Łzy śmierci

13 1 0
                                    

Spojrzenie z góry. Z bardzo, bardzo wysoka.

W dole kakofonia pomyłek, plączą się bezsensowne zdarzenia. Czas mija, a jego ofiary marnują kolejne kawałki, z ich perspektywy tak cenne, a obiektywnie - drobne niczym ziarnka piachu. Bezsensowne konflikty i przymierza trwają. Udają miłość i przyjaźń, by dochować się następnego zbędnego pokolenia.

Gdyby był, było, była, bo każda z tych opcji pasowała, jednym z nich, zmrużyłby oczy albo prychnął. Rośliny i zwykłe zwierzęta nie potrafiłyby chyba u nikogo wzbudzić żadnych emocji, może poza litością, ale ludzie... Oni już wywoływali pewne emocje, a raczej wzbudzaliby, gdyby istota ta znała emocje. Czasem zdawali się nawet czegoś świadomi, w rzadkich przebłyskach geniuszu, i to tylko u jednostek wyjątkowych. Na drodze do stania się czymkolwiek... Sensownym? Za dużo powiedziane. Z pretensjami do sensowności co najwyżej, ale jak na życie, to i tak wiele.

Niedoskonałość. To był problem tego pyłu w kosmosie, trzciny, jak kiedyś pojęli w przypływie olśnienia. O doskonałości nawet nie mogli marzyć. Próbowali się czasem do niej zbliżyć, owszem.

Ale błądzili.

Ponadto, właśnie skończyła się ich ostatnia szansa, ostatni z skrawków czasu, który mogli poświęcić na coś więcej niż skazane na porażkę próby przetrwania.

Skończyło się

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Skończyło się. W ogniu, w mrozie, wśród ciemności i oślepiających świateł. Piękno krystalicznie czystej zorzy, potężnych strumieni lawy i najbielszego z najbielszych śniegów zachwycałoby, gdyby ktokolwiek miał czas lub dość uczuć, by się nimi zachwycać. I dobrze, po co zachwyt? Perfekcja wystarczy.

Nie skończyło się wszystko, zawsze coś musi pozostać

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Nie skończyło się wszystko, zawsze coś musi pozostać.

Został kosmos.

Tysiące świateł lśniących z niemal każdego punktu, jakby promienie najświetlistszej z lamp skupiały się w łzach tych wszystkich, którzy nie przetrwali końca. W ławicach galaktyk tańczą taniec doskonałości, tak różny od dziwacznego, niezgrabnego krążenia, jakie prezentowali ludzie.

O zwierzętach innych niż oni nawet nie warto mówić. Ot, resztki pomyślunku i życia, jakie zostały stwórcy, zawinięte w futro, łuski czy pióra. Wystrzelone strzały, mające za cel tylko lecieć przed siebie. Nieświadome nawet swej nieświadomości, na co czasem wpadali ich niewiele mądrzejsi pobratymcy. Mniejsza, już przeminęły.

Doskonałość trwa, jest jej coraz więcej, lecz i mniej, to jeden z niewielu paradoksów, jakie toleruje. Nie ma muzyki, lecz przez wszechświat przenikają promieniowania, fale i łańcuchowe reakcje, piękniejsze w tym, jak się splatają, niż najcudowniejsze z dzieł dawnych "mistrzów". Mgławice rozciągają się, lekkie i zwiewne, a ciężkie, ciężkie czarne dziury spoglądają na świat zachłannie. W ich trwaniu nic nie zmieniło unicestwienie jednej małej kropki planety.

Tylko jedna ich opłakiwała.

Śmierć zapłakała, stając się dla samej siebie.

***

Nie wiem, skąd ten tekst, w jakim celu, a nawet o czym tak naprawdę. Po prostu mnie naszło, choć nigdy nie umiałam pisać krótkich utworów, a już na pewno nie tego typu. Pomysł na ostatnie zdanie, kilka metafor i porównań, nadeszły niemal same, ja tylko postarałam się je jakoś spleść. Sama jestem zdziwiona, ale mam nadzieję, że wam się spodobało. 

Hai finito le parti pubblicate.

⏰ Ultimo aggiornamento: Nov 27, 2022 ⏰

Aggiungi questa storia alla tua Biblioteca per ricevere una notifica quando verrà pubblicata la prossima parte!

Ornamenty z atramentu. OpowiadaniaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora