Rozdział 5

188 21 25
                                    

Ziewnąłem cicho i przetarłem ręką oczy, a po chwili je otworzyłem. Rozejrzałem się, czując się podświadomie inaczej, bo zdecydowanie znalazłem się w innej sytuacji niż jestem zawsze jak się budzę u siebie w pokoju.

Jeden, nie miałem na sobie piżamy tylko ubrania z poprzedniego dnia. Dwa, nie było obok mnie Peke J. Trzy, obok mnie cicho pochrapywał sobie Hanemiya.

Znów przetarłem ręką twarz. Nawet nie wiem w którym momencie zasnąłem. Wiem, że rozmawialiśmy o kolorach, a potem koniec.

Cicho, by nie obudzić chłopaka, wstałem z łóżka, zabrałem telefon i jakieś ubrania, po czym pokiwałem się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.

I zmyć ten piepszony rumieniec z policzków.

Nie mam pojęcia o co chodzi. Przecież, nie pierwszy raz ktoś przychodzi do mnie na nocowanie. Albo przychodzi i zostaje na noc.

Kilka minut później, wyszedłem z łazienki czysty, pachnący i z wilgotnymi włosami, i pokierowałem się do kuchni, by zrobić jakieś śniadanie. Chociaż, w sumie specjalnie głodny nie jestem, ale pewnie Hanemiya będzie.

Położyłem rękę na drzwiach od lodówki, z zamiarem otworzenia jej, gdy moją uwagę przykuła karteczka na nich. Karteczka od mamy. No tak, musi być sporo po dziewiątej, że kobiety nie ma już w domu.

Odkleiłem karteczkę i zacząłem czytać.

"Wczoraj jak wróciłam to już spałeś. Chociaż twój kolega mnie kulturalnie przywitał. Czekał, aż ktoś przyjdzie, byś nie został sam w domu. To ten nowy znajomy? Jak, tak to mnie to cieszy. Wracając, kazałam mu zoststać na noc. W lodówce macie naleśniki i jakiś makaron. Wrócę koło siedemnastej.

Mama <3"

Po przeczytaniu tej karteczki chyba z trzy razy, zgniotłem ją i wrzuciłem do kosza, a moje policzki dosłownie mnie paliły.

Ten idiota, naprawdę czekał, aż ktoś wróci do domu? Cholera. Wyciągnąłem naleśniki z lodówki i wsadziłem do mikrofalówki. Masowałem się zdenerwowany po czole, mając nadzieję, że Hanemiya magicznie się nie obudzi, przyjdzie tu i zobaczy mojej różowej twarzy. Oczywiście, żaden z bogów mnie nie wysłuchał, bo po chwili usłyszałem ciche tuptanie.

A może, ja to telepatycznie wywołałem? Albo go obudziłem?

- Cześć - powiedział zaspany Kazutora i ziewnął, przez co się lekko uśmiechnąłem.

- Witam śpiącą królewnę. Dobrze sie spało? - zacząłem się droczyć z chłopakiem, a sekundę później wyciągnąłem naleśniki z mikrofali.

- A, że to niby ja jestem śpiąca królewna? - powiedział zadziornie brązowooki - To nie tak, że to ty wczoraj zasnąłeś przed dwudziestątrzecią.

- No właśnie. To nie tak. Z czym jesz naleśniki? - zapytałem kładąc jedzenie na blacie w kuchni, przy którym usiadł Hanemiya, a chwilę później położyłem także dwa talerzyki.

- Może być dżem.

- Czyli nie czekolada? - zapytałem udając zawiedzionego, a Kazutora uśmiechnął się - Moja krew.

I wyciągnąłem słoik czekolady.

- A spało się świetnie - powiedział nagle chłopak, po tym jak zaczęliśmy jeść, a ja wybuchnąłem śmiechem. On to ma wyczucie czasu - No i poznałem twoją mamę - dodał, a mi zrobiło się ciepło na twarzy.

- Wiem. Już mi sie chwaliła, że ma super przyszłego zięcia. Gentlemana normalnie.

Kazutora spojrzał się na mnie jednocześnie jakbym powiedział mu coś głupiego i strasznego. Widocznie nie dowierzał. Znów wybuchnąłem śmiechem.

Overthink | TorafuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz