Rozdział 14

7.3K 210 4
                                    

Nigdy niedziela nie należała do mojego ulubionego dnia tygodnia. Zawsze odpoczywałam i nic to nie pomagało. Potrzebowałam wakacji, ale to po rozwiązaniu mojej pierwszej poważnej sprawy. Właśnie siedziałam w siwych dresach i białym topie z kawą przed laptopem. Musiałam coś znaleźć na jego niewinność. Jakoś nie wierzyłam w to, że ją zabił. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam Kiliana.

- Cześć.

– Cześć

- Wejdź.- zrobiłam mu miejsce i wskazałam wnętrze domu. Wszedł od razu, a ja zamknęłam za nim drzwi. – Kawy?

- Poproszę. Czarną. – mruknął e wszedł do środka. Usiadł na kanapie obok laptopa. Po chwili wróciłam z kubkiem i podałam go mężczyźnie. .

- Dzięki. Przeszkadzam chyba.

- Nie. Próbuje znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Jestem niemal pewna, że on tego nie zrobił. Coś mi się tutaj nie zgadza.

- Co masz na myśli?

- Pierwsze, wzięli razem kredyt na dom. Nie opłacałoby mu się ją zabijać, teraz musi spłacać sam. Drugie, jej dziwne zachowanie w ostatnim czasie. – cały czas mi się uważnie przyglądał. – Zostaje jeszcze sąsiadka.

- Dobrze. Mogę się z pierwszym zgodzić, ale co do dziwnego zachowania, to praca w klubie nie należy do łatwych. Raczej jest stresująca, może miała jakieś problemy.

- Muszę pojechać do tej sąsiadki i następnie do klubu. Może uda mi się coś wyciągnąć od personelu.

- Ubieraj się. Jedziemy. – spojrzałam na niego oniemiała.

- Nie no pojadę sama.

- Ze mną będzie Ci łatwiej. Nie będą chcieli z Tobą gadać, to masz obok prokuratora i już muszą gadać. – uśmiechnął się promiennie, a mi się też zachciało śmiać. Muszę przyznać, że wyglądał dzisiaj rewelacyjnie. Czarna koszula, buty i beżowe spodnie wyglądały na nim po prostu idealnie. Jakby tego było mało to dwa górne guziki były odpięte, na nadgarstku miał złoty zegarek. Włosy zaczesał tradycyjnie do tyłu i zostawił ten przeklęty dwudniowy zarost. Zmarszczki, które miał przy oczach i na czole, stanowczo mu pasowały. Wątpię, żeby znalazła się kobieta, której się nie podobał.

- Daj mi chwilę. Ogarnę się trochę. – pokazałam na siebie i pognałam na górę.

Wybrałam białą sukienkę w różowe kwiaty w stylu hiszpanki z falbanami. Założyłam na to dżinsową kurtkę i wysokie, beżowe kozaki. Włosy związałam w jakiegoś luźnego koka i zrobiłam delikatny makijaż. Gotowa dobrałam jeszcze złoty zegarek i spryskałam się perfumami. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie mężczyzna. Gdy mnie zobaczył, widziałam jak przełyka powoli ślinę. Podobało mu się to co widzi. Bardzo się cieszę.

- Możemy jechać.

- Tak. Tak. Chodźmy. – pokiwał głową i ruszył do wyjścia. Nagle się zatrzymał i odwrócił do mnie. – Wyglądasz zniewalająco. – ciepło rozpłynęło się po moim ciele. Uwielbiałam każde słowo, które wypływało z jego cudownych ust, a jak był to komplement, to nie mogłam narzekać. Wariowałam. Zachowałam się jak napalona kotka, albo jakaś psychopatka.

Zamknęłam dom i wsiedliśmy do samochodu. Droga cholernie mi się dłużyła. Najpierw podjechaliśmy pod dom sąsiadki Walkera. Zapukaliśmy do drzwi i po chwili ukazała nam się starsza pani o lasce.

- Dzień dobry. Kilian Sullivan, prokurator i adwokatka Victoria Clark. - mężczyzna pokazał swoją legitymację, przez co kobieta uśmiechnęła się.

- Dzień Dobry. Co was sprowadza?

- Chcieliśmy zadać kilka pytań w sprawie zabójstwa. - wskazałam palcem na dom obok. Kobieta spochmurniała.

- Oj. Straszna tragedia. Proszę wejść. - odwróciła się i weszła do środka, a my za nią, zamykając drzwi. Usiadła w fotelu, a my ma sofie. - Proszę pytać. - Kilian spojrzał na mnie i kiwnął głową w stronę kobiety. Dał mi wolną rękę, więc miałam zamiar to wykorzystać. Wyjęłam notatnik i długopis z torebki, żeby notować.

- To Pani znalazła ofiarę?

- Tak. Straszna tragedia. Nie wiem, jak mógł jej to zrobić. - pokręciła głową.

- Mówi Pani o Panu Walkeru?

- To jest morderca, żaden z niego Pan.

- Jak na razie jest tylko podejrzany, a nie oskarżony. - tym razem do rozmowy włączył się Kilian. Kobieta spojrzała na niego oburzona, ale nic sobie z tego nie zrobił. Pewnie przeżył w swojej karierze, pełno takich babci, które wiedziały lepiej.

- Skąd Pani przekonanie, że on to zrobił?

- Codziennie się kłócili. Po za tym nigdy nie mówił dzień dobry.

- Dlatego na tej podstawie oskarża pani człowieka? – spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Jestem pewna, że to on to zrobił. Zresztą widziałam jak wybiega z domu.

- Podejdzie Pani ze mną do okna? Pokażę mi Pani jak to wszystko wyglądało?
Kobieta wstała i zrobiła to o co poprosiłam. Nie kleiły mi się jej zeznania, zresztą widziałam jak mruży oczy, a siedziałam blisko niej.

- Proszę mi powiedzieć, czy pamięta Pani w co był ubrany i czy był wysoki, czy  niski?

- Tak. Cały na czarno, czapka z daszkiem i rękawiczki na dłoniach. Wysoki. – zmrużyłam oczy i spojrzałam na Kiliana, który wyglądał identycznie.

- Gdy zeznawała Pani, to nie wspomniała o tym, że miał rękawiczki. – mruknął w jej stronę.

- Kompletnie wypadło mi to z głowy, teraz sobie przypomniałam. – odpowiedziała, jakby zmieszana. Miało to cholerne znaczenie.

- Dobrze, a teraz proszę mi powiedzieć czy wsiadł do samochodu jak już wybiegł z tego domu, czy wyszedł za bramę?

- Wyszedł. Dokładniej to wbiegł w las. – spojrzała na mnie podejrzliwie, a ja pokiwałam głową. – Skąd te pytania.

- Próbuje udowodnić, że mój klient jest niewinny.

- To Pani jest jego adwokatem? – otworzyła szeroko oczy.

- Tak. Dziękuję, to na razie wszystko.
Pożegnaliśmy się z kobietą i udaliśmy do samochodu.

- Chcesz rozejrzeć się po mieszkaniu? - usłyszałam pytanie za plecami, więc odwróciłam się szybko w stronę mężczyzny.

- Mogę? - nigdy nie widziałam go jednocześnie zamyślonego, ale też i poważnego.

- Oczywiście. - mruknął i ruszył w stronę miejsca zbrodni. Dołączyłam do niego i przy wejściu zatrzymało nas dwóch policjantów, którym Kilian pokazał legitymacje i od razu zrobili nam miejsce. Weszliśmy do salonu i od razu zobaczyliśmy techników i kryminalnych.

- Pani mecenas. – usłyszałam głos Whita, który przyglądał mi się zaciekawiony.

- Komisarzu. – skinęłam głową i ujęłam dłoń, którą do mnie wyciągnął.

- Prokuratorze.

- Witam. – mruknął jak zawsze w odpowiedzi. Nie miałam pojęcia co go nagle ugryzło.

- Co was sprowadza?

- Chciałabym się rozejrzeć, jeśli to nie problem.

- Rozumiem, że zabrałaś prokuratora, jako swoją kartę przetargowa? – wskazał głową, na mężczyznę obok mnie.

- Coś w tym stylu. – zaśmiałam się.

- Pewnie, wchodź.

- Macie rękawiczki?

- Masz. – podał mi pudełko i założyłam parę.

- Pójdę na górę. – wskazałam w odpowiednim kierunku i weszłam po schodach. Znalazłam jakieś pomieszczenie i zorientowałam się, że to garderoba denatki. Zaczęłam przeglądać ciuchy, aż trafiłam na jakąś skrzynkę. Wyciągnęłam ją i położyłam sobie na kolanach, uprzednio siadając na sofie. Otworzyłam ją i zauważyłam listy. Wiem, że nie powinnam, ale zaczęłam je czytać. One były od kochanka. Rozłożyłam je i zrobiłam zdjęcia, muszę zapytać o to mojego klienta.

- Co znalazłaś? – nagle usłyszałam szept do ucha. Odwróciłam się szybko i zauważyłam Kiliana.

- Nic.

- Victoria, wiesz, że nie wolno zatajać dowodów.

- Listy. – zmarszczył brwi, a ja mu je podałam. Wiedziałam, że nie mogę przed nim je ukryć. Wziął kartki ode mnie i zaczął czytać..

- Przecież one są kurwa od kochanka.

- Wiem. Proszę daj mi czas.- położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i spojrzałam w oczy. Poczułam jak jego mięśnie się napinają.

- Wiesz o co ty mnie prosisz? – warknął.

- Tak. Proszę Cię o dwa dni. Chce to z nim wyjaśnić. Czuję, że on o niczym nie wiedział i to ma drugie dno. – wiedziałam, że proszę go o wiele, ale nie było to nierealne. Przyglądał mi się w zaciekawieniu, aż w końcu nachylił się nade mną i przy moich ustach wyszeptał.

- Masz 48 godzin, ani minuty czy sekundy więcej. – po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

- Dziękuję. – wyszeptałam, uśmiechając się szeroko, po tym jak już oderwaliśmy się od siebie.

Dokończyliśmy przeglądanie, ale nic już nie znaleźliśmy więc wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do klubu.


Prawo na miłośćTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang