41

65 4 12
                                    

Do domu wróciłam dopiero rano i już po obudzeniu się w łóżku Alana wiedziałam, że mogę mieć spore kłopoty ponieważ miałam szesnaście nieodebranych połączeń od mamy, paręnaście wiadomości od niej jak i Nathaniel'a, oraz Dave'a którzy również starali się do mnie dodzwonić jednak bezskutecznie. Powód dlaczego nie odbierałam był prosty, będąc u Alana wyciszyłam telefon chcąc odciąć się od wszystkich na te kilka godzin. Później wraz z chłopakiem zasnęliśmy i tak się stało, że obudziliśmy się nieco przed świtem. A raczej ja się obudziłam, oraz swoimi kiepskimi umiejętnościami zachowania ciszy obudziłam również swojego chłopaka.

Nie starałam się zachować wielkiej ciszy gdy przekraczałam próg domu, w końcu i tak musiałabym się w nim pojawić oraz ponieść konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego zachowania.

-Możesz mi powiedzieć, gdzie ty się do diabła podziewałaś?- ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam głos Dave'a, który siedział u szczytu stołu w jadalni. Po jego prawej stronie stał Nathaniel, z rękami splecionymi na klatce piersiowej. Jednak jak tylko zobaczył, że jestem cała i zdrowa podbiegł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku.- Odchodziliśmy od zmysłów, Charlotte położyła się niecałe pół godziny temu jak podałem jej tabletki nasenne, Nathaniel całą noc jeździł po mieście szukając cię.

-Przepraszam. Musiałam odpocząć od tego całego syfu.-westchnęłam.- Nic mi nie jest. Miałam wyciszony telefon i dlatego nie odpisywałam ani nie odbierałam, a później zasnęłam.

-Martwiliśmy się o ciebie.- oznajmił, wstając ze swojego dotychczasowego miejsca i podchodząc do mnie, a następnie mocno przytulając mnie oraz składając czuły, ojcowski pocałunek na moim czole.

-Wiem, nie powinnam wyciszać telefonu. Mama jest bardzo zła?- spytałam niepewnie.

-Nie jest zła. Raczej bardziej się martwiła i obwiniała, niż złościła, tym bardziej, że pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja, ale to nic. Wyśpi się, odpocznie i będzie okej.-zapewnił mnie.

-Dave...nie wiem czy mama ci mówiła, ale przed wczoraj znowu był tu tata i...Elijah.-powiedziałam niepewnie.

-Wiem. Nie martw się nimi. Wystąpiliśmy o sądowy zakaz zbliżania się w przypadku Elijah'a i jeśli znowu pojawi się w pobliżu ciebie nie skończy się tylko na upomnieniu.-powiedział poważnie.-A co do Theo...załatwię to z nim osobiście.

-Dziękuję, tato.-szepnęłam, zarzucając mu ręce na szyję.

-„Tato?"-zdziwił się.

-Mimo tego, że jesteś w naszym życiu tak krótko, jesteś mi bliższy niż mój biologiczny ojciec przez całe życie.- wyjaśniłam.-Ale jeśli ci to przeszkadza...

-Nie. Nie przeszkadza mi to.- zapewnił, uśmiechając się.-Wiecie...zawsze chciałem mieć córkę i syna. Kto by pomyślał, że moje marzenie się spełni.- powiedział, wciągając do naszego uścisku również Nathaniel'a.

Rodzina.

***
Nuciłam pod nosem piosenkę „Sorry" Halsey podczas krojenia warzyw na sałatkę. Mama wyjmowała z piekarnika tartę z morelami, a Dave z Nathaniel'em nakrywali do stołu. Dzisiejsze popołudnie było szczególnym dniem dla nas, ponieważ właśnie dzisiaj Dave poprosił mamę o rękę, a ona bez wachania się zgodziła. Aby uczcić ich zaręczyny postanowiliśmy przygotować razem kolację i zjeść ją razem w towarzystwie kilku bliskich nam osób.

-Pysznie pachnie.-powiedziałam, nie mogąc doczekać się aż skosztuję ciasta.

-Alan przyjdzie?- spytała uśmiechając się promiennie.

Cóż...odkąd dowiedziała się, że ja i Alan spotykamy się, była wniebowzięta i daję sobie rękę uciąć, nie miałaby nic przeciwko gdyby chłopak przesiadywał u nas dwa cztery na siedem. Uwielbiała go prawie tak samo jak Alex'a i Michael'a którzy również zostali zaproszeni na kolację.

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz