ROZDZIAŁ 23

918 48 15
                                    


ROZDZIAŁ 23


„Dyktatorzy jeżdżą na tygrysach, z których boją się zsiąść, a tygrysy czasem głodnieją".
[Winston Churchill]


Siedział w gabinecie Pottera z ramieniem owiniętym prowizorycznym bandażem. Savage trzymał dystans, czekając na dalsze instrukcje swojego szefa.

Draco bez koszuli czuł się stanowczo zbyt nagi. Jego blizny po Sectumsemprze lśniły jak srebrne nitki w bladości jego skóry. Zdmuchnął z czoła kilka kosmyków i skrzywił się, gdy ramię mocniej go zapiekło.

Kilka sekund później usłyszał stukot obcasów i nerwowe szepty, dochodzące z korytarza, a potem drzwi do gabinetu otworzyły się z impetem i Granger już przy nim była. Cała w lokach i puchatości błękitnego swetra. Spojrzała mu na sekundę w oczy i zarumieniła się widowiskowo, co Malfoy skwitował cwaniackim uśmieszkiem. Cóż za purytańska nierządnica! Kto by pomyślał, że to wstydliwe dziewczę całkiem niedawno jęczało mu kark, podczas gdy jego palce rzeźbiły w niej rozkosz. Oblizał usta, czując drgnienie między nogami. Rana, oczywiście, zabolała mocniej.

Granger zaczęła się krzątać, mamrocząc pod nosem bezładne słowa. Apteczka niedaleko jego głowy otworzyła się, a nić i igły lewitowały chwilę nad nimi, aż wreszcie spłynęły w dół, a Hermiona ze zmarszczonym czołem zawahała się.

- To zaboli – powiedziała z troską, a Draco poczuł, że coś w nim ścisnęło się na te słowa.

Dobry Salazarze, nie potrafił ukryć swoistego rodzaju ulgi, że tu była – obok niego, blisko, na wyciągnięcie ręki. Bo to oznaczało, że Bulstrode nie zrobi jej krzywdy. Czekała na jakąś jego reakcję i skupiona na zadaniu, najwyraźniej zapomniała o ich małej schadzce w dziewiętnastowiecznej londyńskiej sypialni. Skinął głową, a ona odwróciła od niego swoje orzechowe oczy i zajęła się czarami. Prawie nie poczuł ukłucia igły na skórze, widocznie zastosowała jakieś zaklęcie znieczulające. Potter i Savage wymieniali kilka uwag, ale cierpliwie czekali, aż Granger skończy go opatrywać. Zrobiła jeszcze pętelkę i zakończyła szycie. Kiedy przerwała czar, zarumieniła się jeszcze bardziej, prawdopodobnie dopiero wtedy dostrzegając, że od pasa w górę był nagi. Miał ochotę znowu uśmiechnąć się pod nosem. Paskudna Granger – taka wiotka, taka zdolna i taka onieśmielona przy nim.

Odsunęła się od niego, sprzątając przesiąknięte krwią waciki, a on odczuł ten brak kontaktu żywiej, niżby chciał.

- Jak to się stało, Malfoy? – spytał Harry, siadając na swoim krześle i zabębnił palcami o blat biurka. – Obserwujemy całe otoczenie Bulstrode'a i wszystkie kominki z nim powiązane, a jednak trafił na ciebie tuż pod ministerstwem. Czy on w ogóle wie, że jest poszukiwany?

- Dobre pytanie, Potter – zakpił Draco i z grymasem bólu zaczął zakładać na siebie koszulę. Biała skóra migała, gdy się ruszał i kątem oka widział, jak Granger usiłuje nie patrzeć. Bezskutecznie. – Może wasze wysiłki są nic niewarte, skoro poszukiwany lata sobie po Londynie i wysyła raniące zaklęcia gdzie popadnie?

- Czy nadszedł ten moment, w którym mówisz nam czemu od początku podejrzewałeś Bulstrode'a? – Savage zmienił temat. – Sądzę, że powinniśmy wreszcie się dowiedzieć. Twoja tajemniczość nie prowadzi do niczego dobrego. Mógł cię zabić tam, na tym chodniku – Hermiona wzdrygnęła się na te słowa – a my byśmy stracili możliwość poznania dowodu...

- Godryku! – warknęła oburzona Granger. – Jak możesz tak mówić, Savage? Jak mogło przejść ci to przez gardło?! Przecież to człowiek – wskazała na Draco otwartą dłonią – zasługuje na przyzwoite traktowanie.

Wiatr Północy - część I - DramioneWhere stories live. Discover now