Gdy dobijała godzina pierwsza po południu w małej sypialni Remusa rozbrzmiał dźwięk solowej gitary elektrycznej, co było wycinkiem z teledysku Metallici. Mężczyzna podniósł zaspany głowę i jeszcze z zamkniętymi oczami odebrał.
-Haalo? -Odezwał się zaspanym głosem.
-Hej Remus. Tu James. Jest tak jak mówiłeś. Syriusz nie może wstać i no szwy i tak daaalej.
-Jaki Syriusz?
-Nooo łapa. Sory. Nie przedstawiłem was wczoraj. Wpadniesz? Nie mogę już wytrzymać od jego jęków…
-Będę zaa godzinę może. Wyślij mi adres.
Rozłączył się i walnął znowu twarz na poduszkę, ale słysząc powiadomienie sms'a podniósł się i poszedł na poranne siku, a potem pod prysznic.
Siedział tam chwilę najpierw w zimnej wodzie, aby się obudzić. Następnie włączył ciepłą, aby się zrelaksować.
Następnym punktem poranku było śniadanie. Od zawsze powtarzano mu, że to najważniejszy posiłek dnia… on miał to od zawsze w dupie. Zrobił sobie byle jakie jedzenie, aby tylko uciszyć poranny głód.
Pozmywał, bo nie lubi jak mu się nawarstwia w zlewie i śmierdzi.
Szafę miał niedużą, a w niej identyczne ubrania. Koszulki, spodnie i swetry. Gdzieniegdzie leży bluza z kapturem i jakieś kurtki. Wybrał sobie sweter w kolorze khaki i brązowe spodnie.
Zrobił jeszcze kilka istotnych rzeczy i zszedł do samochodu. W nawigacje wystukał adres… i wrócił do domu po sprzęt medyczny. Dopiero teraz mógł jechać.
𖣘𖣘𖣘𖠄𖠄𖠄𖣘
Zapukał do drzwi jedno piętrowego domu. Otworzył mu James.
-Świetnie, że jesteś… Chodź.
Facet wciągnął go do środka nawet nie patrząc czy ten miał czas zdjąć buty. Zobaczył "pacjenta" z zakrwawioną szmatką na twarzy- To najgorsze tamowanie krwotoku jakie widziałem… dobrze, że nie ma rozciętej tętnicy.
Remi usiadł na kanapie przy Syriuszu i zdjął szmatkę mając w dupie to, że krew w niektórych miejscach już zaschła i to zapiekło niemiłosiernie leżącego, który wciągnął powietrze przez zęby.
-Nie wymyślaj… no opuchlizna w miarę zeszła. Widać, żeś człowiek a nie kwazimodo.
-Może chcesz zostać moją esmeraldą?... Tylko nie zostaw mnie dla jakiegoś nadętego rycerzyka.
Odpowiedział mu kąśliwie. Otworzył oczy i popatrzył na swojego pseudo medyka.
Remus spojrzał na niego i musiał przyznać sam sobie, że te oczy są… porywające. -Nie szkoda ci pięknej twarzy, że używasz jej jak tarczy na arenie?
-Uważasz, że jest piękna?
-Wyglądasz jak jabłko które spadło na kamienie i tak leży drugi tydzień.
-Ale jabłka są słodkie. Uważasz, że jestem słodki?
-Zaszyje ci zaraz usta.
-O nie. Tylko nie usta. Jak cię nimi pocałuje?
-W dupe mnie możesz pocałować. Nie wierć sie.
Lupin z poważnym wyrazem twarzy zaczął obmywać jego oblicze z krwii i pozostałości po maściach. W środku się nawet śmiał z tej konwersacji.
-Źle trzymasz gardę. Machasz rękami jak pojebany.. -Zaczął wymieniać przy zszywaniu łuku brwiowego.
-Nie będzie mnie lekarzyk pouczał jak mam się bić. Nie muszę niczego poprawiać.
-Tak sądzisz?
Remus zaczął go smarować.
-Dokładnie. Więc sie lepiej zamknij i…
-Załóżmy się. Jedna przegrana walka dziś wieczorem i przestajesz się bić dopóki nie opanujesz tego o czym mówię.
-Pf… nie przegram żadnej walki. Zobaczysz… jak tak będzie… to oddajesz mi swoje auto.
-Umowa stoi.
Uścisnęli sobie dłonie i Remus zaczął zajmować się resztą ran na jego ciele.
![](https://img.wattpad.com/cover/320511534-288-k618535.jpg)
ESTÁS LEYENDO
Fighter [WOLFSTAR]
FanfictionRemus Lupin jest świeżo upieczony chirurgiem. Jednak jego życie komplikuje sie, gdy nie jedna z operacji nie powodzi sie... w sposób podejrzany... Syriusz Black to fighter, wojownik, pięściaż i zawodnik jakich mało. Jest dobry, ale brakuje mu do d...