𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐇𝐈𝐑𝐓𝐘 𝐒𝐄𝐕𝐄𝐍

31 2 5
                                    

— Ostatnim razem jak cię widziałam, byłaś małą, rudowłosą i ciekawską dziewczynką. Co się stało, że teraz działasz ramię w ramię z Grindelwaldem i podpalasz ludzi z obrusami na głowie?

— Ostatnim razem, jak mnie widziano, dyrektor uznał mnie za charłaka i usunął mnie z listy uczniów, tak samo jak zrobił to z miłością mojej matki do mnie. — odparła Saturn zimno.

— Charłakiem? — zapytała zdziwiona Minerva, jakby nigdy nie słyszała o tej skandalicznej i fascynującej pomyłce.
Saturn żywiła nadzieję, że teraz ktoś inny objął tu władzę.
Bruentka przękręciła z zdziwieniem głową, a młoda Velocity
uniosła przed siebie dłoń i zapaliła jednemu uczniowy szatę.

— To przez przypadek! — obroniła się dziewczyna, unosząc ręce w geście poddania. — Widzisz? Nie potrafię dobrze kontrolować tej mocy, jeżeli jej używam. Jestem niebezpieczna. Jestem podpalaczką, incendiaire. — dodała, ruszając korytarzem.

Minerva poprowadziła ją przez siebie i obie schodziły krętymi schodami. Do głowy Saturn odrazu przybyły wszystkie bolesne i nieprzyjemne, nieliczne wspomnienia spędzonych tutaj dni.

Pamiętała jak właśnie robiła dodatkową pracę z obrony przed czarną magią w dormitorium Slytherinu. Pamiętała jak do pokoju weszła jej fałszywa, starsza przyjaciółka i powiedziała że jej rodzicielka razem z dyrektorem i Albusem czekają na nią.
Pamiętała rozczarowanie i zmarszczki bólu na twarzy jej matki, kiedy obie wychodziły z gabinetu profesora, by nigdy nie wrócić.

Kiedy wyszły z Hogwartu, wszyscy patrzyli się na nich z zdziwieniem. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że musi wyglądać jak wyrośnięta uczennica, którą właśnie wyrzucają.
Co za ironia losu, bo przecież kiedyś już tak się zdarzyło.
Jednak stawiając drętwe kroki na trawie, w ogóle zapomniała o swoich dawnych problemach i zajeła się nowymi.
Czasami chciała skoczyć z mostu albo odebrać sobie życie w śnie, tylko by uciec przed tymi walącymi się na głowę jak kamienie, problemami. Jej spokojna świątynia powoli zaczęła upadać.
Kiedyś jedyną rzeczą, która zaprzątała jej głowa był Credence.

A teraz? Teraz na głowie miała własne rozterki uczuciowe, huśtawki nastrojów, Grindelwalda i jego szaleńczy plan, śmierć jej rodziny, odcięcie od świata, brak jakiejkolwiek bliskiej osoby, nie panowanie nad śmiercionośną mocą oraz uratowanie przyjaciela.
Jeżeli przyjaciel to dobre określenie na kogoś, kogo wielbisz.
Ale poprostu za mało Ci odwagi, by się przed sobą przyznać.

Zanim się obejrzała, szła razem z nauczycielką drogą prowadzącą do wioski, w której urzędowała tej pamiętnej nocy jej porwania.
Zaczęło się ściemniać i powoli widać było pojedyńcze gwiazdy.
Mroźny wiatr wbijał się nieprzyjemnie w skórę, powodójąc że policzki i nos dziewczyny zrobiły się nienaturalnie różowe.

— Gdzie idziemy?

— Do Hogesmade, ktoś chce się z tobą rozmówić. — odparła spokojnie Minerva, obdarzając dziewczynę ciepłym spojrzeniem.
Jednak w głowie Saturn zaczęło szumić i zatoczyła koło.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła i wcale jej się to nie podobało.
W brzuchu poczuła nieprzyjemny ucisk i zobaczyła mroczki przed oczami, w jej gardle zaczęła zbierać się żółć, która przyprawiała ją o wymioty i zawroty głowy. — Czy wszystko dobrze?

— Nie... — odparła słabo, coraz bardziej spowalniając krok.

𝐋𝐎𝐒𝐄𝐑𝐒         𝐒𝐄𝐂𝐑𝐄𝐓𝐒 𝐎𝐅 𝐃𝐔𝐌𝐁𝐋𝐄𝐃𝐎𝐑𝐄.Where stories live. Discover now