~Chapter 22~

1K 69 33
                                    

Han Jisung pov.

Skąd mi przyszło takie pytanie do głowy? Cholera.. sam chciałbym wiedzieć. Może to fakt, że chciałem się dowiedzieć co czuje do... no do.. czemu się do tego tak trudno przyznać?

Od naszego pocałunku dużo więcej myślałem o psychologu jako o obiekcie mojego zainteresowania. Jak dla mnie? Był praktycznie idealny. Miał swoje wady czy dziwności, ale to czyniło jego całą postać, którą TAK BARDZO polubiłem.. ale w pewnym momencie, słowo „polubiłem" przestało mi wystarczać. Określając naszą relację jako „przyjacielską" czułem swego rodzaju niedosyt, który sprawiał, że moje myśli chciały wrócić do stanu który towarzyszył mi przez chwile naszego pocałunku..

- Zauroczenie.. jest stanem kiedy widzisz same superlatywy danej osoby. Nie potrafisz spojrzeć na nią obiektywnie, nie zauważasz jej drobnych wad. Zakochanie różni się o tyle, że widzisz wszystko tak jak jest. Mimo wszystko szanujesz je i kochasz daną osobę taką jaką jest i przyjmujesz do świadomości to, że wady są i nie poradzi się nic na to. - powiedział starszy na co lekko pokiwałem głową.

  To co powiedział dało mi jeszcze bardziej do myślenia. Zacząłem analizować to co na przestrzeni ostatniego czasu zacząłem czuć do psychologa. Zauważałem jego irytujący perfekcjonizm, czasem przesadną opiekuńczość, co potrafiło mnie zdenerwować, jego głośny śmiech, który czasami potrafił kogoś zniesmaczyć, ale mimo wszystko te części, składały się w całego Lee Minho, którego... pokochałem? Choć czy nie było za wcześnie żeby mówić o tej „miłości"? Jasne, dużo czytałem o różnych przypadkach zakochań i tak dalej, ale nigdy wcześniej tego nie poczułem. Mimo wszystko nazywanie naszej relacji „rodzinną" zaczęło mnie denerwować, bo miałem wrażenie... że to nie to.. tylko COŚ innego.

- Minho.. - zacząłem, ale widząc że jesteśmy pod uczelnią wziąłem swoją torbę. - Dziękuje - od razu zmieniłem to co chciałem powiedzieć wciągając na swoje usta wdzięczny uśmiech.

- Nie ma sprawy - uniósł kąciki ust, choć jego oczy mówiły co innego.

- To.. ja już... pójdę - powiedziałem cicho zmieszany kontrastem smutnych oczu z „radosnym" uśmiechem.

  Jednak zanim wysiadłem zrobiłem ryzykowną rzecz. Zbliżyłem się do starszego i szybko cmoknąłem go w jego różowe wargi.

- Miłego dnia - uśmiechnąłem się lekko i z palącymi rumieńcami na policzkach wybiegłem z samochodu zmierzając w stronę wejścia na uczelnię.

  Mimo wszystko zerknąłem na lekarza, którego twarz była pokryta zaskoczeniem, ale także - delikatną jak poranna rosa - radością. Cholera.. Jisung co ty zrobiłeś? Przecież... przecież już się całowaliście. Nie pomyśli nic innego niż za tamtym razem.. Rzeczywiście. Co miał o mnie pomyśleć? Niestety - albo i stety - nie siedzę mu w głowie i nie przewidzę co mu w niej siedzi. Z cichym westchnieniem wszedłem na swój wydział i od razu poszedłem do rektora w celu załatwienia paru spraw. W międzyczasie na korytarzu na kogoś wpadłem.

- Oh! Nic Ci nie jest? - usłyszałem czyjś głos. 

  Zerknąłem lekko w górę, żeby dostrzec twarz wyższego chłopaka. Miał ciemne, falowane włosy i podobnego koloru oczy. Jego usta rozciągały się w zatroskanym uśmiechu, a na jego zębach widniały gumeczki od aparatu ortodontycznego.

- Tak, nic mi nie jest. Dziękuję...  - zacząłem, ale nie znając imienia chłopaka lekko się speszyłem

- Vernon.. Chwe Vernon - przedstawił się z miłym uśmiechem

- Dziękuję Vernon - uśmiechnąłem się nieśmiało i lekko poprawiłem swoją bluzę. - Uczysz się tutaj? - zapytałem cicho.

- Tak, jestem na drugim roku studiów muzycznych - powiedział i poprawił swoją torbę na ramieniu. - A ty? Widzę Cię tutaj po raz pierwszy - zapytał.

- Tak.. w tym roku zaczynam studia z produkcji muzycznej.. właśnie idę donieść parę dokumentów - odpowiedziałem kiwając lekko głową. - Przepraszam.. ale muszę już lecieć - powiedziałem lekko się kłaniając.

- Jasne, powodzenia - posłał mi miły, pokrzepiający uśmiech i poszedł do grupki znajomych, której cudem nie zauważyłem wcześniej.

 ***

  Minęło parę godzin, odkąd załatwiłem wszystko na uczelni. Siedziałem właśnie w swoim pokoju robiąc kolejne beaty. Nic mi nie szło i byłem na siebie niemiłosiernie zły. Nie znosiłem być bezsilny i mieć dni, w których owa pokazuje się w każdej możliwej podjętej akcji. Położyłem głowę na biurku i nałożyłem na głowę kaptur. Zacząłem się zastanawiać czy mam wszystko już pozałatwiane jeśli chodzi o studia. Doszedłem do wniosku, że wszystko co materialne jest gotowe. Jedyne co mogłoby być w lepszym stanie to przygotowanie psychiczne. Nadal jeszcze nie do końca pozbierałem się po śmierci rodziców, ale wiedziałem, że nie cofnę czasu i muszę się po prostu z tym pogodzić. A w tym bardzo pomagał mi Minho.

  Właśnie... Minho... Myślałem o nim dzisiaj praktycznie cały czas. Zamieszał mi w głowie i to jak. Nie wiedziałem co mam robić, a do tego Jeongin nie ma czasu na spotkania. Nie mogliśmy nawet pogadać, bo chciał się przygotować do egzaminów. Rozumiałem to kompletnie, więc nie miałem mu tego za złe. Wracając do.. mojego obiektu westchnień. Nie wiedziałem co mam robić. Po naszej rozmowie z psychologiem, byłem prawię pewien co do tego co czuję. To nie było tylko zauroczenie. To było całe, w pełnej okazałości zakochanie. Bałem się tego uczucia, ale z drugiej strony to był Lee Minho. Najdelikatniejszy i najbardziej wyrozumiały mężczyzna, którego miałem okazję poznać. Ale.. co jeśli wynika to tylko z jego zawodu? Może po prostu to tego wymaga, żeby był taki zawsze nawet w domu przy.. swoich przyjaciołach? 

  Z tym całym natłokiem myśli udało mi się zasnąć, choć to był niezły wyczyn. Mimo wszystko spałem i cieszyło mnie to bo nie musiałem się męczyć myśleniem...

__________________________

Ayo! 

Kolejny rozdział za nami iiiii nowa postać. Musiałam dodać Vernona mimo wszystko, troszkę rozbudujemy jego wątek w przyszłości :>

Miłego dnia/wieczorku/nocki

Nelleye

Car cr(u)sh|MinSung|pt.1Where stories live. Discover now