Chapter 04.

2K 92 77
                                    

Third person's POV

– Harry! – krzyknęła Hermiona Granger, przytulając go mocno.

Potter krzyknął ze strachu, więc puściła go.

– Dlaczego siedziałeś ze Ślizgonami? – syknęła.

– Bo chciałem. – warknął.

– Nie lubisz nas już? Czy Ty się nami brzydzisz?

– Co? Nie, po prostu chciałem zobaczyć, jak to jest z nimi siedzieć.

– Nie mogę uwierzyć! Nie lubisz nas już! – krzyknęła tak głośno, że każdy na nich spojrzał.

– Jeszcze tego nie powiedziałem!

Harry był naprawdę wściekły na Hermionę. Nienawidzi, gdy ktoś na niego patrzy, a teraz oczy wszystkich były na nim.

– Jeszcze!?

– Nie miałem tego na myśli... – zaczął, ale przerwała mu.

– To co miałeś na myśli?! To, że wolałbyś nas martwych?!

Nie mógł się już dłużej kontrolować, więc uderzył ją dłonią w policzek. Kiedy już zorientował się, co zrobił, pobiegł do najbliższej łazienki. Nigdy wcześniej nikogo nie uderzył.

– Potter? Jesteś tutaj? – Malfoy wszedł do łazienki.

– Nie. Spadaj. – warknął.

– Chciałem Ci tylko powiedzieć, żebyś się nie winił. Według mnie na to zasługiwała.

– To pierwszy raz, kiedy kogoś uderzyłem. – mruknął.

– Zezłościła Cię, więc zasługiwała na to.

– Nie zasługiwała.

– Oczywiście, że zasługiwała.

– Zbyt łatwo mnie zezłościć.

– Myśl, co chcesz. – westchnął.

Blondyn wyszedł z toalety. Harry nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Chciał być sam ze swoimi myślami, ale chciał zrobić jedną rzecz.

𝐿𝐸𝑇 𝑀𝐸 𝐻𝐸𝐿𝑃 𝑌𝑂𝑈 // 𝑑𝑟𝑎𝑟𝑟𝑦Onde histórias criam vida. Descubra agora