~16~ "To już dziś"

124 8 3
                                    

07.01.76r.

To już dziś.
To dziś znikam na cztery miesiące.
Nawet nie będzie mnie w moje urodziny w Hogwarcie. W sumie może to i dobrze.
Nie lubię swoich urodzin. Wizja że ktoś musi mi coś kupić wydając przy tym swoje pieniądze, które może wydać na coś bardziej lepszego wydaje się nie wesoła.

Jestem już spakowany i stoję na peronie w Hogsmeade. Z tad ma mnie zabrać Dumbledore razem z Psycholożką.
Są tu ze mną moi przyjaciele i chłopak.
Rozmawiamy , żegnamy się itp.
Gdy już miałem się teleportować wszyscy rzucili mi się na szyję i płakali. Ja też płakałem. Nie chciałem odchodzić. Nie chciałem ich opuszczać. Chciałem tu zostać.
Gdy się trochę uspokoiłam teleportowaliśmy się pod szpital.
Na wejściu przywitała mnie kontrola bagażu. Zabrali moją torbę z rzeczami aby sprawdzic czy nie ma tam czegoś niebezpiecznego. Zabrali mi też różdżkę.
Szliśmy dalej.
Mijaliśmy różne oddziały. Zaczęły mnie nawet boleć nogi od tego chodzenia w te i w tę. Dotarliśmy , nareszcie.
Na wejściu sprawdzili moje kieszenie itp.
Drops musiał gdzieś pójść coś załatwić.
Zdałem sobie też sprawę z tego że nawet nie pożegnałem się z rodzicami. Ale czy żałuję? Nie.
Nic nie znaleźli.
Bo nic nie wkładałem do kieszeni. Wiem że to bez sensu.
Trafiam na oddział, przede mną idzie pielęgniarka i chyba psychiatra , za mną kolejna pielęgniarka i Psycholożka.
Zatrzymali mnie i kazali usiąść na krześle na korytarzu. Tymczasem oni weszli do jakiejś sali. Gdy tak siedziałem zauważyłem że ktoś się na mnie patrzy.
Podniosłem głowę , a zza rogu ( który był oddalony o jakieś 20 metrów) wystawało trochę czyjejś sylwetki. Gdy zobaczył że się na niego lampie, uciekł.
Dziwak.
W sumie....ja też teraz jestem dziwakiem.
Trudno.
Z sali wyłania się pielęgniarka i prosi żebym wszedł.
No to wchodzę.
Każą mi usiąść na kozetce i zdjąć bluzę.
Że co.
Gościu ja mam tam nie zagojone rany nie dość że po pełni to po cięciu się. To go zmiecie z planszy.
No więc zdejmuje i całej czwórce ukazuje się moja piękna okaleczona i wychudzona klatka piersiowa.
Pielęgniarki mają to w dupie i o czymś gadają , psycholożka patrzy obojętnie , tak samo ten psychiatra.

Jakim cudem z potrzeby kontrolowania czegoś powstała potrzeba wysłania mnie do psychiatryka. Nawet nie chcę pytać.

       - No dobrze. Od jak dawna to robisz?- zapytał psychiatra.
       - Co, głodzę się czy tnę. Głodzę od roku, tnę od paru miesięcy. Ostatnio przestałem. - odpowiedziałem
       - Którą rzecz? - kolejne pytanie. W międzyczasie pisał coś w swoim zeszycie.
       - Obie. - kolejna odpowiedź
       - Od jak dawna przestałeś?
       - Staram się od jakiegoś miesiąca. Mam swoje wzloty i upadki. - trzecia odpowiedź
       - Jak często mdlejesz, kręci ci się w głowie?
       - Około dwa, trzy razy w tygodniu.

Pytanie za pytaniem. I tak minęło dziesięć minut. A może więcej?
      
         - To wszystko co chciałem wiedzieć. Wieczorem dobierzemy ci leki. Teraz będziesz jeść przez sondę, ale za kilka dni przejdziesz na normalną dietę. - "normalną dietę" czyli jaką? Z dużą ilością kalorii i tłuszczu? Z dużą ilością żarcia? I co to do chuja sonda? Zaczynam się coraz bardziej stresować.
          - Teraz zaprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedziała Psycholożka , wstałem i poszedłem za nią.
Szliśmy kilka minut i otworzyła przede mną drzwi od pokoju numer 37. W sali stało łóżko, komoda i okno z kratami i bez klamki. Fajnie.
          - Łazienka jest na końcu korytarza, po lewej. Za niedługo ktoś przyniesie ci rzeczy. O 15:30 jest obiad, ty masz go oddzielnie bo masz sondę. - co to do chuja sonda. - Będę cię odwiedzać, nie codziennie , ale postaram się chociaż raz w tygodniu. Dzisiaj masz jeszcze czas na przyzwyczajenie się , ale jutro po śniadaniu masz zajęcia grupowe. Poinformowałam twoich przyjaciół że mogą do ciebie pisać, ale nie odwiedzać. Chcesz wiedzieć coś jeszcze? - jej zatroskana twarz patrzyła na mnie wyczekując odpowiedzi.
            - Czy ktoś mnie tu pilnuje? Co to sonda? Czy będę dostawał lekcje? - miałem w głowie trochę więcej, ale szkoda ja to czasu.
           - Widzisz ta bańkę w rogu na górze? - pokiwałem głową na tak - to działa podobnie jak mugolska kamera, przez nią jesteś obserwowany. Sonda to takie śmieszne mugolskie urządzenie dzięki któremu jedzenie trafia od razu do twojego żołądka. Pan Victor dał ci ją , aby było ci łatwiej w pierwszych dniach. Chyba rozumiesz. I ostatnie tak, będziesz je dostawał. Coś jeszcze?
           - Nie , to tyle, dziękuję. - powiedziałem siadając na łóżku. Było nawet wygodne.
           - Do zobaczenia Remus. - i wyszła zamykając drzwi.

Co ja mam tu robić?
Powiedziała że zaraz dadzą mi moje rzeczy, więc może poczekam na nie i je poukładam.

Siedząc tak sobie zastanawiam się nad różnymi rzeczami. Trochę przerażają mnie te zajęcia grupowe. Nie lubię zbytnio poznawać nowych ludzi. Szczególnie nie chcę ich poznawać tu.

Do mojego pokoju weszła pielęgniarka i z miłym uśmiechem podała mi rzeczy. Widocznie nikt jej jeszcze nie spierdolił dnia. Wyszła tak szybko jak weszła.
Rozpakowałem swoje rzeczy , a na komodę postawiłem wszystkie książki , które tu przytargałem. Wziąłem również te od rodziców. Sam nie wiem czemu.
Wybrałem jedną z całego stosu i zacząłem czytać.

***
 
       - Obiad i leki. - Powiedziała jakaś pielęgniarka wchodząc do pokoju. Niosła ze sobą kubeczek z lekami i dziwne urządzenie. Czyli to musi być sonda. - Pierwszy raz?
        - Tak.
        - Rozumiem. Ogólnie teraz włożę ci te rurkę przez nos i umiejscuwie ja w twoim żołądku. Zrobię to czarami więc nie będzie boleć. Musisz mi tylko obiecać że nie będziesz się ruszał. - zgodziłem się, w końcu i tak mi już nic nie pomoże. - Ale najpierw leki.

W kubeczku było z 5 różnych tabletek, to chyba nie źle. Połknąłem wszystko na raz i popiłem wodą. Teraz pora na sondę.
Nie było aż tak źle jak myślałem że będzie. Trochę nieprzyjemnie, ale jednak lepsze niż normalne jedzenie.

           - Możesz iść do świetlicy. To tamte duże drzwi na końcu korytarza. Są tam puzzle, książki i inne rzeczy. - zaproponowała po chwili. Co mi szkodzi. Nie całą minutę po tym jak wyszła poszedłem tam. Korytarz wydawał się dosyć mroczny i ciemny. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem dużą salę , a w niej kilka osób. Wszyscy popatrzyli się na mnie i zaczęli między sobą szeptać.
Zignorowałem ich i poszedłem po jakieś puzzle. Co ja mam robić innego. Z puzzli miał wyjść obrazek z łąką pełną kwiatów.
Gdy zacząłem już układać na przeciwko mnie usiadła dziewczyna , dosyć podobna do Tary. Różni ich tylko jedna rzecz, włosy. Tara jest szatynką, a jej włosy mają kolor ciemnego blondu.
   
           - Mogę ci jakoś pomóc? - zapytałem
           - Jak masz na imię? - zapytała
           - Remus, a ty? - nie za bardzo mnie ona obchodziła więc zająłem się układaniem.
            - Darcy, miło poznać. Anoreksja? - spojrzałem na nią zmęczonym wzrokiem. Te leki dziwnie działają.
             - Co
             - Z czym trafiłeś?
             - Anoreksja i epizod depresyjny. A ty?
             - Anoreksja i Bulimia. Od kiedy tu jesteś? Nie widziałam cię wcześniej.
              - Od dzisiaj. Dzisiaj zaczyna się moja czteromiesięczna męka.
              - A masz sondę?
             - Tak?
              - Ooo mi też na początku dali. Nie ciesz się tak z niej. Za kilka dni dadzą ci dietę 2000 kalorii. Albo więcej.
              - Nie obchodzi mnie to. Chcę po prostu umrzeć. - znowu zacząłem układać puzzle. Teraz chyba przyznałem się przed sobą, że....nie chcę żyć. A może to te leki? Zwalmy winę na leki.
             - Plus jeden byczku. Trzymają mnie tu już od trzech miesięcy. Przytyłam 6 kilo. Wypuszcza mnie jak przytyje jeszcze dwa. A u ciebie jak jest?
             - Albo przytyje 10 kilo, albo minął 4 miesiące.
             - Nie jest źle. Kogo ci dali jako lekarza prowadzącego?
             - Victora.
             - O Jezu on jest super. Ja mam jakąś Weronikę. Fajna babka, ale czasem przynudza. Idziesz dziś na zajęcia?
             - Zajęcia mam dopiero jutro.  Przestań mnie tak o wszystko wypytywać. Kim ty jesteś co? - Darcy przewróciła oczami.
             - Jestem Darcy, resztę dowiesz się jutro. Idę się umyć. Do jutra Remus. - wstała i wyszła. Ja mając to w dupie kontynuowałem układanie puzzli , aż do momentu kiedy pielęgniarka wygoniła mnie do pokoju. Było po 21. Nie ułożyłem całego, ale jak jutro mi się uda to dokończę.
Czy jest sens się myć? Tak
Czy mi się chce? Nie
Wniosek jest prosty.
Idę do pokoju i zasypiam w dresach i koszulce Blacka.

•••••••••••••••••••••••••••∆••••••••••••••••••••••••••
1296 słów

Jakim cudem z wolfstar z lekko zniszczonym Remusem zamieniło się w pobyt w psychiatryku?
Tajemnica.
Ale spokojnie jeżeli ktoś czeka na momenty wolfstar , to trzeba trochę poczekać. Ale spoko, będą.

Nie wiem kiedy to wstawię ale jak to pisze jest 2 sierpnia.

Przypominam że next jest co tydzień w czwartek i do zobaczenia

 
   

Kwiaty Czarnej Róży ~Wolfstar~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz