Rozdział 1

221 20 6
                                    

Od momentu, zerwania znajomości z Baji'm, minęły trzy tygodnie. Dziś był sylwester. Ostatni dzień w roku. Za kilkanaście minut, z grudnia zrobi się styczeń.

Dla każdego ten czas, był momentem zapisywania postanowień noworocznych, wmawiania sobie, że teraz wszystko się zmieni, a dla mnie był to kolejny normalny dzień. Co robi ten dzień wyjątkowym? To, że jest ostatni w roku? Przecież za rok, znów będzie ostatni dzień w roku.

Stałem jednak, oparty o barierkę, czekając na fajerwerki. Nad jeziorem w tym roku zebrało się dużo ludzi. Na szczęście było ciemno, więc nikogo nie rozpoznawałem. Przez ten mrok czułem się bezpiecznie.

W tle cały czas leciała jakaś muzyka, do momentu aż zastąpiło ją odliczanie. Odliczanie do północy.

- Cztery! Trzy! Dwa! Jeden! - krzyczeli wszyscy wokół mnie, a sekundę później na niebie pojawiło się wiele kolorowych świateł.

Wpatrywałem się w nie bez słowa. Stałem tam sam, więc nie miałem z kim się uścisnąć i życzyć "Szczęśliwego Nowego Roku". Jednak nie przeszkadzało mi to. Podobały mi się te fajerwerki, było ich naprawdę dużo.

- Biedne zwierzęta - mruknąłem do siebie niekontrolowanie.

Dzięki fajerwerkom niebo jakby się rozjaśniło i w końcu widziałem zarys twarzy ludzi wokół mnie. Rozejrzałem się nieznacznie, kawałek ode mnie zauważyłem mojego kolegę Takemichi'ego ze swoją dziewczyną Hiną. Uśmiechnąłem się widząc ich. Właściwie to oni mieli się ku sobie już od podstawówki. Byli najlepszym i szczerym przykładem prawdziwej miłości.

Swój wzrok znowu skierowałem na kolorowe światła. Po chwili poczułem jak w moich oczach zbierają się łzy. Znowu nie miałem pojęcia dlaczego. Nie próbowałem jednak ich powstrzymać, miałem kaptur na głowie, a zresztą było ciemno. Nikt i tak by nie zauważył.

Czterdzieści minut później, ludzie z mojego miasta przestali świętowania nowego roku. Ja jednak nie ruszyłem się z miejsca. Było mi dobrze w tym miejscu. Ludzie zaczęli się rozchodzić, a kilkanaście minut później wokół niego nie było prawie nikogo.

Wróciłem myślami do wydarzeń sprzed kilku tygodni. Kilka razy prawie odblokowałem chłopaka, ponieważ chciałem mu coś napisać. Zrozumiałem wtedy, na czym polegał mój problem. Baji nie czuł presji zwierzania mi się, a ja takową czułem. I nie miałem pojęcia jak sobie z nią poradzić.

- Cześć.

Usłyszałem głos obok siebie, który wyrwał mnie z zamyśleń. Obok mnie stanął wyższy ode mnie chłopak, z długimi czarnymi włosami, które zdobiły dwa rozjaśnione kosmyki z przodu. Zauważyłem, że na szyi miał jakiś tatuaż, lecz nie wiedziałem jaki, bo zasłaniały go włosy chłopaka.

- Um.. Cześć. Znamy się? - zapytałem zaprychniętym głosem.

- Nie, nie znamy się - odpowiedział chłopak i się uśmiechnął - Będę szczery. Dostałem od znajomych wyzwanie, by zaprosić ciebie na kawę, a ja nie jestem tym typem, który tchórzy.

Zamurowało mnie. Naprawdę. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Już chciałem odmówić, ale zdałem sobie sprawę, że ten chłopak nie owijał niczego i powiedział wszystko prosto z mostu. Zrobił coś czego nie umie Baji. Zaintrygowało mnie to.

Uśmiechnąłem się nieznacznie i udałem, że się zastanawiam.

- A co będę z tego miał? - zapytałem żartobliwie, nie oczekując odpowiedzi, ale chłopak znów mnie zaskoczył.

- Kawę z całkiem porządnym facetem i to do tego darmową?

- W porządku.

✵✵✵

Overthink | TorafuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz