Kosmiczna akcja

56 3 1
                                    

Martyna poraz pierwszy ma okazje styknąc się z doktorem Arturem Górą podczas pierwszej wspólnej interwencji jego, jej i Piotra
Góra: Piotr znowu spóźnienie. Nie będę więcej tolerował czegoś takiego!
P: Ale szefie wszedłem dosłownie minute po panu do karetki
G: Jakąkolwiek ilość czasu ja musze czekać na ciebie w karetce jest spóźnieniem, które to dobrze Ci radzę staraj się ograniczać do minimum
Dyspozytor: 21 S zgłoście się 21 zgłoście się!
G: Zgłaszam
D: Ojciec zgłasza, że jego syn zemdlał bo ma częstoskurcz nadkomorowy. Jeździcie czym prędzej to sprawdzić
G: Częstoskurcz nadkomorowy w tym wieku? Pewnie to zwykle dziecięce omdlenie
D: Chłopiec ma chorobę Febryego
G: Chorobę Febreygo? To jakiś żart?
D: No jego ojciec nie brzmiał jakby żartował
G: Choroba Febreygo. Przecież ją ma może z parędziesiąt ludzi w Polsce
Jest to jedna z najtrudniejszych chorób do zdiagnozowania i wyleczenia. Objawia się narastającym bólem dłoni i stóp. W organizmie chorego odkładają się szkodliwe i zbędne produkty metabolizmu będące polisacharydami. Powoli niszcząc wątrobę nerki serce i mózg
G: Piotrze, co tak brawurowo jeździsz!
P: To nagły i pilny wypadek! Częstoskurcz u ośmiolatka do cholery!
G: Ale to nie jest powód! Popisywać się pan może w grze komputerowej! Nikogo pan nie uratuje jak rozbije karetkę! Musimy zachowywać się profesjonalnie, bez ingerowania w to swoich emocji
Ratownicy docierają na miejsce
G: Nie biegamy panie Piotrze !
P: Ale ten chłopiec...
G: Nie pomoże pan mu ze skręconą nogą prawda ? Proszę wziąć spokojnie tlen, kołnierz, cały sprzęt...
Zachowanie Góry zaczyna coraz bardziej irytować Martynę i Piotra. Bardzo chore dziecko potrzebuje natychmiastowej pomocy a tego bardziej interesuje by trzymać się procedur. Bohaterowie wchodzą do mieszkania do ojca leżącego przy omdlonym chłopcu
G: Dzień dobry. Doktor Artur Góra
Facet: Na całe szczęście w końcu państwo są. Mój synek od rana bardzo źle się czuje. Miał gorączkę. Teraz zemdlał. Mogę przynieść dokumentację jego choroby
G: Bardzo proszę oczywiście. Martyna zmierz mu parametry. Syn bierze jakieś leki ?
F: Mierzyłem mu puls. Miał częstoskurcz. Podałem Sotatol
G: Sotalol. Dobrze. Nie pomógł jak widać. Podajemy 8mg adenozyny. Często się pan bawi w lekarza?
F: Panie doktorze. Mój syn cierpi na chorobę Febryego
G: I powinien być w szpitalu
F: I wypisałem go z niego bo czuł się fatalnie. Masakrycznie go znosił. Dlatego zabrałem go do domu i tu próbuje stworzyć normalne warunki
G: No i spisał się pan doskonale bo w ten sposób naraził pan zdrowie swojego syna. Zabieramy go czym prędzej do szpitala
M: Podajemy tlen?
G: Tak. Piotr jak tam tętno?
P: Spada. Ale EKG jest w normie
F: To dobrze. Bogu dzięki panie doktorze
G: Proszę jeszcze nie świętować. Stan syna jest stabilny, ale musi trafić do szpitala
F: Ale czy to naprawdę jest konieczne? On naprawdę bardzo źle to znosi, ma traumę. Obiecałem mu, że już nigdy tam nie wróci
G: Proszę pana sytuacja jest poważna. W tej chwili nie ma zagrożenia życia. Ale te ataki będą się powtarzały. Także musi być pod obserwacją
F: Możemy na osobności panie doktorze. Nie przy dziecku
Mężczyźni przechodzą do innego pokoju
G: Słucham
F: Panie doktorze. Pan doskonale wie, że to jest nieuleczalna śmiertelna choroba. Dzieciak więcej czasu spędził w szpitalu niż poza nim. Zjadł tony leków. Przeszedł mase badań. Po co chcecie jeszcze męczyć?! Jak i tak nie możecie mu pomóc!
G: Proszę pana. To prawda, ze choroba jest nieuleczalna, ale można z nią walczyć
F: To proszę przepisać mi receptę na leki. Ja będę mu je podawał tu w domu. Jak przez ostatnie lata
G: I znowu będzie pan się nieodpowiedzialnie bawił w lekarza? Proszę pana, ja I tak leków nie mogę wypisać. Mogę jedynie zostawić informacje z opisem leków, których użyliśmy dla lekarza prowadzącego. Ale w tym wypadku musi pan mi podpisać oświadczenie, że odmawia przetransportowania syna do szpitala. Że poinformowałem pana o konsekwencjach takiego działania...
Nagle chłopiec odzsykuje przytomność, co zauważa jego ojciec
F: Boże Tomaszku, wróciłeś do nas. Całe szczęście
Tomaszek: Tato. Ja nie jestem chory. Prawda?
F: Nie jesteś. Państwo też o tym wiedzą prawda ?
T: Nie chce wracać do tego okropnego miejsca
F: Tomaszku. Ci państwo są z twojej planety...
Wszyscy ratownicy z zdziwienia zaczynają otwierać szeroko oczy
F:...i zabiorą Cię do bazy
T: To Etajanie?
F: Tak oczywiście. Tylko nie mogą nikomu o tym mówić bo to sekretna tajemnica z kosmosu
T: Ale jak ja będę oddychał w kosmosie?
F: Faktycznie. Idę przynieść Ci twój kosmiczny kask! Zaraz wracam!
Mężczyzna odchodzi
G: Nie no przecież to jest jakiś cyrk !
Góra udaje się w stronę wyjścia z domu
M: A co pan robi doktorze ?
G: Idę po odmowe przetransportowania dziecka do szpitala
M: To co z nim będzie?
G: Nie wiem. Pewnie ojciec będzie go tu leczył swoim polem siłowym lub promieniowaniem międzygwiezdnym. My nie mamy czasu na takie pierdoły
Mężczyzna łapiąc się za głowę idzie do pokoju, gdzie mężczyzna jest w trakcie poszukiwań kasku
G: Przepraszam bardzo co pan robi najlepszego ?
F: Szukam kasku dla Tomaszka
G: Dobrze to w takim razie proszę szybko podpisać mi odmowe przewiezienia syna do szpitala
F: Ale proszę dać mi chwilę
G: Ale proszę pana. To jest pogotowie ratunkowe, a nie jakiś film sciene fiction. My nie mamy czasu, ktoś może potrzebować naszej pomocy
F: Ale naprawdę to jest bardzo ważne. Błagam proszę dać mi chwile
Nadwyraz przesadnie poważny Artur Góra zdecydowanie nie jest zadowolony z dość niepoważnego przebiegu całej interwencji. Zachowuje się dokładnie jakby miał przysłowiowego "kija w dupie"
F: Pan nie rozumie. Ten kask jest bardzo ważny. Chroni przed promieniowaniem niszczącym mojego syna! Gdyby pan pomógł mi go szukać to byłoby szybciej!
G: Ja najwyżej mogę panu wypisać skierowanie do psychiatry !
Góra obawia się o zdrowie i bezpieczeństwo chłopca, ponieważ uważa jego ojca za kompletnego wariata
F: Błagam proszę zrozumieć i wczuć się w te sytuacje. To dziecko w dzień w dzień przepotwornie cierpi. Ma masakrycznie dokuczające bóle kończyn. Gorączki, bezsenność, zmiany na skórze. Każdego dnia przeżywa okropną gehennę. On niczego w życiu tak bardzo niepragnie jak być normalnym jak każdy inny chłopiec. Mieć szczęśliwe super dzieciństwo, pełne fajowych wrażeń a nie spędzonych na pobytach w szpitalu
G: I uważa pan że ten kask mu w tym pomoże ?
F: Tak właśnie sądzę. Tak trudno wytłumaczyć dziecku, że jest śmiertelnie nieuleczalnie chore. Tylko zabierając go do domu, zapewniając mu ciepło, normalne warunki do życia oraz wmawiając że jest jak "mały książę" z kosmosu sprawiłem, że nie stracił całkowicie chęci do życia. Wpoiłem mu, że przyleciał na Ziemię i musi tutaj się ukrywać, a jego ciało cierpi bo nie jest przezwyczajone do ziemskiej atmosfery.
Może się pan śmiać. Ale to naprawdę właśnie mu pomaga, a nie te wasze konowalskie metody. Od kiedy to się zaczęło zaczął dużo częściej się uśmiechać. Naprawdę. A w jego stanie to jest bardzo ważne wydaje mi się. Nawet nie pokuszę się że najważniejsze. Jak będzie myślał, że wy jesteście przybyszami z jego planety i zabierzecie go do jego bazy spokojnie da się zabrać do szpitala. I gdyby pan doktor mógł przez chwilę poudawać, że jest z planety ETA...
G: Słucham? Jakiej planety ?
F: To jest naprawdę bardzo proste...mógłby pan tylko założyć ten kask...
Facet zakłada Górze kask na głowę. Ten z bardzo poważną miną go ściaga
G: Naprawde dobrze radzę skończy te wolne żarty. Myślę, że lepiej powinien pan naprawdę wytłumaczyć wszystko synowi, bo w tym momencie zachowuje się bardziej dziecinnie od niego
F: Tak?
G: Tak!
F: A jak niby mam wytłumaczyć ośmiolatkowi, że jego życie już nigdy się nie zmieni jak sam nie potrafię tego do końca zrozumieć! Ale jeśli pan doktor potrafi ? To ja z największą przyjemnością się nauczę!
Po tych słowach zazwyczaj nadwyraz poważny i zasadniczy Artur Góra zaczął pojmować powagę sytuacji i rozumieć mężczyzne. W międzyczasie w drugim pokoju Piotr i Martyna są ciągle przy chłopcu
T: A gdzie poszedł kapitan Kula?
Pare bardzo rozbawia to jak Tomaszek nazwał doktora Górę
M: Kapitan Kula...
P: Poszedł naładować baterie do statku
T: A to prawda, że używacie baterii kryptonowych?
P: Jasne, że używamy baterii kryptonowych...
W tym momencie Góra i ojciec dziecka wracają do niego
P: Prawda kapitanie Kula..
G: Nie jestem żadnym kapitanem. Posłuchaj mały...
T: Książę?
G: ...Mały, jestem lekarzem. I musimy Cię zabrać do szpitala. Pojedziesz tam z nami
W tym momencie chłopiec zaczyna wpadać w panikę. Strzelecki i Kubicka bardzo żałują, że nie są w tym momencie z Wiktorem, który zachowywałby się w tej sytuacji zdecydowanie bardziej odpowiednio
T: Nie, nie! Nie zgadzam się! Zostawcie mnie!
G: Ale spokojnie chłopcze...Uspokój się !
P: Ciśnienie bardzo gwałtownie spada a tętno rośnie!
F: Cholera jasna zróbcie coś!
G: Jeszcze raz adenozyna!
T: Nie, zostawcie mnie !!
F: Tomaszku spokojnie, jestem przy tobie...
Chłopiec oddycha w bardzo przysiepszonym tempie. Ratownicy robią co mogą by opanować sytuacje
G: Dobra tętno spada
Oddech dziecka natychmiast się uspokaja
G: Widzi pan do czego doprowadza takie zachowanie widzi pan! Natychmiast musi jechać do szpitala czym prędzej!
T: Nie! Nie, nie chcę!
G: Musisz czym prędzej jechać do szpitala rozumiesz dzieciaku !? Inaczej...
P: Doktorze! A pan jak się zachowuje! Proszę przestać krzyczeć na chłopca!
G: Piotrek..!
P: Spokojnie Tomaszku. Masz tutaj
Ratownik podaje ośmiolatkowi jego kask
P: Teraz będziesz bezpieczny. I od razu widzę że robisz się dużo bardziej zadowolony...
T: A nie zabierzecie mnie do szpitala?
M: Absolutnie nie. Tylko i wyłącznie trafisz do naszej tajemnej kosmicznej bazy !
Piotr i Martyna zakładają na głowy garnek i durszlak, żeby stwarzać pozory posiadania kosmicznych kasków przybyszów z planety ETA i zabierają chłopca do karetki
T: A czemu ten kapitan Kula tak dziwnie się zachowuje i podaje za jakiegoś lekarza ?
P: Wiesz on musi go udawać, żeby nie zostać rozpoznanym na Ziemi przez kosmiczne małpy
T: Wow, ten statek kosmiczny wygląda jak ambulans !
P: No, żeby nas też nikt nie rozpoznał tutaj
T: A polecimy z prędkością światła?
P: Uwierz mi, że sam bardzo bym chciał ale kapitan Kula zesłałby mnie za to na ciemną stronę księżyca. Na Ziemi trzeba przestrzegać ziemskich zasad
G: No no już zbieramy się szybko i kończymy te szopkę bo wszyscy się na nas gapią
Ekipa wsiada do karetki
P: Wszystkie silniki włączone. Kurs na planetę ETA.
M, T: Juhu!
P: Wszyscy gotowi?
M: Tak jest!
Góra przygląda się z ogromnym zażenowaniem całej sytuacji
G: Panie Piotrze, jeśli chce być pan traktowany poważnie to musi pan chyba najpierw zacząć od siebie
P: Panie doktorze co by panu zaszkodziło być choć przez chwilę kapitanem Kulą. Korona by z głowy pani nie spadła a dziecko by się bardzo ucieszyło i mu się polepszyło
G: Nie zamierzam go okłamywać owijać w bawełnę i zachowywać się w pełni profesjonalnie. Na kogo ten chłopak wyrośnie jeśli nie będzie umiał zmierzyć się z rzeczywistością taka jaka jest i cała prawda wyjdzie na jaw !
P: Już pan się o to postara zapewne
G: Z resztą jestem bardzo ciekawy co powie personel szpitala i jak wytłumaczy pan mu powagę sytuacji? Wziął pan więcej durszlaków?
M: Doktorze znowu częstoskurcz! Podać adenozyne?
G: Nie, za dużo już jej dostał. Zatrzymujemy sie robimy kardiowersje!
Ten przypadek choroby z którą do tej pory nikt z załogi nie miał w ogóle do czynienia należał do zdecydowanie najtrudniejszych. Tętno i ciśnienie chłopca cały czas, bez przerwy drastycznie szalało. Na szczęście udało się go sukcesywnie przewieźć do szpitala, gdzie został przyjęty na oddział i ekipa dostała duże gratulacje za w pełni profesjonalnie przeprowadzenie całej akcji. Kiedy bohaterowie chcieli opuścić już szpital zatrzymała ich pielęgniarka, która powiedziała, że Tomuś bardzo prosi jeszcze o rozmowę z doktorem Kulą. Oczywiście chodziło o od początku bardzo negatywnie nastawionego do całej jak to określił "szopki" sztywniaka Artura Górę, który mimo początkowej odmowy i dużej niechęci poruszony okolicznościami całej sytuacji oraz historią chłopca i jego taty udaje się do niego jako owy "kapitan Kula"
T: Ale super pan wygląda w tym hełmie!
G: Naprawdę? Słuchaj mały bohaterze. Mówiłem Ci, że nie jestem żadnym kapitanem Kulą
T: Wiem przecież, a co ja jestem, jakiś glupi dzieciak co żyje w innym świecie. Nie jest ze mną za dobrze prawda ?
G: Nie wiem, to już sprawa lekarzy z tego szpitala. Trzeba poczekać co powiedzą. Może zawołać twojego tatę, może już są jakieś wstępne opinie ?
T: Nie, nie chcę żeby się dowiedział, że wiem o wszystkim. Chcę tylko wiedzieć czy mam jakieś szanse ?
Bezdusznemu, sztywnemu i zbyt zasadniczemu lekarzowi zaczyna coraz bardziej mięknąć serce
G: Posłuchaj...jak mam Ci to powiedzieć...
T: Szczerze...
G: No nie wiem no...Ale naprawdę od początku zdawałeś sobie doskonale sprawę z tego co się z tobą dzieje? To po co cała ta zabawa...
T: Dla taty. To pomaga nie tylko mnie znieść to okropieństwo ale i jemu jak załamał się po śmierci mamy ...
G: Rozumiem. A słuchaj...ten Kapitan Kula. To kto to taki?
T: Główny dowódca statku "Pegaz". Największy bufon w całej galaktyce
G: Aha. Wiesz co, ja już będę leciał. Trzymaj się
Te słowa dały lekarzowi bardzo dużo do myślenia
F: I co mu pan powiedział?
G: Czeka na pana. Sam pan się dowie
Dziecko po rozmowie z lekarzem zdjeło kask
F: No jest mój superbohater. Jak tam się masz?
T: Dobrze. A tato?
F: Tak?
T: A czy jak już dotrę na planetę ETA to nie będzie mnie bolało? I spotkam tam mame?
F: Ciebie nigdy nic nie będzie bolało bo przecież jesteś superbohaterem. A mama jest przy tobie ciągle zawsze i wszędzie. Tylko jej nie widać
T: Tato..czuję, że jestem gotowy do drogi
Mężczyzna stara się powstrzymywać z trudem by nie rozkleić się przed synem
T: Nie płacz, dla mnie to ty jesteś superbohaterem
F: Jak płacze? Tu tylko w tej sali jest tak gorąco
T: Bardzo dziękuję Ci za to co dla mnie wymyśliłeś
F: Jak to wymyśliłem? Przecież to była sama prawda
T: Jakbyś widział minę kapitana Kuli jak powiedziałem mu kim jest...
F: Nieźle go zatkało pewnie prawda ?
T: Kocham Cię Tato
F: Ja ciebie też syneczku...








Akcja SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz