21. Manipulacja jest rzeczą niezwykle skuteczną

129 5 6
                                    

 Percy POV's

 Kojarzycie te momenty w życiu, kiedy macie wrażenie że wszyscy mają sekrety i się z wami nie dzielą? No to mniej więcej wiecie w jakim punkcie się znajduję. 

 Wszystko zaczęło się tamtego feralnego dnia września, kiedy pierwszy raz poszliśmy z Rachel do nowego liceum w San Francisco. 

 Biegłem do szafek po podręcznik biologii, którą za chwilę miałem mieć, kiedy nagle zza zakrętu wypadła pewna blondynka i się ze mną zderzyła. Cudem uniknąłem upadku, ale ona nie miała tyle szczęścia. 

 - Wszystko w porządku? - spytałem, panikując i podając jej szybko rękę, którą od razu chwyciła - Przepraszam, nie patrzyłem gdzie biegnę. I po prostu...

 Nie skończyłem zdania, bo dziewczyna mi przerwała.

 - Chyba wszystko w porządku - odparła, chociaż widziałem że ledwo stoi. W myślach odtwarzałem drogę do pielęgniarki.

 - Akurat. Jesteś strasznie blada!

 Właśnie miałem jej proponować pójście do gabinetu żeby sprawdzić, czy rzeczywiście nic się nie stało, ale wtedy podniosła na mnie wzrok i prawie zapomniałem, jak się oddycha. 

 Nie wiem do teraz, co mnie w niej oczarowało tak bardzo. Te szare jak chmury burzowe oczy? Czy coś w jej twarzy, na przykład te delikatne rysy twarzy lub poważne, a jednocześnie mądre spojrzenie? Wiedziałem jedno. Nie tak łatwo będzie mi o niej zapomnieć. 

 - Nic mi nie jest - spuściła wzrok, uwalniając mnie tym samym od tego hipnotyzującego spojrzenia. 

 Tą chwilę przerwała moja dziewczyna.

 - Och, Percy! Tu jesteś! A ty to kto? - spytała Rachel przyglądając się blondynce.

 - Wpadliśmy na siebie, ale już wszystko w porządku - odparłem uspokajająco, a ona podeszła i pocałowała mnie. Kątem oka zauważyłem zmieszanie na twarzy nieznajomej. 

 - Jestem Rachel Dare - powiedziała z uśmiechem rudowłosa - A ty to...?

 - Annabeth Chase - odchrząknęła i przybrała obojętną minę, aż podniosłem brwi zaskoczony. Musiała dużo ćwiczyć, żeby na zawołanie taić emocje - Miło mi się z wami rozmawiało, ale jestem umówiona z przyjaciółką - powiedziała i już jej nie było. 

 W kolejnych dniach było łatwo się do niej zbliżyć. W końcu ona i moja dziewczyna się bardzo ze sobą zżyły, dzięki czemu miałem okazję przebywać z Ann. Bardzo ceniłem sobie jej towarzystwo, a poza tym zdawałem sobie sprawę że jestem osobą "wybraną", bo blondynka nie miała zbyt dużo przyjaciół, których by do siebie dopuściła. Dlatego uważałem, żeby nie poruszać spraw drażliwych, którymi mógłbym ją do siebie zniechęcić. Ale nasza relacja stopniowo miała coraz mocniejsze fundamenty.

 Wszystko spierniczyło się, kiedy z dnia na dzień przestała ze mną rozmawiać. 

 Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, więc chciałem z nią pogadać, ale dość szybko zorientowałem się, że mnie unika. Próbowałem więc dalej, ale nic nie pomagało. Szóstego dnia szalałem z bólu, który nie wiadomo skąd się wziął. Nie miałem pojęcia że aż tak mi na niej zależy, dopóki wtedy pod schodami nie opisałem jej tego co czułem. A moje szczęście, kiedy usłyszałem od niej to samo? Nie do opisania. Podobnie jak nasz pocałunek. 

 Z pozoru nie różnił się od pocałunków z Rachel. Jedyna różnica była taka, że podczas całowania zielonookiej nie czułem tych motylków w brzuchu, tak jak to było z Annabeth. 

 W niedzielę jak co tydzień poszedłem do jej domu na obiad, bo od przeprowadzki jej rodzice zawsze mnie zapraszali. Więc przyszedłem i teraz. 

 - Och, Percy - kiedy po otworzeniu drzwi zobaczyłem panią Dare, chciałem się przywitać jak to miałem w zwyczaju, ale coś powstrzymało mnie kiedy spojrzałem w jej zimne spojrzenie - Obawiam się, że nie jesteś już tu mile widziany. 

Jak w bajce ||ZAKOŃCZONE||Where stories live. Discover now