Epilog

71 2 0
                                    


– Przepraszam, to wszystko moja wina.

– To nie była twoja wina.

– Decyzja została podjęta.

– Wszyscy znali ryzyko.

– To już koniec.

– Teraz będziemy mogli wreszcie odpocząć.

Słowa były wypowiadane spokojnie, kojąco, pocieszająco. Były niczym miód na zszargane nerwy, serce i rany. Jednak nie zwrócą one poległych.

Wygraliśmy, tak. Teraz wreszcie będzie można zaznać chwili upragnionego spokoju. Ale co z tego?

Wygraliśmy.

Tak.

***

Wszyscy bohaterowie siedzieli razem, zajmując miejsca na zbyt małych kocach. Wokół kwitły kwiaty, w strumieniu płynęła woda, a drzewa dawały przyjemny cień przed gorącym słońcem.

Wszyscy śmiali się, jedli i rozmawiali.

Od bitwy minęło trochę czasu. Rany zdążyły się trochę goić.

Czas leciał powoli. Powoli wszystko budowało się na nowo.

Wszystkim chyba dobrze to zrobiło. Tony miał racje, proponując to spotkanie. 

A może nie. 

Nie wiem.

***

– Wszystko się kiedyś kończy.

– Nie zasługiwali na taki los.

– Masz racje. Jednak to chyba nie ty jesteś tutaj ekspertem od spraw losu.

– A co mówi ekspert?

– Że nie powinieneś się obwiniać. Sami podjęli decyzje. Znali ryzyko.

– Powiedzieli mi prawie dokładnie to samo.

– Więc czemu nadal się obwiniasz skoro cię nie winią?

– A czemu ty to robisz?

– To nie fair...

– Życie jest nie fair.

– Tom...?

– Tak Harry?

– Już dawno ci wybaczyłem.

– Teraz pora, abyśmy my sami nauczyli się sobie wybaczyć.

– Chodźmy do reszty.

– Chodźmy. Czas zaznać chwili upragnionego spokoju.

*****************

Od razu uprzedzam to jeszcze nie koniec. Mam przygotowanych kilka dodatków, które na przestrzeni najbliższych dni będę wstawiać.

A tak to, już teraz dziękuje wszystkim za przeczytanie. Mam nadzieje, że się podobało. 😊

Seria całkiem niespodziewanych spotkańWhere stories live. Discover now