Część trzecia

802 26 6
                                    

Harry stanął przed szarym nagrobkiem i przez chwilę obserwował czarne litery na płycie. Dobrze robił przychodząc tutaj. Nawet nie mógł być pewny w stu procentach, że to on ją uratował. Hermiona mogła nie wiedzieć co mówi, ale pomimo wszystko... Patrząc w oczy przyjaciółki czuł, że to co mówiła było prawdą, a on musiał to uszanować.

- Potter? – usłyszał za sobą zdziwiony głos kobiety. Wytarł szybko oczy i odwrócił się. Przed nim stała Narcyza Malfoy z bukietem narcyzów. Piękne, delikatne kwiaty, które wprost kontrastowały z osobą jaką był Draco Malfoy, ale... ale może uratował Hermionę przed czymś gorszym czym jest śmierć? Znał ją. Wiedział, że wolałaby umrzeć niż żyć i cały czas cierpieć.

- Dzień dobry, pani Malfoy – przywitał się po chwili, a kobieta jedynie kiwnęła głową i wymieniła kwiaty w wazonie. – Chciałbym panią przeprosić – kontynuował kiedy arystokratka układała narcyzy.

- Za co byś chciał mnie przeprosić, Potter?

- Hermiona podała mu dobrą lokalizację. Ukrywaliśmy się na Grimmuald Place 4. W pani rodzinnym domu... - dodał kiedy Narcyza nie zareagowała na tę informację. – Ale posłuchałem przyjaciół. Uciekliśmy do Hogwartu. Mówili, że to nie jest jeszcze ten czas, żebym z nim walczył - mówił zręcznie omijając fakt, że po ucieczce z Grimmuald Place 4 nie teleportował się od razu do Hogwartu, tylko do Forest of Dean pożegnać się z przyjaciółką. - Musiałem uciec, zniszczyć pozostałe horkruksy i dopiero wtedy mogłem stanąć z nim twarzą w twarz. Gdybym tam został to... Voldemort nie zabiłby Dracona. Uznał, że go okłamał, a tego nie zrobił. To ja jestem winny śmierci pani jedynego syna i jeśli jest coś co mogę zrobić, żeby to naprawić to proszę mówić. Zrobię wszystko, pani Malfoy...

- Wszystko, panie Potter? – zapytała z lekkim sarkazmem uśmiechając się krzywo. – Nikt nie przywróci mi mojego syna. On już należy do innego świata – dodała walcząc ze łzami. – Nie jesteś winny jego śmierci. Jedyną winną osobą jest Lucjusz. To on zmusił Dracona do przyjęcia czarnego znaku, bo to duma rodziny Malfoy – prychnęła zirytowana siadając na ławce przed grobem syna. – Gdyby nie on... Mój syn mógłby teraz żyć...

- Lucjusz siedzi w Azkabanie. Czeka na wyrok...

- Wiem o tym, Potter. Nie musisz mi o tym przypominać – mówiła ostro. – Żadna kara nie przywróci mi syna. Żadna kara nie zapełni tej pustki w moim sercu... Mój syneczek – dodała i rozpłakała się.

Harry nie wiedział co ma robić. Mógłby teraz spokojnie odejść i dać jej się wypłakać w spokoju, ale.... Czy Hermiona by tego chciała? Chciałaby tego, żeby nadal żywili do siebie nienawiść? Narcyza straciła wszystkich. Męża i swojego jedynego syna, którego kochała nade wszystko. Był jej oczkiem w głowie. Oczkiem, które musiało walczyć w wojnie, w której nie chciał. Harry widział... Pomimo wszystko, gardził nim w szkole, ale widział, że to jedynie maska. Musiał grać takiego, żeby przeżyć. Wtedy na wieży Astronomicznej, Draco zdjął maskę. Był chłodnym sukinsynem, ale nie chciał niczyjej śmierci.

Był pod pewnym względem bohaterem romantycznym. Draco był osobą tragiczną, którego przeznaczeniem nie było żyć szczęśliwie. On sam wiedział, że jego los był ukierunkowany do przedwczesnej śmierci, więc chciał zrobić wszystko, żeby uspokoić swoje sumienie. Dlatego chciał uratować Hermionę... Dlatego chciał naprawić swoje błędy. Błędy, które zostały narzucone na niego z góry. Przez rodzinę... Draco w ostatnich swoich chwilach był buntownikiem. Pokazał, że pomimo swojego egoistycznego podejścia do wielu spraw, zasługuje na odkupienie. I dostał je...

Co czuł wtedy do Hermiony? Musiały nim targać wielkie emocje, ale jakie? Nienawiść, którą darzył ją w latach szkolnych? Gniew, kiedy ją torturował? A może miłość, którą ją darzył? Może nigdy nie czuł do niej nienawiści? Może po prostu chciał ukryć swoje uczucia pod tą maską? Bo został wychowany na kogoś kto gardzi mugolami? Nie wiedział i raczej już nigdy się tego nie dowie.

Romantyzm | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now