Prolog

4.4K 100 5
                                    

Siedziałam, a raczej leżałam na ławce na szkolnym skwerku i umierałam z gorąca. Lato dopiero miało się zacząć, a już było jak w piekle. Skoro mowa o piekle. Właśnie przez środek trawnika maszerował Gang Piekieł. Pięciu chłopaków i dwie dziewczyny, które były raczej na doczepkę niż w gangu. Gang tworzyli chłopaki i byli nietykalni. Pomimo ich licznych wybryków, żaden z nauczycieli nie raczył kiedykolwiek ich upomnieć. Zawdzięczali taki przywilej swoim bogatym rodzicom i ich hojnym datką na rzecz szkoły. Jednym słowem mówiąc, narwane, bogate dzieciaki, bez kontroli nikogo dorosłego. Nikt nie ważył się do nich podejść, a tym bardziej zapyskować, czasem potrafili być bardzo niebezpieczni.
Ich przywódcą jest niejaki Lucyfer. Grayson Lucius, diabeł w czystej postaci. Koleś jest z nich najgroźniejszy, ale również najprzystojniejszy. Szkolna gwiazda w pływaniu. Wysoki brunet, umięśniony, z tatuażami okalającymi całe jego ciało. Niebezpieczny przystojniak, tak nazywały go dziewczyny w szkole.
Ja również miałam przezwisko w szkole, nadał mi je właśnie Lucius, jak byliśmy jeszcze małymi dzieciakami. Zgadnijcie jak mnie nazwał. Kujon... tak dobrze słyszycie. Tylko, że ten bezmózgi koleś nazwał mnie tak, bo chodziłam często do łazienki. Wiem śmieszne. Czy się przejmowałam? Z czasem się przyzwyczaiłam. Nawet wzięłam sobie moje przezwisko do serca i zaczęłam się uczyć, dobrze uczyć. Teraz jestem drugą najlepszą uczennicą w szkole.

Chłopaki z gangu szli bez koszulek. Oczywiście noszenie koszulek w szkole jest obowiązkowe, no, ale oni mogą wszystko, jak zwykle. Nauczyciele gdy ich widzą obracają głowę, tak było i teraz w przypadku faceta od biologii. Chembert odwrócił głowę i założył na nos czarne niepasujące kompletnie do niego okulary, frajer.
Patrzyłam dalej na gang. Usiedli w swoim stałym miejscu, czyli w drewnianej altance, znajdującej się na terenie szkoły, z dala ode mnie, ale dosyć blisko, bym ich widziała. Nie można było podejść nawet do tej altanki, to była zarezerwowana dla nich miejscówka. Blondynka, która z nimi przyszła pisnęła przeraźliwie. Liam, drugi przystojniaczek z gangu właśnie próbował przypalić ją zapalniczką. Nie wiem czy na żarty, czy naprawdę. Obstawiam to drugie.

- Co się tak na nich gapisz ? - Kasja rzuciła mi się na plecy i pocałowała mnie w szyję.

- Patrzę jak te laski robią z siebie idiotki przez dupkami z gangu. - odpowiadam jej.

Kasja to moja najlepsza przyjaciółka od zawsze. Piękna blondynka, do której podbija każdy chłopak w szkole z gangiem włącznie. Kasja ma jednak sekret. Lubi dziewczyny. Kiedyś nawet zarywała do mnie, ale dostała od kujona ogromnego kosza. Wolę chłopaków i chyba to zrozumiała.

- Dupki, nie dupki, ale klaty mają zarąbiste.

- Czy ty przypadkiem nie lubisz dziewczyn?

- Oj tam, raz można sobie popatrzeć. Myślisz, że siedzą cały czas na siłowni? Ja zjem kanapkę i mi wysadza brzuch, a oni mają brzuch jak kosteczki od domina.

- Wiesz to "zapaleni" sportowcy. - powiedziałam unosząc dwa palce w górę i pomachałam nimi. - O przyniosłaś mi wodę. - złapałam za butelkę i wypiłam z tego gorąca połowę buteleczki.

- Ja tam sądzę, że oni po prostu dużo seksu uprawiają i te sześciopaki to przez to.

Na słowa Kasji zadławiła się wodą.

- Przepraszam świętoszku, zapomniałam, że ty jeszcze nie...

- Skończ. - syknęłam ze śmiechem - Znajdź sobie dziewczynę i się z nią zabaw, bo ci na ten móżdżek bije.

- Oj Sky. Kocham Cię - Kasja pocałowała mnie w głowę.

Ach tak zupełnie zapomniałam. Nazywam się Annabelle Sky. Jednak wszyscy mówią na mnie Ann.No może oprócz tych, którzy nazywają mnie kujonem, ale o tym już wam mówiłam. Metr sześćdziesiąt blond nudy w czystej postaci.

- Myślisz, że od oparzenia słonecznego można umrzeć? - popatrzyłam na przyjaciółkę.

- Raczej tak. A co chcesz się wybrać na plażę, żeby się spiec na raczka?

-Nie mogę. - powiedziałam ze smutkiem w głosie. - Pracuje dzisiaj i jutro. Ciekawe czy taka śmierć boli?

- Weź, bo mnie zaczynasz wkurzać z tą śmiercią. I musisz pracować tak dużo?

- Potrzebuję kasy. Mówiłam Ci już.

- Mówiłaś, ale nadal nie powiedziałaś na co! - Kasja prawie wykrzyknęła te słowa.

- No i skarbie się nie dowiesz. - powiedziałam, a Kasja wystawiła mi język.

Dzwonek na lekcje oznaczał koniec laby i powrót do zatłoczonych, gorących klas. Kasja wydała z siebie dźwięk niezadowolenia, pocałowała mnie w policzek i pognała do szkoły. Ja zaczęłam się zbierać. Spojrzałam jeszcze raz w stronę gangu, ale ci nawet nie drgnęli z miejsca, żaden dzwonek nie miał dla nich znaczenia. Zebrałam rzeczy i również udałam się na lekcje. A jutro... mam odbyć karę......

Musicie usłyszeć moją historię. I od razu ostrzegam, to nie będzie zwykła opowieść o bad boyu i kujonce, chociaż trochę będzie, ale resztę pozostawię na razie w swojej głowie, a wam opowiem jak było od początku.

Już wybrałam Donde viven las historias. Descúbrelo ahora