Heretycy [Załoga "Koszmaru Króla Jerzego" część II]

38 4 32
                                    

TW na homofobię i przemoc domową + jeszcze dywagacje teologiczno-filozoficzne... Miłego czytania!
- Emilya

***

Dominic Crain otworzył oczy, a potem znowu je zacisnął. Szeptał rozpaczliwie wszystkie modlitwy, które znał, jego ręce były splecione i ściśnięte tak, że bielały mu knykcie, a kolana obolałe od klęczenia. Prosił i błagał, by to się skończyło. Bóg przecież był dobry, prawda? Musiał widzieć, co się działo, może jakoś zareagować, zakończyć to? Po tylu razach, tylu cierpieniach, musiał wreszcie wysłuchać modlitw zapłakanego chłopca.

Głuche odgłosy uderzeń towarzyszyły krzykom i płaczom jego starszej siostry. Matka milczała, gdy ją biła, już zdążyła się na nią wydrzeć wcześniej. Chodziło o chłopca, na którego Annie „źle patrzyła". W głowie Dominica nadal odbijały się echem słowa, którymi nazwała Annie. ,,Dziwka". ,,Kurwa". Nawet nie wiedział, co znaczyły, ale brzmiały, jakby nosiły ze sobą jakieś przekleństwo. Takimi słowami nie powinno się nazywać nikogo. Niosły ze sobą przemoc, zło...

Chłopiec zasłaniał uszy, kiedy matka rzucała wyzwiska wobec dziewczyny.

Boże, jak jesteś dobry, to czemu tego nie przerwiesz? — myślał chłopiec, lecz bał się to wypowiedzieć. Ksiądz w kościele opowiadał o potopach, plagach i piekle. Dominic nie chciał na siebie nasyłać tych rzeczy. Co jeśli Bóg wcale nie był wybaczający? Co jeśli był dumny i to dlatego nie pomagał? Może to była wina Dominica? Może zbluźnił swoimi myślami? Zrobił coś nie tak? Nie. Nie mógłyby żyć z myślą, że to jego wina. A może tak? Może ich matka byłaby inna, nie biłaby jego siostry, gdyby w chłopcu nie było zwątpienia?

Bóg w jego wyobraźni miał twarz dziadka. Jego dziadka, dokładniej - najważniejszej osoby we wsi. Miał siwe włosy, długą brodę, szerokie, przyzwyczajone do ciężkiej pracy barki. Jego ogorzała twarz zawsze była ściągnięta w surowym grymasie, tak jakby był zawiedziony czyimś zachowaniem. Dominic bał się go bardziej niż matki, mimo że ten nigdy nie podniósł na niego ręki. Bóg też by go nie ukarał bezpośrednio. Ale czy nasłałby na jego siostrę takie nieszczęścia?

Mimo wszystko, Dominic miał nadzieję, że Bóg był miłościwy, że to przerwie. Za oknem lał deszcz, hałasował, jakby zaraz miał zatopić świat.

Zatop go. — myślał Dominic z rozpaczą. — Zatop matkę, błagam. Zrób cokolwiek. Nawet jeśli będzie mnie to kosztować, żebym do Ciebie odszedł.

Deszcz w odpowiedzi łupał o sufit. Pojedyncza kropelka opadała na ramię Dominica raz za razem, w regularnym rytmie. Była jak dłoń na jego ramieniu.

Poczekaj, chłopczę — zdawał się mówić jakiś głos z oddali.

Po kilkunastu minutach krzyki rzeczywiście ustały, a odgłos kroków matki wreszcie ucichł, gdy wyszła do obory, żeby zająć się zwierzętami. Zawsze wychodziła po tym jak biła swoją córkę. Nie wiadomo było, czy może nie chciała przemyśleć swoich czynów. Powstrzymać wyrzutów sumienia. Chłopiec cichutko wszedł do kuchni, gdzie leżała zwinięta w kłębek Annie. Materiał sukienki miała rozdarty, a na jej plecach już powstawały nowe siniaki. Dziewczyna nawet nie drżała. Leżała jak trup, bez ruchu. Złamana i zniszczona. Dominic sprawdził, czy woda przyniesiona ze studni była jeszcze chłodna, po czym nasączył w niej kuchenną ścierkę i podał ją nieśmiało Annie. Chciał jej jakoś pomóc, ulżyć w cierpieniu. Nie bronił jej, to chociaż mógł jej pomóc po fakcie. Dziewczyna nadal jednak leżała, lecz jej ciało zaczęło drżeć. Z bólu, wściekłości, wstydu, upokorzenia i smutku. Jej czarne włosy leżały z nią na ziemi, rozrzucone na wszystkie strony. Na jej oliwkowym policzku było świeże rozdarcie, a w jej ciemnych oczach - pustka.

Ocean i inne światy [Original Fiction]Where stories live. Discover now