Rozdział 16

91 13 3
                                    

– Nie ma takiej opcji.

– No ale..

– Nie – przerwałem chłopakowi zanim zdążył cokolwiek powiedzieć – Nie ma opcji.

– Chifuyu – zajęczał chłopak, ale wiedziałem że tak szybko sie nie podda.

– Nie, Kzutora. Nie ide na żadne lodowisko.

Nie, nie ide na żadne lodowisko. Tak powtarzałem chłopakowi. Nie miałem zamiaru tam iść. Wszystko tylko nie lodowisko. Powiedzialem chłopakowi. I co? Jestem właśnie z Kazutorą na lodowisku. Ten chłopak jest zbyt uparty. A ja zbyt w nim zauroczony.

– I nie jest tak źle – powiedział Kazutora uśmiechając się, a ja stałem praktycznie przyklejony do barierki i modliłem się o każdą następną minutę mojego życia. Cóż najwyżej umrę piękny i młody.

– Bo sie nie ruszam. Mogę tak stać przez najbliższą godzinę. A ty możesz sobie jeździć.

– Nie ma takiej opcji – chuj używa moich zaklęć przeciwko mnie – Jaka to frajda jeździć samemu. No chodź, Chifuyu.

– Kazutora..

– No chodź.

– Kazutora.

– Co?

– Tyle, że ja nie umiem jeździć na łyżwach – powiedziałem mu lekko zawstydzony i odwróciłem wzrok. Na szczęście na lodowisku nie było jakoś bardzo dużo ludzi. Może to dlatego, że sezon na łyżwy się zaraz kończy. Usłyszałem cichy śmiech chłopaka, dlatego spojrzałem na niego zły – I co się śmiejesz?

– Uroczy jesteś wiesz? – zagadnął po czym wystawił w moją stronę rękę – Nauczę cię jeździć na łyżwach, Chifuyu.

– Wywrócę się jak tylko odsunę się od barierki – powiedziałem, ale podałem chłopakowi rękę.

– Obiecuję, że przy mnie się nie wywrócisz – powiedział, zaciskając rękę na mojej i zaczął powoli odjeżdżać od barkierki – A jak już się wywalisz, co sie nie stanie, to postawie ci kawę.

– A jak się nie wywrócę?

– To też ci postawię kawę.

I rzeczywiście. Nie wywróciłem się ani razu, co nie oznacza, że nie byłem bliski upadkowi. Za każdym razem jak już czułem, że lecę to chłopak mnie łapał. I muszę przyznać, że Kazutora wcale nie był takim złym nauczycielem. Tłumaczył mi wszystko w naprawdę prosty sposób i poprawiał mnie bym się czuł pewniej.

Nawet na sekundę nie zostawił mnie samego. Cały czas jechał obok mnie. Czasami puszczał moją rękę, bym przejechał się kawałek sam, ale gdy widział, że czuję się niepewnie to znowu mnie łapał za rękę.

Było naprawdę fajnie. Nie mogłem powiedzieć inaczej, bo bym skłamał. Jednak i tak najlepsza była nagroda po łyżwach czyli kawa. Po godzinie jazdy na lodowisku, zeszliśmy z niego i oddaliśmy łyżwy, a potem skierowaliśmy się do kawiarnii.

– Dobry wieczór. Co podać? – zapytał chłopak za ladą w kawiarni. Musiał być nowy bo wcześniej go tutaj nie widziałem.

– Dwa razy Mocha – powiedział Kazutora, po czym zapłacił i poszliśmy usiąść. Może przez przypadek, ale usiedliśmy przy tym samym stoliku, przy którym usiedliśmy jak zaprosił mnie pierwszy raz na kawę.

– Kazutora – powiedziałem do chłopaka ściągając kurtkę, a on zrobił to samo.

– Co tam?

– Już prawie połowa lutego – powiedziałem to takim głosem jakbym odkrył Amerykę, przez co Hanemiya się zaśmiał – Nie śmiej się. Rozumiesz jak ten czas szybko leci? Przed chwilą był sylwester.

Overthink | TorafuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz