" chłopak, który będąc jednorożcem jest lubiany przez wszystkie wróżki, chciałem zobaczyć jak to jest naprawdę się w kimś zakochać. 

A teraz? Patrzyłem jak moja ukochana cierpi w moich ramionach. A ja miałem pełną świadomość tego, że nic nie mogę zrobić. To było straszne uczucie. 

- Czy my w ogóle wiemy gdzie idziemy? - zapytał w końcu Seth. 

- Naszym celem jest wodospad Santo Angel. - wyjaśnił Warren. - Ten o którym Kendra tak długo opowiadała. 

- Razem z Tanu wspominaliście coś o... La Gran Sabana? - Zapytała Eva

- La Gran Sabana to miejsce w którym właśnie się znajdujemy idiotko. - Seth zaśmiał się pod nosem. 

- Przypominam, że jestem tu pierwszy raz!

- Ja też. - Seth nie przestawał się śmiać. 

- Na szczycie tego wodospadu cię zepchnę, zobaczysz. - Obiecała naburmuszona dziewczyna. 

- Dobra, stop. Kendra jest ranna, nie mamy planu, ostatnie czego nam potrzeba to wasza kłótnia. - Skarcił ich Warren. 

Następnie spojrzał na swoją kuzynkę u zwrócił się do mnie.

- Jeśli jesteś już zmęczony, mogę ją wziąć.

- Nie, wole ją nieść. - zapewnił go, mocniej przyciągając dziewczynę do siebie. 

Przewrócił oczami.

- Przecież nic jej nie zrobię. Myślisz, że będę próbował ci ją odbić? Jestem jej kuzynem.

- Nie - Zarumieniłem się. - Chcę ją po prostu mieć przy sobie, na wszelki wypadek.

- Nic mi nie jest. - Usłyszałem cichy głos Kendry.

- Nikt w to nie wątpi. - zapewniłem ją. - Chcę cię chwilę ponieść, bo przed nami długa droga.

- Według mnie powinniśmy rozbić obóz i odpocząć. - Zadecydował Warren. - Paprot zaraz będzie zmęczony, tak samo jak dzieci.

- JAKIE DZIECI? - Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech kiedy usłyszałem równocześnie zadane pytanie przez Setha i Evę. Warren też wyglądał na zadowolonego.

- Żartuje. - powiedział. - Eva masz dalej te namioty?

***

Pov.Seth

Siedziałem na swoim posłaniu. Rozmyślałem nad stanem mojej siostry, naprawdę się o nią martwiłem. Westchnąłem i schowałem twarz w rękach.

Było już dosyć późno, ale nie mogłem zasnąć. Czułem się bezsilny i słaby. Zauważyłem, że coraz częściej się tak czuje.

Jak bezużyteczne dziecko.
Jak śmieć.
Jak wyrzutek.

Nagle poczułem ukłucie na szyi. Gwałtownie obróciłem się i zobaczyłem stojącą za mną Eve.

-Przepraszam Seth! - wyszeptała.

Zakręciło mi się w głowie. Nie miałem pojęcia co się dzieje. 

Baśniobór; Droga przez LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz