#1

231 25 18
                                    

Miarka się przebrała. Po tym jak Dazai trzeci dzień pod rząd postanowił nie przyjść do pracy Kunikida stracił i tak już o wiele za dużą cierpliwość jaką jeszcze do niego miał i po skończonej pracy postanowił, że zdobędzie adres Osamu by osobiście się do niego przejść. Nigdy jeszcze nie miał okazji go odwiedzić i tym razem nadarzyła się idealna okazja, choć Kunikida wolałby wcale nie musieć odwiedzać tego idioty. Cały dzień zastanawiał się czy nie posłać tam na przykład Atsushiego, jednak jego siła przekonywania, szczególnie jeśli chodziło o Dazaia była zbyt mała i nie potrafiłby on przemówić mu do rozumu, jeśli oczywiście zakładać, że ten Maniak Samobójstw jeszcze jakiś miał. Tak więc chcąc nie chcąc to zadanie spadło na niego. Dlatego też stał właśnie w gabinecie prezesa Fukuzawy, zamierzając poprosić go o adres tamtego idioty, jednocześnie starając się nie zabrzmieć jakby się o niego martwił. Bo oczywiście wcale tak nie było. Kunikida wkurzał się po prostu, że Dazai znowu się obijał. Był pewien, że prezes to zrozumie.
— Prezesie, potrzebuję adresu Dazaia. - Powiedział, chcąc uzasadnić swoją prośbę, jednak Fukuzawa od razu skinął lekko głową i wyjął z biurka teczkę, podsuwając ją Kunikidzie, który popatrzył na niego z uniesioną lekko brwią.
— Szczerze mówiąc, czekałem aż ktoś do niego pójdzie. - Wyjaśnił prezes, składając dłonie na blacie biurka. Kunikida otrząsając się z krótkiego zdziwienia otworzył teczkę, przeglądając kilka znajdujących się w niej kartek, aż nie dotarł do tej dotyczącej miejsc zamieszkania każdego z Agencji. Nie trudno było znaleźć mu to jedno nazwisko i przypisaną do niego ulicę. Zdziwił się tylko, że prezes sam nie wziął sprawy w swoje ręce. Przecież każdy w Agencji wiedział jaki był Dazai i mogłoby okazać się, że nikt nie postanowi do niego iść.
— Dziękuję, prezesie. Obiecuję, że zagonię go do pracy. - Rzucił Doppo, kłaniając się krótko przed Fukuzawą, który uśmiechnął się łagodnie.

*

Stało się. Kunikida dotarł w końcu na miejsce. Dzielnica, w której się znajdował nie wyróżniała się niczym szczególnym. Nie było tu ani bardziej bogato ani bardziej biednie niż tam gdzie mieszkał sam okularnik. Ot zwykła japońska dzielnica.

"Obyś tylko był w domu" - Powiedział do siebie w myślach, wchodząc po schodach prowadzących do górnego mieszkania.

Przed zapukaniem do drzwi spróbował nasłuchiwać jakichkolwiek dźwięków, które mogłyby dobiegać z drugiej strony drzwi, jednak słyszał jedynie głuchą ciszę. Cóż, pozostało mu tylko uderzyć w drzwi i czekać na odpowiedź. Noo... lub też nie, bo Dazai nie otwierał. Możliwe, że po prostu go nie było, jednak Kunikida dla pewności pociągnął za klamkę, odkrywając że drzwi były cały czas otwarte.

"Doprawdy, ten idiota nie dba nawet o to żeby zamykać mieszkanie kiedy gdzieś wychodzi".

Doppo nie musiał zastanawiać się dwa razy, czy aby na pewno powinien wchodzić do środka, bo buzująca w nim irytacja mu na to nie pozwoliła. Po prostu wszedł tam jak do siebie, znajdując się w kompletnej ciemności przedpokoju.
— Oi, Dazai! - Krzyknął wgłąb mieszkania, jednak nikt mu nie odpowiedział. Ta sytuacja wydawała mu się nad wyraz dziwna i przez ułamek sekundy przeszło mu nawet przez myśl, że może Osamu tak naprawdę coś się stało, jednak równie szybko ją od siebie odpędził. W końcu złego diabli nie biorą, prawda?
Postanawiając zapalić światło, sięgnął do włącznika, który na szczęście udało mu się zlokalizować, choć gdy pomieszczenie zostało oświetlone momentalnie pożałował że w ogóle zechciał cokolwiek widzieć. Już w samym przedpokoju panował bałagan, a witały go dwa stojące przed nim worki ze śmieciami. Huh, czyli, że Dazai nie tylko w biurze robił bałagan. Kunikida poważnie zastanowił się jak można tak żyć, jednak przypomniał sobie kto był właścicielem mieszkania i wszystko poniekąd stało się dla niego jasne.

Jokohama Późną Nocą | KunikidazaiWhere stories live. Discover now