Faza 3 - Siła przyciągania

3.1K 155 50
                                    


POV Hermiony

Szła za nim, patrząc na jego wyraźnie spięte ramiona. Malfoy był wysoki, ale smukły. Nic dziwnego, skoro najwyraźniej dzielił się swoimi posiłkami z potrzebującymi dziećmi. Naprawdę ledwo powstrzymała się przed potarciem oczu ze zdziwienia, gdy zobaczyła jak wchodził w interakcje z tym chorym chłopcem, którego dzień wcześniej pokazał jej w ogrodzie.

Jakim cudem obudziła się w świecie, w którym to jej najlepsi przyjaciele byli złoczyńcami, a Malfoy - obraz mordercy i zwyrodnialca, nagle wyrósł na opiekuńczego, ciepłego i najwyraźniej dobrego człowieka. To było jak bardzo realny sen, z którego w żaden sposób nie mogła się obudzić.

Dotarli wreszcie do starych drzwi, a Malfoy otworzył je szorstkim szarpnięciem i gestem zaprosił ją do środka. Nie mogła nie zauważyć, że cały dwór nieco podupadał. Ściany były ponure i szare, meble stare i wyraźnie zużyte, a dywane wydeptane. Nie powinno to jednak dziwić, skoro stłoczono tu tak wiele osób. Jednak puste miejsca po obrazach lub wyraźne braki w umeblowaniu musiały oznaczać, że część dziedzictwa Malfoyów została już gdzieś sprzedana.

- Usiądź jeśli chcesz - burknął, wchodząc za nią do gabinetu i szybko ją wymijając, zajął miejsce za swoim starym, odrapanym biurkiem.

- Ile osób mieszka w tym domu? - zapytała powoli podchodząc do wskazanego krzesła.

Mężczyzna prychnął pogardliwie.

- Nie sądzisz chyba, że zdradzę ci o nas jakiekolwiek szczegóły? Nie przekażesz swoim przyjaciołom ani słowa o tym miejscu. Upewnię się odpowiednim zaklęciem zanim cię stąd odeślę!

Jego twarz wyglądała na niczym wykutą w kamieniu i tylko oczy zdradzały jego determinację.

- Nie zamierzam nikomu niczego ujawniać. Chcę tylko wiedzieć jak to wszystko się zaczęło i jak ci wszyscy ludzie tu trafili - Hermiona opadła na krzesło, splatając ze sobą dłonie, by te tak mocno jej nie drżały.

- Jak? Ty i twoi poplecznicy przepędziliście nas ze świata magii, grożąc nam zagładą, jeśli tylko spróbujemy się wam przeciwstawić - wypluł z jadem. - Praktycznie poszliście śladami tych mugoli, którzy w czasie wojny przeprowadzali eksterminację w komorach gazowych. Tyle, że wy robiliście to za pomocą avady i pieca w kotłowni Ministerstwa Magii.

Hermiona poczuła jak łzy pieką ją pod powiekami. Było dla niej jasne, że Malfoy nadal uważał ją za współwinną tego wszystkiego. I być może miał rację? Czy niewiedza zwalniała ją od odpowiedzialności?

- Jednak część z was jakoś uciekła... - wyszeptała.

- Może nie wszyscy są tak mądrzy jak Wielki Mózg Złotego Trio... - szydził z niej. - Ale nie jesteśmy idiotami! Gdy pierwsi ludzie zaczęli nie wracać do domów, po wizycie w Komisji Rejestracyjnej, wiedzieliśmy że coś jest nie tak. Wiedziałem też, że śmierć moich rodziców nie była tym, co mi powiedziano. A potem Daphne Greengrass zdołała uciec wraz z siostrą z Ministerstwa Magii zanim Weasleyowie i je zdążyli zgładzić. Przyszły prosto do mojego domu, wiedząc że tam będzie bezpiecznie.

- Jest on teraz nienanoszalny i ma zapewnioną ochronę opartą na liniach krwi - zauważyła.

- Tak - potwierdził sucho. - Nie możesz stąd uciec Granger, chyba że sam cię wyprowadzę.

Hermiona nerwowo oblizała usta.

- Rozumiem, że porwałeś mnie by szantażować Rona i Harry'ego?

- No proszę... Wciąż najjaśniejsza wiedźma w swoim pokoleniu - Malfoy rozparł się wygodnie w starym fotelu i posłał jej cyniczny uśmiech.

- Skąd pewność, że to wypali? - zapytała cicho. - Skoro byli w stanie bez mrugnięcia okiem poświęcić Nevilla i Lunę, to nie sądzę... - głos jej się załamał.

Dramione - Hardość [Zakończone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora